Rodzina Płomienia podzieliła się chlebem

Choć czas nie stoi w miejscu, dawne gwiazdy milowickiego klubu nadal przeżywają swoje radości i smutki wyniesione z parkietu.


Tradycja spotkań wielkiego Płomienia narodziła się w 2014 roku przy okazji pamiętnych mistrzostw świata rozgrywanych w Polsce. – Mieliśmy bilety na mecze, ale z ust Wieśka Pawlika padł wówczas pomysł, by zaprosić byłych zawodników i zawodniczki na wspólne oglądanie tych mistrzostw. I tak po nitce do kłębka zebraliśmy grupę byłych siatkarek, siatkarzy, trenerów i działaczy – opowiada z przejęciem Janusz Kapka, były zawodnik, który wspólnie z Wiesławem Pawlikiem zorganizował pierwszy zlot dawnych gwiazd Płomienia.

To dziewicze spotkanie miało miejsce w restauracji DorJan, mieszczącej się w hali MOSiR w Sosnowcu-Zagórzu. Później nastąpiła przeprowadzka do Milowic, gdzie w przebudowanym obiekcie dawnego Płomienia można powspominać dobre czasy i… podzielić się chlebem.

– Pierwsze spotkania zaczęły się w Makowie Podhalańskim, gdzie mieszkam od 40 lat – wyjaśnia Krystyna Czajkowska-Rawska, dwukrotna brązowa medalistka olimpijska, która poprowadziła Płomień do 4 tytułów mistrzowskich. – Nasz znajomy, mieszkaniec Makowa, upiekł nam ogromny chleb z kółkami olimpijskimi w odpowiednich kolorach. Mamy nawet zdjęcie w albumie, jak dzielimy się tym chlebem. Tak było zawsze, razem dzielimy się sukcesami i kłopotami. Zawsze też przywożę chleb od znajomego na nasze spotkania – przyznaje 86-letnia legendarna trenerka Płomienia.

Jest chleb, lecz nie ma soli… Ale i z tym poradzili sobie w Milowicach. – Mamy za to smalczyk do tego chleba i to bardzo smaczny. Ten chleb jest pszenno-żytni, lecz receptura jego pieczenia to już tajemnica kuchni naszego przyjaciela. Młode pokolenie ma podtrzymywać dawne tradycje. Nowy Płomień gra w pierwszej lidze i bardzo liczę, że się odrodzi. Mamy trudne czasy, liczy się głównie komercja, ale ja wierzę w te dziewczyny. My nie grałyśmy ani o pieniądze, ani za pieniądze. Naprawdę nie wiem, jakbym się odnalazła w tym nowym świecie siatkówki – zasmuciła się pani Krystyna, rodowita sosnowiczanka, która nie tak dawno otrzymała honorowe obywatelstwo tego miasta.

Na tegoroczne spotkanie przyjechało około 50 osób. Zabrakło niestety mistrzów świata i mistrzów olimpijskich wywodzących się z Płomienia. Genialny rozgrywający Wiesław Gawłowski zginął 22 lata temu w wypadku samochodowym, Zbigniew Zarzycki nie uczestniczy w tym cyklicznym święcie, z kolei Włodzimierz Sadalski miał ważne obowiązki związane z Memoriałem Huberta Wagnera. Ten czwarty mistrz to Ryszard Bosek.

– Bardzo chciałem być, ale zostałem zaproszony do Krakowa, by komentować Memoriał Huberta Wagnera w Polsacie. A wiadomo, jak ważny był dla mnie Jurek Wagner, jak bliskie były jego relacje z drużyną – tłumaczy Bosek. – Warto przypominać o sukcesach Płomienia, który przecież zdobył Puchar Europy, zanim ZAKSA zaczęła wygrywać Ligę Mistrzów. To są różne pokolenia i mam bardzo miłe wspomnienia z wcześniejszych spotkań. A co do nieobecności Zbyszka Zarzyckiego, to nikogo na siłę nie można uszczęśliwiać – zaznacza Bosek, który w trakcie mistrzostw świata będzie gościem studia w Polsacie Sport.

Siatkarze Płomienia mają na koncie 2, a w zasadzie 3 tytuły mistrza kraju. Ten trzeci wywalczyli w 1996 roku, już jako Kazimierz-Płomień, po upadku klubu z Milowic. – W finale graliśmy z Legią Warszawa, a Robert Malicki zdobył 49 punktów. Jak na tamte czasy to były „rewelka”. Teraz to się już nie zdarza. Nasze spotkania to prawdziwe święto i trwa ono już 8 lat – przypomina Andrzej Urbański, który poprowadził „Kazików” do ostatniego mistrzostwa z ławki trenerskiej.


Na zdjęciu: „Rodzina Płomienia” od 8 lat spotyka się, by powspominać dawne dni chwały.

Fot. ArmagieDron