Robert Lewandowski przeszedł do historii. „Pojedynek trwa dalej”

Robert Lewandowski w drugim meczu z rzędu dwukrotnie trafił do siatki rywala, nie marnując przy tym aż tylu sytuacji, jak tydzień temu. Polak już na dobre wyprzedził Claudio Pizarro i z 197 bramkami samodzielnie stał się najskuteczniejszym piłkarzem spoza Niemiec w historii Bundesligi.

– Jestem bardzo dumny z tego, co osiągnąłem. Claudio nie zakończył jeszcze kariery. Pojedynek trwa dalej – przyznał „Lewy”, który jest o 10 lat młodszy od Pizzaro.

W historii Bundesligi więcej bramek zdobyło tylko czterech Niemców: Gerd Mueller – 365, Klaus Fischer – 268, Jupp Heynckes 220 i Manfred Burgsmueller – 213. Z kolei w Bayernie Monachium, dla którego Lewandowski zdobył 123 bramki, częściej trafiali tylko Mueller (365) i Karl-Heinz Rummenigge (162). – To prawdziwe legendy, a moje nazwisko pojawia się tuż za nimi. To mnie bardzo cieszy – dodał „Lewy”.

 

Wszystko wraca do normy

W poprzedniej kolejce Borussia Dortmund została dogoniona przez monachijczyków, którzy zrównali się z nią punktami. BVB pozostała jednak liderem, bo miała minimalnie lepszy bilans bramkowy. Po minionym weekendzie proporcje wyraźnie się odwróciły. Piłkarze Niko Kovaca już drugi tydzień z rzędu dali swoim kibicom prawdziwy koncert. Tydzień temu wygrali w Moenchengladbach 5:1, a w sobotę zgnietli Wolfsburg w Monachium aż 6:0.

– Jestem bardzo zadowolony z tego występu. Ani razu nie byliśmy w tarapatach, a mogliśmy – i powinniśmy – zdobyć więcej goli. To było potwierdzenie ostatniego meczu z Gladbach, ale nic nie jest jeszcze wygrane – mówił po demolce Kovac.

 

Wolfsburg nie ma szczęścia do Bayernu i mimo tego, że na wiosnę znajduje się w dobrej formie, to w sobotę kompletnie nie było tego widać. Tak jak jesienią, „Wilki” zapomniały, jak się gra w piłkę, gdy naprzeciwko nim stanęli Bawarczycy. Wolfsburg jeszcze nigdy nie wygrał meczu w Monachium, a w Bundeslidze występował tam 21 razy. Rolę talizmanu podtrzymał natomiast Thomas Mueller, który strzelał gole w 87 spotkaniach ligowych – nie przegrał żadnego z nich.

 

Bayern wrócił do gry

Aż tylu powodów do optymizmu nie mieli piłkarze Borussii, którzy mocno wymęczyli się z dołującym w tym sezonie Stuttgartem. Kibice ponad godzinę musieli czekać na pierwszego gola, którego zdobył Marco Reus i to jeszcze po trafieniu z rzutu karnego. Po błędach w kryciu strefowym goście dość szybko wyrównali, ale później bramkę i asystę zanotował rezerwowy Christian Pulisic, dzięki któremu BVB ostatecznie zgarnęła komplet punktów, tracąc jednak fotel lidera – już oficjalnie.

Wygrana nie przyszła jednak bezproblemowo i to jest największy kłopot Borussii. Dortmundczycy znowu męczyli się z przeciwnikiem, znowu przeważali, ale nie byli w stanie tego przekuć na jakieś poważniejsze zagrożenie. Głębokie wycofanie i odpowiednia koncentracja obrony rywali to elementy, z którymi zawodnicy trenera Luciena Favre’a nie radzą sobie w ostatnich tygodniach. Jesienią nie robiło im różnicy z kim grają i jak ten ktoś się ustawia – po prostu wygrywali. Teraz w zespole tego polotu już nie ma i to jest największy kłopot sprawiający, że faworytem do tytułu jest teraz Bayern.

Piotr Tubacki

 

Fot. Pressfocus