Reprezentacja. Zawróciliśmy ze złej drogi

Paulo Sousa popełnił błędy na starcie pracy z drużyną, ale starał się błyskawicznie wyciągać wnioski. Efekt? Cztery punkty, choć mogło być więcej.


W trzech pierwszych meczach eliminacji MŚ Katar 2022 chcieliśmy zdobyć sześć punktów. Taką deklarację na początku zgrupowania złożył kapitan reprezentacji Polski, Robert Lewandowski. Kapitan naszego zespołu nie wiedział wtedy, że z Anglikami nie zagra, ale nietrudno się domyślić, że kalkulował porażkę z tym przeciwnikiem. Która zresztą nastąpiła. „Lewy”, mówiąc o sześciu punktach, miał zapewne na myśli zwycięstwa w meczach z Węgrami i Andorą.

Pod tym kątem planu kapitana zrealizować się nie udało. W Budapeszcie nasz zespół zremisował po trudnym i pełnym zwrotów akcji meczu. Starcia z Andorą nie wygrać nie można było i w efekcie kwalifikacyjną kampanię rozpoczęliśmy od czterech punktów. Co to naszemu zespołowi daje? Dopiero czwarte miejsce w grupie.

Wyprzedzają nas nie tylko Anglicy, ale również Węgrzy i Albańczycy. Trzeba jednak pamiętać, że przed nami dwa zdecydowanie najtrudniejsze wyjazdy w całych eliminacjach. Zabawmy się matematycznie. Wiadomo, że w dwóch meczach z San Marino i Andorą musimy zdobyć 9 punktów. Trzeba również dwa razy wygrać z Albanią, a zatem wychodzi na to, że powinniśmy mieć na swoim koncie 19 „oczek”. Wszystko wskazuje zatem na to, że kluczowe będą spotkania u siebie z Anglikami i Węgrami, które rozegramy jesienią.

Zawróciliśmy ze złej drogi

Zanim jednak eliminacje mistrzostw świata, na przestrzeni nieco ponad dwóch miesięcy, zostaną dokończone, zagramy na Euro 2020 i to jest najważniejsza impreza z udziałem naszej drużyny narodowej od mistrzostw świata w Rosji, które odbyły się trzy lata temu. Czy po tym, co zobaczyliśmy w marcu możemy być optymistami?

Gdy w styczniu Zbigniew Boniek zmieniał trenera, Paulo Sousa zastępował na stanowisku Jerzego Brzęczka, wśród ekspertów raczej dominował pogląd, że zawsze jest dobry moment na zawrócenie ze złej drogi. Tymczasem po niecałej godzinie gry w Budapeszcie większość z nas myślała, że „Zibi” popełnił błąd. Nasza optyka zmieniła się nie przez to, że udało się wywalczyć w tym spotkaniu punkt. Ale dlatego, że Sousa, w trudnych momentach, jest w stanie podjąć odpowiednie decyzje.

Zdołaliśmy, dzięki zmianom, wrócić do tego spotkania. I to nie raz, ale dwa razy. To, z całą pewnością, zasługa selekcjonera, który z zespołem przepracował raptem trzy wcześniejsze dni. Był jednak w stanie dać drużynie odpowiedni impuls. A po meczu przyznał, że popełnił błędy w doborze zawodników na to spotkanie.

Mecz ten, do pewnego momentu, przypominał to, co wydarzyło się w eliminacjach ME w Lublanie. Przegrywaliśmy ze Słowenią 0:2, czyli było tak samo, jak z Węgrami. A Jerzy Brzęczek, stojąc przy linii środkowej, bezradnie rozkładał ręce. To właśnie w Budapeszcie najlepiej można było dostrzec różnicę pomiędzy oboma selekcjonerami. Która, akurat w omawianej kwestii, przemawia zdecydowanie na korzyść Portugalczyka.

