Rodzina ważniejsza niż piłka

 

– W końcu mogę nadrobić czas z moim małym synem – cieszy się Martin Konczkowski, piłkarz Piasta.

Początek roku przyniósł bardzo dobre informacje dla Konczkowskiego. Piast skorzystał z opcji przedłużenia kontraktu, a na świat przyszedł jego syn – Mikołaj.

Sportowo piłkarz najpierw musiał wykazać się dużą dozą cierpliwości. Stracona jesień z powodu urazu stawu skokowego sprawiła, że trudno było mu powrócić do składu drużyny.

Wiosną w meczach z Lechią i Cracovią „Konczi” pojawiał się jedynie w końcówkach spotkań. Wreszcie jednak udało mu się „wskoczyć” do wyjściowego składu w zwycięskich meczach z Arką Gdynia i Legią Warszawa.

Sam zawodnik prezentował się z meczu na mecz coraz lepiej i gdy wydawać by się mogło, że wszystko wróciło do zeszłosezonowej normy… rozgrywki przerwano z powodu epidemii koronawirusa.

– Coraz lepiej to wyglądało, ale… sprawy sportowe zeszły na dalszy plan i w tej chwili nie ma to na razie wielkiego znaczenia – mówi nam Martin Konczkowski.

Mała siłownia w domu

Piłkarz Piasta, podobnie jak inni koledzy, ma stawić się w klubie. Dalsze treningi jednak będą indywidualne. – Nie będzie tak, że spotkamy się wszyscy, mamy stawiać się w małych grupkach. Dostaniemy jedynie rozpiski ćwiczeń i gps-y, żeby trenerzy widzieli, co robimy i jak wygląda nasza kondycja.

Potem wracamy do domów, bo sytuacja jest dynamiczna w kraju i zagrożenie jeszcze nie minęło – wyjaśnia „Konczi. Jak więc wygląda i będzie wyglądało utrzymanie formy w domowym zaciszu?

– Do tej pory starałem się wychodzić na spacer do lasu z synem w wózku. Także biegałem. W domu można wykonywać całe zestawy ćwiczeń. Dostaliśmy takie od trenerów. Zaopatrzyłem się w sprzęt, m.in. w hantle, gumy. Pod względem fizycznym nie powinno być źle, bo da się utrzymać dobrą kondycję.

Wiadomo jednak, że będzie nam brakowało piłki, ale to teraz nie jest najważniejsze – dodaje pochodzący z Rudy Śląskiej zawodnik. Tematy futbolowe z jednej strony schodzą na dalszy plan, ale z drugiej całkowicie nie znikają.

– Każdy zastanawia się, jak będzie wyglądała przyszłość, kiedy wrócimy do grania. Myślę, że możemy wrócić w maju, może czerwcu… To jednak tylko przypuszczenia, staram się nad tym długo nie rozmyślać, bo nie mamy żadnego na to wpływu.

Czas dla żony i syna

Konczkowskiemu siedzenie w domu w ogóle nie przeszkadza. Ba, jest czymś, czego mu ostatnio brakowało w związku z zawodem piłkarza i wjazdami na mecze.

– Mój syn ma 2,5 miesiąca i w końcu mogę spędzić z nim dużo więcej czasu. Podczas pierwszych tygodni jego życia byłem na zimowych obozach w Kamieniu i Turcji, dlatego teraz mogą nadrobić stracony czas. To świetne sprawa, bo rodzina jest najważniejsza – mówi nam były zawodnik chorzowskiego Ruchu.

– Kompletnie nie przeszkadza mi to, że syn coraz mniej śpi. Czekam kiedy będzie coraz bardziej aktywny i będę z nim robił wiele kilometrów. Nie mogę się doczekać – mówi nam Martin Konczkowski.

Na zdjęciu: Forma Martina Konczkowskiego (z lewej) rosła, ale… teraz zeszło to na dalszy plan.