Reprezentacja. Zasłużone pożegnanie

Łukasz Piszczek na pewno jest w ścisłej reprezentacyjnej czołówce bez podziału na pozycje, a dzisiaj w końcu dostanie takie pożegnanie, na jakie zasługiwał.

W kadrze Łukasz Piszczek zagrał 65 razy, mecz ze Słowenią będzie tym numer 66 i zarazem ostatnim. O tym, że rezygnuje z gry dla reprezentacji, poinformował już po ubiegłorocznym mundialu, a myśl ta kiełkowała w jego głowie już od jakiegoś czasu.

W końcu się doczekał

– W życiu czasami trzeba podejmować ciężkie, ale racjonalne decyzje. Po długich przemyśleniach ja taką podjąłem. Moja przygoda z reprezentacją dobiegła końca. 11 lat zawsze z dumą reprezentowałem Polskę w seniorskiej reprezentacji. Był to wyjątkowy czas. Będę go zawsze bardzo miło wspominał – pisał w sierpniu goczałkowiczanin, kończąc swój reprezentacyjny rozdział. Z decyzją o jego oficjalnym pożegnaniu dość długo zwlekano. W „Sporcie” apelowaliśmy o to, aby zasłużone podziękowania Piszczek otrzymał podczas zeszłorocznych spotkań Ligi Narodów, które były rozgrywane na Stadionie Śląskim – co było uzasadnione, bo przecież „Piszczu” z Górnego Śląska pochodzi. Względy formalne zadecydowały o tym, że żadne pożegnanie nie mogło się odbyć.

– Wprowadzenie do rozgrywek UEFA każdego punktu odbiegającego od standardowej procedury wymaga konkretnych ustaleń z europejską federacją i jej akceptacji. Dużo prostsze od strony formalnej jest urządzenie takiej uroczystości podczas gry towarzyskiej – mówił wtedy na naszych łamach Janusz Basałaj, przewodniczący Komisji ds. Mediów i Marketingu PZPN. Późniejszego sparingu z Czechami w Gdańsku także do tego nie wykorzystano i w końcu po ponad rocznym oczekiwaniu okazało się, że Piszczek zostanie godnie pożegnany – niestety nie na Śląsku, ale podczas ostatniego meczu eliminacyjnego ze Słowenią na Stadionie Narodowym, co też należy pochwalić.

Lepszy od Lahma

Plan na dzisiejszy mecz ze Słowenią był taki, że Piszczek na boisku dostanie 30 minut. Ciekawe jednak, czy ogłoszona wczoraj kontuzja Bartosza Bereszyńskiego wpłynie jakoś na te założenia, choć trzeba pamiętać, że selekcjoner Jerzy Brzęczek ma jeszcze do dyspozycji Tomasza Kędziorę. Obu tym zawodnikom jeszcze sporo brakuje do najlepszej formy obrońcy Borussii Dortmund sprzed lat, lecz są to piłkarze, którzy dają gwarancję jakości na tej pozycji – można ich chyba nazwać godnymi następcami. Pytanie, do jakiego stopnia uda im się rozwinąć i czy któryś z nich prześcignie starszego kolegę, który w swoich złotych latach był łączony nawet z Barceloną! Piszczek był wtedy najlepszym prawym obrońcą Bundesligi, a jego wyższość przez pewien moment musiał uznawać nawet legendarny Philipp Lahm z Bayernu Monachium. Kto wie, czy „Piszczu” nie był wówczas najlepszym nie tylko w Bundeslidze, ale i na całym świecie?

W reprezentacji Polski zadebiutował na początku 2007 roku, kiedy nie miał jeszcze skończonych 22 lat. Był to towarzyski mecz z Estonią pod wodzą selekcjonera Leo Beenhakkera, a w zespole występowali tacy piłkarze jak Grzegorz Bronowicki, Paweł Golański, Radosław Sobolewski czy Radosław Matusiak. Później w kadrze pojawiał się epizodycznie, aż nagle został zaskoczony powołaniem na Euro 2008, ponieważ kontuzji doznał Jakub Błaszczykowski – wszedł nawet z ławki w meczu z Niemcami. Regularne występy zaczął notować w 2010 roku, w okresie przejścia z Herthy Berlin do Borussii Dortmund.

Ile jeszcze?

Piszczek młodszy już nie będzie, ma 34 lata, co czyni go najstarszym obecnie piłkarzem Borussii Dortmund. Jej barwy reprezentuje od 2010 roku, w żółtej koszulce wystąpił 338 razy, a do niedawna był Polakiem z największą liczbą występów w Bundeslidze – ma ich 300 i o jeden mecz wyprzedza go Robert Lewandowski. „Piszczu”, z natury skromny, choć zawsze uśmiechnięty, w przeszłości nieraz narzekał na kontuzje, które odcisnęły piętno na jego karierze. Rezygnacja z gry dla reprezentacji była bardzo inteligentna, ponieważ pozwoliła w pełni skupić się na grze dla klubu, lepiej zadbać o swoje zdrowie i dała szansę na zmniejszenie obrotów poprzez uniknięcie kilku międzypaństwowych podróży rocznie.

W klubie ma bardzo silną pozycję. Jest w radzie drużyny, czasem na jego ramieniu widnieje opaska kapitana, ale nie ma już tak pewnego miejsca w wyjściowej jedenastce. Jego kontrakt z klubem wygasa po tym sezonie i choć jeszcze nie tak dawno wydawało się, że to będzie koniec gry Piszczka na najwyższym szczeblu rozgrywkowym, a sam zawodnik wróci do LKS-u Goczałkowice-Zdrój, to w ostatnich kilku rozmowach nie wykluczał przedłużenia wygasającej umowy. Kilka sezonów temu Piszczek przechodził trudny okres, gdy wracał do gry po trapiących go kontuzjach i nie prezentował się na boisku zbyt dobrze. Był po 30-stce, ale udowodnił wszystkim tym, którzy go skreślali, że wytrwałością i ciężką pracą można wiele osiągnąć. Te cechy zawsze go charakteryzowały.