Rok reprezentacji. Oś ciągle ta sama

 

Kiedy w grudniu 2018 roku wylosowano grupy eliminacji Euro 2020, to zdecydowana większość kibiców była zadowolona, choć nie brakowało głosów sceptycznych. Które były spowodowane tym, w jakim stylu rozpoczął pracę na stanowisku selekcjonera naszej drużyny narodowej Jerzy Brzęczek.

Przypomnijmy, że trener, który posadę objął po lubianym przez rodzimych fanów Adamie Nawałce, z pierwszych sześciu meczów, jeszcze w 2018 roku, na stanowisku nie wygrał ani jednego. Na marne były tłumaczenia, że cztery z tych spotkań, w ramach Ligi Narodów, graliśmy z Włochami i Portugalią, czyli z zespołami prezentującymi najwyższy europejskich poziom.

Fachowcy zaczęli snuć teorie o tym, że „biało-czerwoni” stracili gen wygrywania, który – pomimo niepowodzenia na mundialu w Rosji – miała drużyna Nawałki. Że Brzęczek gra nijak i chodzi mu w pierwszej kolejności o to, aby nie stracić. Choć i tak nie zawsze wychodzi…

To nie był czas eksperymentów

W takiej atmosferze nasz zespół rozpoczynał kwalifikacyjną kampanię do Euro 2020, bo, co warto od razu podkreślić, w 98-letniej historii naszej reprezentacji po raz pierwszy nasz zespół narodowy – na przestrzeni 12 miesięcy, rozgrywał wyłącznie mecze o stawkę i nie wziął udziału w ani jednym spotkaniu towarzyskim.

Premierowe zwycięstwo dla Brzęczka przyszło w najlepszym możliwym momencie, czyli już w pierwszym eliminacyjnym spotkaniu, ale mimo iż po czterech meczach mieliśmy na swoim koncie komplet punktów, to stylem gry nikt zachwycony nie był. Wprawdzie wydawało się, że przełomowym dla zespołu było efektowne zwycięstwo nad Izraelem, ale nie stało się tak, że zespół zaczął grać pięknie dla oka.

Niemniej jednak widać było, że u Brzęczek – w końcu – zaczyna kierować się jakąś logiką, która ostatecznie doprowadziła nas do awansu na Euro 2020. Kiedy, po pokonaniu Macedonii Północnej, promocja na mistrzostwa Europy była już pewna, selekcjoner odniósł się do tego, co przed nami. Powiedział, że najbliższy okres – już do samego turnieju – nie będzie czasem na eksperymenty. Te słowa śmiało można było odnieść do tego, co działo się w naszej drużynie wcześniej. Trener nie był bowiem w tym roku skory do eksperymentów. Raczej trzymał się sprawdzonych rozwiązań. Tych, które wykształciły się w naszej drużynie jeszcze za czasów Nawałki.

Piątek jednak wygranym

Dowody? W 2019 roku zagrało w reprezentacji Polski 27 zawodników. To dużo czy mało? Z jednej strony sporo, ale kiedy przyjrzymy się ilości możliwych do rozegrania minut, to okazuje się, że wcale nie. Otóż tylko 10 piłkarzy osiągnęło barierę 450 minut, czyli zagrało przez połowę dostępnego w 10 spotkaniach czasu gry.

Taka kwota zawodników, to najlepszy dowód na to, że Jerzy Brzęczek postanowił zaufać wybranej grupie zawodników. I możemy mówić o czymś w rodzaju trzonu jego zespołu. Co zrozumiałe musiało dojść do pewnych personalnych przesunięć względem drużyny Nawałki. Łukasza Piszczka, którego w tym roku oficjalnie pożegnaliśmy, zastąpił na prawej obronie Tomasz Kędziora.

Jan Bednarek, na środku defensywy, zastąpił Michała Pazdana. Na lewej flance defensywy pierwszym wyborem był Bartosz Bereszyński, a kiedy był kontuzjowany zastępował go Arkadiusz Reca. Tym, który nieźle zadomowił się w projekcie Brzęczka był Mateusz Klich. I – rzecz jasna – Krzysztof Piątek, którego – mimo wszystko – można uznać jednym z największych tego roku w reprezentacji Polski. To jego gole w pierwszych kwalifikacyjnych meczach – szczególnie trafienia z Austrią i Macedonią Północną, które dały nam zwycięstwo, a także otwierający mecz gol z Izraelem, okazały się golami ogromnej wagi.

