Błyskawiczne rozdanie
Po rozegranych już 56 meczach w Rydze i Tampere teraz czas na osiem najważniejszych i za cztery dni poznamy medalistów.
Zbyt długo siedzę w tej dyscyplinie, wiele widziałem i nie wierzę, by zespół Łotwy nie znalazł się w ćwierćfinale – te słowa wypowiedział selekcjoner biało-czerwonych, Robert Kalaber, kilka minut przed rozpoczęciem ostatniego meczu grupowego Łotwy ze Szwajcarią w mistrzostwach świata Elity, rozgrywanych na lodowiskach w Tampere oraz Rydze. Słowacja miała tyle samo punktów co Łotwa, lecz wygrała bezpośredni mecz. Łotysze potrzebowali więc punktu, by wyjść z grupy, ale z Helwetami zdobyli dwa, wygrywając 4:3 po dogrywce.
Finowie pewnie pokonali Danię 7:1, ale to wcale nie zmieniło ich sytuacji w tabeli, bo zajęli trzecie miejsce. W ćwierćfinale hitowo zapowiada się mecz obrońców mistrzowskiego tytułu, Finów, z wicemistrzami świata, Kanadyjczykami. To będzie powtórka trzech ostatnich finałów MŚ. Również w innych ćwierćfinałowych parach, USA – Czechy, Szwajcaria – Niemcy i Szwecja – Łotwa, emocji nie zabraknie.
Szybkie tempo
Trudno było oczekiwać sensacyjnych rozstrzygnięć w eliminacjach grupowych, choć niskie wyniki wielu meczów mogły niektórych zaskoczyć. Dlatego Sanny Lindstroem, brązowy medalista MŚ’2010, a dziś komentator telewizji szwedzkiej, wielokrotnie powtarzał, że turniej należy zreformować. Powodem spore różnice między najlepszymi i drużynami niżej sklasyfikowanymi. Przykładem choćby to, że Węgrzy przez dwie tercje w meczu ze Szwedami ani razu nie strzelili na bramkę rywala – grzmiał podczas relacji były hokeista. A podobnych można byłoby podać znacznie więcej.
– Poziom wszystkich meczów Elity zdecydowanie przewyższał Dywizję 1A, bo w nich tempo akcji jest bardzo wysokie i nie ma ani chwili na zastanawianie się do kogo podać – mówi słowacki selekcjoner naszej kadry.

– Wszystkie, podkreślam wszystkie drużyny mają więcej niż dobrych bramkarzy i to niejednego. Sędziowie zagrania wbrew przepisom natychmiast wychwytują i bez żadnych dyskusji odsyłają na ławkę kar. Fauli trzeba się więc wystrzegać jak ognia i mówię to z myślą o występie Polski wśród najlepszych w przyszłym roku – dodał Robert Kalaber.
Niuanse regulaminowe
Porażkę Szwajcarów z Łotyszami obserwatorzy turnieju potraktowali z przymrużeniem oka i stwierdzili, że czasami potrzebny jest dzień na pobyt w… spa. Niemniej współgospodarze imprezy przed tym meczem skrupulatnie zbierali punkty, bo przecież wygrali z Czechami 4:3 po dogrywce, Norwegią 2:1, Słowenią 3:2, Kazachstanem 7:0, no i ze wspomnianymi Szwajcarami.
– Zespoły z niższym rankingiem podczas turnieju znajdują się w nieco gorszym położeniu, bowiem muszą w ciągu dziesięciu dni rozegrać aż siedem spotkań – zwraca uwagę trener Robert Kalaber.
– Dlatego do takiej imprezy trzeba być perfekcyjnie przygotowanym pod względem fizycznym. Czołowe drużyny traktują pierwszą fazę turnieju jako przetarcie przed najważniejszymi występami. Nie przykładają większej wagi do rozmiarów zwycięstwa, bo tylko ono się liczy. Dobrze się stało, że w myśl regulaminu w każdej chwili możemy korzystać z rezerwowych zawodników i na kolejny mecz wpisać do protokołu rezerwowego bramkarza czy graczy z pola. To znacznie ułatwia trenerom pracę, gdy w zespole pojawiają się kontuzje, bo skład można uzupełnić.
Łatwiej wejść niż się utrzymać
Spadek Węgier oraz Słowenii nie jest zaskoczeniem, bo te zespoły nie mogą ani na chwilę zadomowić się w silniejszym towarzystwie. Słoweńcy po piąty z rzędu spadają z Elity i to tylko dowodzi, że nieco łatwiej jest do niej wejść, ale znacznie trudniej się utrzymać.
– Tak już jest od lat, choć czasami się zdarzają wyjątki – przyznaje Robert Kalaber.
– Austriacy po raz trzeci z rzędu się utrzymali, ale mieli trochę szczęścia. W poprzednim sezonie przegrywali z Włochami, ale ostatnią tercję wygrali 5:1 i to rywale spadli. Teraz przegrywali z Węgrami 1:3, ale ostatecznie wygrali po karnych. Jednak szczęściu trzeba samemu pomóc. Jedno jest pewne, że w naszym przypadku, idąc śladem zespołów o podobnych umiejętnościach, trzeba się koncentrować na dwóch meczach z konkurentami do utrzymania się w Elicie, zaś w pozostałych szukać swojej szansy na dobry wynik.
Od nowa
Po rozegraniu 56 spotkań tak naprawdę turniej rozpoczyna się od nowa. Któż będzie bowiem pamiętał, że w fazie zasadniczej Norwegowie wygrali z Kanadą 3:2 po karnych, a Finowie mieli mało przekonujący początek. Liczą się mecze o medale…
– To prawda wygrana Norwegów mnie zaskoczyła, ale pozostałe wyniki można było przewidzieć – przekonuje trener Kalaber.
Czytaj także:
- Wszystkie ślady PRL-u na lodzie
- – Do niedawna słyszałem od potencjalnych sponsorów: zróbcie awans, to zobaczymy, co da się zrobić – mówi Mirosław Minkina
- Jastrzębskie ślady sukcesu
– Najbardziej podoba mi się gra Szwajcarów i tej oceny nie zmienia nawet porażka z Łotwa, bo ją można było przewidzieć. Zadziałała hokejowa dyplomacja, ku uciesze łotewskich kibiców (śmiech). Przyjemnie ogląda się grę Amerykanów, którzy przyjechali w osłabionym składzie, ale zaskakują dojrzałością. Te dwa zespoły kandydują do podium, choć być może spotkają się już w półfinale.
Maraton hokejowy już się skończył, a teraz czas na sprinterskie rozdanie, bo w ciągu czterech dni poznamy medalistów mistrzostw świata!
Ćwierćfinały (25.05.):
- 15:20 USA – Czechy (Tampere)
- 15:20 Szwajcaria – Niemcy (Ryga
- 19:20 Kanada – Finlandia (Tampere)
- 19:20 Szwecja – Łotwa (Ryga)
Półfinały (27.05.):
- 13:20 USA/Czechy – Szwajcaria/Niemcy (Tampere)
- 17:20 Kanada/Finlandia – Szwecja/Łotwa (Tampere)
Mecze o medale (28.05.):
- 14:20 Mecz o 3. miejsce
- 19:20 Finał
Na zdjęciu: Tak cieszyli się łotewscy hokeiści po awansie do ćwierćfinału mistrzostw świata.
Fot. iihf.com
Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych. Ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.