Droga do… głowy Zielińskiego

Praca w szatni, w przerwie meczu z Anglikami, to kolejny dowód na to, że Boniek podjął dobrą decyzję. Portugalczyk potrafił w piętnaście minut odmienić oblicze drużyny. Z pasywnego i bojaźliwego zespołu staliśmy się ekipą, której Anglicy musieli się bać. Wcześniej „Synowie Albionu” byli bardzo pewni siebie. A w końcówce drżeli o końcowy wynik.

Może nie powinniśmy takiego rozwoju wypadków gloryfikować, chcielibyśmy, by nasz zespół z każdą drużyną światowego topu starał się grać, jak równy z równym, ale można mieć poczucie, że na to przyjdzie, pod wodzą Paulo Sousy, czas.

Na razie trener na pewno ma nad czym pracować. Jako, że zespół buduje się od tyłu, pierwszym elementem do poprawy przed Euro 2020 jest obrona. Portugalczyk nie czeka, na Wembley już było pod tym względem dużo lepiej niż w Budapeszcie. Kolejnym elementem, a raczej wykonawcą ważnego elementu, do poprawy, jest Piotr Zieliński. Piłkarz, który ma wszystko, by być liderem drużyny, ale nadal nie potrafi się w tej roli odnaleźć. Sousa doskonale o tym wie i wydaje się, że pomysł na „Ziela” ma. Potrzeba jednak czasu, którego, z kolei, nie mamy.

Kluczem do tego, by Zieliński na mistrzostwach Europy rządził w środku pola, wydaje się psychika. To chyba jedno z najważniejszych zadań Sousy na najbliższe miesiące, a także na zgrupowanie już przed samym turniejem. Portugalczyk musi znaleźć drogę do głowy piłkarza Napoli. Albo… posadzić go na ławce rezerwowych. Może to szokujące rozwiązanie, ale nie może być tak, by zawodnik wart 50 mln euro, o którego rozpytują potężne europejskie klubu, był najsłabszym ogniwem reprezentacji. A tak, w wielu fragmentach meczów z Węgrami, Anglią, a nawet Andorą, było.



Na zdjęciu: Paulo Sousa pracę z reprezentacją Polski zaczął od remisu, zwycięstwa i porażki. Na Euro 2020 ma być lepiej.

Fot. Rafał Oleksiewicz/PressFocus


Marzec w liczbach

5
Zawodników
zadebiutowało w reprezentacji Polski za kadencji Paulo Sousy. Swoje pierwsze spotkania z orzełkiem na piersi rozegrali: Michał Helik (z Węgrami), Kamil Piątkowski, Karol Świderski i Kacper Kozłowski (z Andorą), a także Rafał Augustyniak (z Anglią). W ten sposób honorowa lista reprezentantów liczy już 955 zawodników.

14
Rok kalendarzowy
z rzędu Robert Lewandowski strzelił bramkę w reprezentacji Polski. To absolutny rekord, jeżeli chodzi o naszą drużynę narodową. Warto dodać, że teraz bramki nasz napastnik zdobył u piątego selekcjonera. Wcześniej trafiał do siatek za kadencji: Leo Beenhakkera, Franciszka Smudy, Waldemara Fornalika, Adama Nawałki.

22
Piłkarzy
wystąpiło w trzech pierwszych meczach eliminacji MŚ Katar 2022. Spośród 28 powołanych zawodników. W drużynie nie zagrali: Karol Niemczycki (dowołany w trakcie zgrupowania), Łukasz Fabiański, Łukasz Skorupski, Bartosz Slisz, Sebastian Kowalczyk i Mateusz Klich.

82
Występy
w reprezentacji Polski po marcowych meczach ma na swoim koncie Kamil Glik. Piłkarz ten został 12 zawodnikiem w historii polskiego futbolu, który osiągnął liczbę 80 gier w narodowych barwach. Barierę 60 meczów przekroczył Maciej Rybus, a osiągnął ją Piotr Zieliński. Ponad 50 spotkań ma już na swoim koncie Wojciech Szczęsny.