Trzon z trzydziestolatków

Wymienieni wyżej zawodnicy wcześniej grali w reprezentacji. Część z nich nawet u Adama Nawałki. A kibiców zawsze interesuje to, kiedy w zespole pojawia się ktoś nowy. I na pewno pozytywnym pod tym względem zjawiskiem był „transfer” trójki zawodników z reprezentacji młodzieżowej, dzięki której w czerwcu przeżywaliśmy wielkie emocje podczas młodzieżowego Euro.

Z najlepszej strony pokazał się Sebastian Szymański i z tego możemy być zadowoleni, bo… starzeją się nam skrzydła. Przecież Kuba Błaszczykowski zaliczył w tym roku tylko 67 minut z orłem na piersi. Niemniej jednak inni doświadczeni zawodnicy pokazali, że to na ich barkach spoczywają losy reprezentacji. Oś zespołu nie uległa bowiem zmianie.

Rozpoczynając od bramkarzy, bo tu nie ma znaczenia, który z nich stoi między słupkami. Wojciech Szczęsny czy Łukasz Fabiański. Dalej jest Kamil Glik, przed nim Grzegorz Krychowiak, Piotr Zieliński i Robert Lewandowski, a z boku wspiera Kamil Grosicki. O tym, jak ogromny wpływ na reprezentację Jerzego Brzęczka mają wymienieni zawodnicy niech świadczy liczba. Sześciu z siedmiu wymienionych rozegrało już ponad 50 meczów w kadrze.

W sumie ilość występów kształtuje się na poziomie 476 gier, co daje średnią dokładnie 68 meczów na jednego zawodnika. I to właśnie doświadczenie, w głównej mierze dało to, na co czekaliśmy, czyli awans na mistrzostwa Europy. Niepokoić może jednak średnia wieku. Która, u wymienionych piłkarzy, wynosi dokładnie 30 lat.

 

Na zdjęciu: Najważniejszy obrazek tego roku reprezentacji Polski. Robert Lewandowski, niejako tradycyjnie, poprowadził nas do awansu na wielki turnieju.

 

Czy wiesz, że…

  • Osiem zwycięstw, jakie odniosła nasza reprezentacja w 2019 roku, to najlepszy wynik od 2008 roku. Z tą różnicą, że wówczas reprezentacja Polski rozegrała aż 17 spotkań. Dlatego porównywalną skuteczność, czyli 80 procent wygranych meczów, nasz zespół odnotował po raz ostatni w 2005 roku, kiedy to wygrał 11 z 14 meczów (78,6 procent zwycięstw). Wyższą, stuprocentową skuteczność reprezentacja Polski osiągnęła jedyny dwa razy w historii w 1930 i 1932 roku, ale wówczas rozegrała, i wygrała, odpowiednio zaledwie dwa i cztery spotkania.
  • Pięć straconych przez reprezentację Polski bramek w tym roku, to najlepszy wynik od 1979 roku, kiedy to również rywale strzelili nam pięć goli. Mniej bramek nasz zespół, po raz ostatni, stracił w roku 1955, ale rozegrał wówczas zaledwie trzy spotkania. Jeżeli chodzi o ilość strzelonych goli, to „biało-czerwoni” zdobyli o dwie bramki więcej, niż w 2018, tyle samo, ile w 2017 i uzyskali o cztery trafienia mniej, aniżeli w 2016 roku.
  • Dwóch zawodników osiągnęło w tym roku barierę 50 występów w reprezentacji Polski. Tymi piłkarzami byli Piotr Zieliński i Łukasz Fabiański. Do Klubu Wybitnego Reprezentanta, przekraczając granicę 60 spotkań, wstąpił Grzegorz Krychowiaka, a barierę 70 gier w „biało-czerwonych” barwach osiągnęło dwóch kolejnych zawodników. Kamil Glik i Kamil Grosicki.
  • To był dwunasty rok kalendarzowy z rzędu, który Robert Lewandowski zakończył z przynajmniej jednym golem w reprezentacji Polski. Jego sześć trafień, to wynik taki sam, jaki uzyskał w 2010 roku. Trzy razy w historii był skuteczniejszy (2015 – 11, 2016 – 8 i 2017 – 9). 61 bramek „Lewego” w kadrze, to ósmy w historii wynik wśród europejskich strzelców narodowych reprezentacji. Więcej goli zdobyli: Cristiano Ronaldo (99), Ferenc Puskas (84), Sandor Kocsics (79), Miroslav Klose (71), Gerd Mueller, Robbie Keane (po 68) i Zlatan Ibrahimović (62).
  • Po raz piąty w XXI wieku reprezentacja Polski zakończyła rok z zaledwie jedną porażką na koncie. Poprzednio było tak w 2001 roku, a także w latach 2014-16. Dla porównania w 2018 roku przegraliśmy aż sześć spotkań. Pięć razy, w latach zamierzchłych, udało się nie przegrać meczu w roku kalendarzowym, ale wówczas reprezentacja rozegrała maksymalnie cztery mecze na przestrzeni 12 miesięcy.

