Rok od wielkich zmian w okręgówce

Piotr Tubacki

Sytuacja w sześciu okręgówkach województwa śląskiego od lat wygląda niezmiennie. Jedna grupa bielska łączy zespoły z południa regionu, z okolic Bielska-Białej, Skoczowa i Żywca. Druga obejmuje północ i szerokie okolice Częstochowy oraz Lublińca. Pozostałe cztery zajmują środek województwa, okolice Katowic i centrum aglomeracji, ale też Rybnik i Racibórz. Ligi liczą 16 lub 18 zespołów, a o tym kto gra gdzie, decyduje klucz geograficzny, czyli po prostu to, kto ma do jakich drużyn bliżej. Nadchodzący sezon będzie ostatnim w takiej formie.

Sezon przejściowy

ŚlZPN postanowił zostać przy sześciu okręgówkach, lecz od 2019 roku w skład każdej z nich będą wchodzić kluby tylko i wyłącznie z dwóch podokręgów. Sztywne pary prezentują się następująco: podokręg Bytom i podokręg Zabrze, Częstochowa i Lubliniec, Racibórz i Rybnik, Katowice i Sosnowiec, Bielsko-Biała i Tychy, Skoczów i Żywiec. Taka decyzja powoduje, że najbliższy sezon będzie sezonem przejściowym, w którym wyłonione zostaną składy nowych lig według zasad określonych w regulaminie.

Mówią one, że w ostatecznym rozrachunku wewnętrzne rankingi danych podokręgów okażą się istotniejsze niż miejsca zajęte w okręgówce. Nie dotyczy to oczywiście zwycięzców, którzy bezapelacyjnie zagwarantują sobie awans do IV ligi oraz drużyn, które spadną do klasy A przez zajęcie ostatniego miejsca w tabeli. Każda z sześciu „nowych” klas okręgowych ma w regulaminie określone, ile drużyn ze „starych” klas okręgowych wejdzie w ich skład, co prezentuje zamieszczona obok tabela. Liczba ta może zostać zmniejszona, jeśli ktoś z danego podokręgu spadnie z IV ligi i zajmie jedno z tych miejsc.

Bali się reakcji

Dlatego istotne będą rankingi wewnętrzne poszczególnych podokręgów, w których liczyć będzie się średnia arytmetyczna drużyn, czyli średnia liczba punktów zdobywanych na mecz. Dobrze pokazuje to przykład podokręgu katowickiego, który do „nowej” ligi dostarczy 8 zespołów, choć obecnie ma na tym szczeblu 11 przedstawicieli. Jeśli ktoś nie załapie się do tej liczby, spadnie do klasy A niezależnie od zajętego miejsca. Poczet drużyn z okręgówki z automatu zasilą też oczywiście kluby z klas A, które wywalczą awans – po jednym lub dwa kluby z ligi, w zależności od podokręgu.

– Baliśmy się reakcji klubów z Rybnika i Raciborza, których jest 23, z czego 7 zostanie zdegradowanych. Jednak gdy przedstawiliśmy założenia tej reformy, na sali pojawiły się głosy: „w końcu!”, „wreszcie będziemy wiedzieć, gdzie będziemy grać”. – mówił przewodniczący Wydziału Gier Śląskiego Związku Piłki Nożnej, pan Marek Gałuszka. Dla ŚlZPN celem reformy jest uniknięcie sytuacji, w których kluby przed rozpoczęciem sezonu nie wiedzą, w której z grup będą występować.

Gałuszka podał przykład zespołu LKS 1908 Nędza, prawie co rok zmieniającego ligę, w której występował. Zmiany mają też zapobiec sytuacji, w których niektóre kluby przed rozpoczęciem sezonu kierowały do Związku pisma z prośbą o przeniesienie do innej grupy lub też miały pretensje o to, że trafiły do takiej a nie innej grupy okręgówki. – Teraz drużyny będą wiedzieć od razu, do której grupy trafią – stwierdził Gałuszka.

