Jagiellonia Białystok – Raków Częstochowa. Rezerwy nie podołały

Raków Częstochowa w Białymstoku wystąpił w mocno eksperymentalnym składzie. W efekcie przegrali pierwszy mecz o punkty od lutego.


Mecz w Białymstoku był 200 spotkaniem Marka Papszuna na ławce Rakowa. Szkoleniowiec wicemistrzów Polski zdecydował się na, co najmniej, zaskakujące zestawienie personalne. W linii defensywnej pojawili się dwaj debiutanci – Jordan Courtney-Perkins i Dominik Wydra. Niemałe zaskoczenie wywołał wybór linii ofensywnej. Papszun zdecydował się na… trzech napastników. Prawdopodobnie duża liczba zmian, jak również brak Ivana Lopeza i Andrzeja Niewulisa na ławce rezerwowych był spowodowany czwartkową rywalizacją z Suduvą i zbliżającym się dwumeczem z Rubinem Kazań. Jednak taki zestaw ofensywny, jak i posłanie do boju dwóch debiutantów było niezwykle ryzykowne. Kibicom częstochowian pozostało wierzyć, że w tym szaleństwie Papszuna jest metoda i Raków poradzi sobie z Jagiellonią.

Ireneusz Mamrot i jego zespół miał z Rakowem do wyrównania rachunki. Zespół z Białegostoku nie wygrał z częstochowianami od sezonu 1990/91, gdy na poziomie drugiej ligi Jagiellonia zwyciężyła 2:0. Okazja nadarzyła się więc w niedziele, gdy Raków przy Słonecznej wyszedł w eksperymentalnym składzie. Drużyna prowadzona przez Mamrota od pierwszego gwizdka atakowała bramkę Vladana Kovaczevicia. Częstochowianie przez ponad 30 minut stawiali twardy opór. Jedyną nadzieją Rakowa był Iwo Kaczmarski, który w środkowej strefie boiska siał popłoch indywidualnymi akcjami, które kończyły się faulami zawodników gospodarzy. Jagiellonia dopięła jednak swego w 35 minucie, gdy Taras Romanczuk wykorzystał zamieszanie w polu karnym gości i niefrasobliwe wybicie piłki przez Sebastiana Musiolika i wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Trzy minuty później prowadzenie podwyższył Jesus Imaz. Piłka trafiła na piąty metr przed bramką Rakowa po dośrodkowaniu z lewej strony boiska. Fatalny błąd popełnił młody Courtney-Perkins, przez co 30-letni Hiszpan znalazł się w idealnej sytuacji. Trafił do bramki Vladana Kovaczevicia, dodatkowo zakładając „siatkę” interweniującemu Zoranowi Arseniciowi.

W drugiej części spotkania inicjatywę przejęli częstochowianie. Papszun na murawę wprowadził kilku zawodników nominalnie pierwszego składu. Mimo to Raków bił głową w białostocki mur. Gospodarze nie zamierzali oddać prowadzenia. Drużyna Mamrota była mniej aktywna w ofensywie i ograniczyła się do kontrataku. W samej końcówce Romanczuk, po dośrodkowaniu Martina Pospiszila zdobył swoją drugą bramkę i zamknął wynik spotkania.

Jagiellonia Białystok – Raków Częstochowa 3:0 (2:0)

1:0 – Romanczuk, 35 min (bez asysty), 2:0 – Imaz, 38 min (bez asysty), 3:0 – Romanczuk, 87 min (asysta Pospiszil).

JAGIELLONIA: Dziekoński – Pazdan, Augustyn, Puerto – Nastić, Struski, Romanczuk, Pospiszil, Prikril – Imaz (84. Wdowik), Trubeha (63. Czernych). Trener Ireneusz MAMROT. Rezerwowi: Szteinbors, Mystkowski, Tabiś, Quintana, Wojciechowski, Tiru, Majsterek.

RAKÓW: Kovaczević – Arsenić, Courtney-Perkins, Wydra – Długosz (46. Cebula), Papanikolaou, Kaczmarski (70. Poletanović), Udoviczić (70. Kun) – Guedes, Arak (46. Wdowiak), Musiolik 5 (56. Szelągowski). Trener Marek PAPSZUN. Rezerwowi: Trelowski, Tudor, Poletanović, Gutkovskis, Wilusz.

Sędziował: Sebastian Jarzębak (Piekary Śląskie ). Asystenci: Krzysztof Myrmus (Skoczów), Damian Rokosz (Rogoźnik). Czas gry: 113 min (46+57). Żółte kartki: Pospiszil (44, faul) – Guedes (51, faul), Courtney-Perkins (64, faul).

Piłkarz meczu – Taras ROMANCZUK.

Fot. Michal Kosc / PressFocus