Liczby

376 407 – TYLU KIBICÓW obejrzało 10 spotkań reprezentacji w tym roku. Najwięcej fanów zasiadło na trybunach Stadionu Narodowego podczas meczu z Izraelem, a najmniej oglądało starcie z Łotwą. Zdecydowanie wyższą frekwencją cieszyły się mecze rozgrywane w Warszawie. Ze względu na pojemność naszego flagowego obiektu. Na wspomnianym spotkaniu z Izraelczykami odnotowano trzecią najwyższą frekwencję w historii tego obiektu podczas meczu reprezentacji Polski.

838 – TYLE ROZEGRANYCH oficjalnych meczów międzypaństwowych ma reprezentacja Polski na zakończenie 2019 roku. Nasz zespół narodowy wygrał 366 spotkań, odnotował 206 remisów i poniósł 266 porażek. Strzelił 1432 bramki, a stracił 1129 goli.

3 – TYLU PIŁKARZY zadebiutowało w tym roku w reprezentacji Polski w 2019 roku. W meczu z Austrią u siebie pierwszy mecz w kadrze rozegrał Sebastian Szymański. W starciu przeciwko Słowenii na wyjeździe z orłem na piersi debiutował Krystian Bielik, a ze Słoweńcami u siebie pierwsze minuty w dorosłej reprezentacji zaliczył Kamil Jóźwiak. Na zakończenie 2019 roku na honorowej liście reprezentantów znajdują się 942 nazwiska. W 2018 roku w kadrze debiutowało dziewięciu, a rok wcześniej sześciu piłkarzy.

19 – NA TAKIM MIEJSCU w rankingu FIFA reprezentacja Polski zakończyła rok 2019 i jest to najwyższe miejsce, jakie w tym roku udało się naszej drużynie osiągnąć. Przez cały rok „biało-czerwoni” oscylowali na granicy drugiej i trzeciej dziesiątki. Najniższą pozycję zajmowali w rankingu sierpniowym, kiedy to plasowali się na 22 pozycji. Przypomnijmy, że najwyższe w historii, piąte miejsce nasz zespół zajmował w sierpniu 2017 roku. W listopadzie 2013 „biało-czerwoni” plasowali się dopiero na 78. pozycji.

79 – TYLE SPOTKAŃ, po zakończeniu 2019 roku, rozegrała reprezentacja Polski odkąd prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej jest Zbigniew Boniek. W ostatnim meczu roku, przeciwko Słowenii, „biało-czerwoni” odnieśli jubileuszowe, 40 zwycięstwo za kadencji „Zibiego”. Ponadto 21 spotkań zremisowali i ponieśli 18 porażek. Co ciekawe pierwszy mecz w 2020 roku będzie 80 spotkaniem za prezesury Bońka, a jako piłkarz rozegrał on dokładnie tyle spotkań w reprezentacji Polski.