Rankingi wewnętrzne

– Kluby mają teraz świadomość, że muszą patrzeć nie tylko na swoją ligę, ale też na to, jak grają drużyny z ich podokręgu – mówił Gałuszka. A może to doprowadzić do dziwnych sytuacji. Przykładem mogą być dwie ekipy z powiatu mikołowskiego należące do dwóch podokręgów – katowicki AKS Mikołów i tyska Fortuna Wyry – które w najbliższym sezonie będą rywalizować ze sobą w jednej lidze. Ci pierwsi, z racji przyszłej przynależności do „nowej” okręgówki Katowice-Sosnowiec, będą musieli zająć jak najlepsze miejsce w wewnętrznym rankingu swojego podokręgu, żeby załapać się do promowanej ósemki.

Tym drugim z kolei do gry w „nowej” okręgówce wystarczy po prostu utrzymanie, czyli zajęcie w najgorszym wypadku przedostatniego miejsca w lidze. Jest to spowodowane tym, że drużyn z podokręgu tyskiego i bielskiego jest na tyle mało, że nie muszą one patrzeć na wewnętrzne rankingi. Jeśli żadna z nich nie zaliczy bezpośredniego spadku (lub awansu), na pewno zagra w „nowej” klasie okręgowej. Dlatego w teorii Wyry mogą zostać w okręgówce, a Mikołów może z niej spaść, nawet jeśli zajmie wyższe miejsce od Fortuny. – Taka sytuacja jest teoretycznie możliwa, ale nie wydaje mi się, żeby zaistniała w praktyce – uważa Gałuszka.

Dyskusje wzbudza też sposób uzupełniania ligowego składu w sytuacji, gdy będzie brakowało zespołów i zajdzie potrzeba ich dokooptowania. – Ktoś może 15 lipca stwierdzić, że nie ma pieniędzy, zawodników i wycofuje się z rozgrywek. Wówczas obowiązują zasady zgodne z uchwałą PZPN-u i wtedy utrzymuje się najwyżej sklasyfikowany spadkowicz. Jeśli jednak nikt się nie wycofa, wszystkie rozgrywki dobiegną do końca, wszystko będzie w porządku, zgodnie z regulaminem i nie będzie żadnych problemów z licencjami itp., wtedy uzupełniamy drużynami z klasy A – tłumaczył Gałuszka. Spowoduje to, że będzie istniała szansa, że do okręgówki awansują drużyny, które zajęły nawet trzecie miejsce, co do tej pory się nie zdarzało.

Dodatkowe kilometry

Niektórzy byli zaskoczeni tym, że reforma stworzy pary bielsko-tyską oraz skoczowsko-żywiecką. Spowoduje to, że drużyny ze Skoczowa i Żywca będą musiały nadłożyć dodatkowych kilometrów, żeby wzajemnie do siebie dojechać i ominąć Bielsko-Białą, w którym nie będą grały żadnych meczów. Marek Gałuszka zdradził jednak, że taką chęć wyraziły same kluby.

– Moja propozycja była taka, żeby stworzyć grupy Tychy-Skoczów i Bielsko-Żywiec, co było dla mnie logiczne. Natomiast na spotkaniu z prezesami podokręgów oni jednoznacznie stwierdzili, że chcą takiego podziału jak w grupach młodzieżowych, czyli Tychy-Bielsko i Skoczów-Żywiec. To był ich wniosek. Kluby i zarządy podokręgów zadecydowały, żeby był taki podział.

– Pomysł tej reformy był najpierw konsultowany z prezesami podokręgów, którzy omówili to we własnym gronie. Spotkało się to ze zrozumieniem. Myślę, że jest to dobry kierunek i choć spowoduje to nieuniknioną degradację części drużyn, to w znaczący sposób unormuje to obecną sytuację. My jako Wydział Gier odpowiadaliśmy za zasady w regulaminie, natomiast sam pomysł wyszedł od prezesa Henryka Kuli. Zrobimy to radykalnie, ktoś zyska, ktoś straci, ale przynajmniej wszyscy będą mieli co do wszystkiego pewność – stwierdził Gałuszka.