Romuald Szukiełowicz: To nie są przelewki

Rozmowa z Romualdem Szukiełowiczem, byłym trenerem min. Śląska Wrocław, Pogoni Szczecin, Lecha Poznań, Lechii Gdańsk.


Ile procent szans na utrzymanie w ekstraklasie daje pan Śląskowi Wrocław?

Romuald SZUKIEŁOWICZ: – W tej rozgrywce – moim zdaniem – liczą się już tylko dwie drużyny: Śląsk i Wisła Płock. Biorąc pod uwagę fakt, że w najbliższej kolejce „Nafciarze” zmierzą się z Rakowem Częstochowa, stawiam fifty-fifty, czyli 50 na 50 procent.

Dlaczego aż tyle, albo może – tylko tyle?

Romuald SZUKIEŁOWICZ:- Śląsk w niedzielę podejmie Miedź. Legniczanie mają słabą obronę, wystarczy tylko spojrzeć na tabelę. Ale z przodu radzą sobie nie najgorzej, w ostatnim meczu z Pogonią walczyli, stwarzali groźne sytuacje do zdobycia bramki, strzelali gole. To nie będą przelewki, takie derby Dolnego Śląska. Potem wrocławian czeka wizyta na Łazienkowskiej, więc trzymam się wersji pół na pół.


Czytaj także:


A jakie były proporcje w pańskim rankingu przed sobotnim meczem Śląska z Wisłą Płock?

Romuald SZUKIEŁOWICZ:- Nie będę ściemniał – stawiałem 20 na 80 procent.

Przed rozpoczęciem bieżącego sezonu spodziewał się pan, że drużyna z Oporowskiej będzie miała aż takie kłopoty?

Romuald SZUKIEŁOWICZ:- W poprzednim sezonie też nie było lekko, praktycznie do ostatniej kolejki ważyły się losy zespołu. Sądziłem jednak, że w klubie wyciągnięto wnioski z tej bolesnej lekcji i że Śląsk będzie się kręcił w okolicach 8-10 miejsca. Wprowadzono do kadry kilku młodych chłopaków, myślałem, że ograją się i wniosą do drużyny powiew świeżości. Przyznaję uczciwie, że nie spodziewałem się, że będą aż takie kłopoty z utrzymaniem. Byłem wręcz przekonany, że z tego się „wymiksują”.

Gdzie – pańskim zdaniem – pies został pogrzebany, tzn. kto jest winien zapaści drużyny?

Romuald SZUKIEŁOWICZ:- Nie jestem wewnątrz klubu, więc o wielu rzeczach dowiaduję się z mediów, prasy, lokalnej telewizji, internetu. W świetle późniejszych wydarzeń cały czas zastanawiam się, czy celowe i sensowne było odsunięcie od prowadzenia zespołu Jacka Magiery. Padły zarzuty, że zespół nie dociera się, ale czy ta zmiana naprawdę była konieczna?

Co się tyczy obecnego kryzysu, wydaje mi się, że zespół został niezbyt dobrze przygotowany do rundy wiosennej. Dla mnie trzydniowy wyjazd w góry był bezsensowny. Zawodnik musi być cały czas przyzwyczajony do intensywnej pracy, a nie tylko od czasu do czasu. Tej intensywności w poczynaniach piłkarzy Śląska nie widziałem, podobnie jak chęci „umierania” za drużynę.

Zgodnie z bilansem finansowym w 2022 roku Śląsk był stratny ponad 20 mln zł. Gdzie szukać przyczyn tej zapaści? Piłkarze byli przepłacani?

Romuald SZUKIEŁOWICZ:- Jeżeli takie informacje przeciekają nie tylko do dziennikarzy, ale w ogóle do przestrzeni publicznej, to coś musi być nie tak. Poza tym w takiej sytuacji każdy piłkarz zastanawia się, co dalej, czy zapłacą mi w terminie itp. Nie mówię, że te informacje miały wpływ na postawę zawodników na boisku, ale mogły mieć.

Romuald Szukiełowicz
Romuald Szukiełowicz martwi się o los Śląska Wrocław, w którym był piłkarzem i trenerem. Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus

Lekiem na całe zło mogą być zmiany właścicielskie?

Romuald SZUKIEŁOWICZ:- Uważam, że tak. Prywatny właściciel, ze wspomaganiem i życzliwym poparciem władz miasta, powinien wyprowadzić klub na prostą.

Podobno w zaawansowanym stadium są rozmowy z nowymi, potencjalnymi inwestorami, którzy są zainteresowani zakupem akcji Śląska. Chodzi o fundusze inwestycyjne, które posiadają udziały w innych europejskich klubach za granicą. W tej chwili nie wiadomo, o którego inwestora konkretnie chodzi. Nowym inwestorom ponoć obojętne jest, czy Śląsk opuści szeregi ekstraklasy, czy też w niej zostanie. Rzekomo mają dokładnie opracowany długofalowy plan na to, jak powinien funkcjonować klub. Opracowane zostały już warunki sprzedaży klubu. Władze Wrocławia chcą zapewnić sobie mniejszościowe udziały w spółce, a nowy inwestor nie będzie mógł zmienić nazwy klubu oraz przenosić go do innego miasta. Co pan ma do powiedzenia w tej sprawie?

Romuald SZUKIEŁOWICZ:- Być może władze Wrocławia znalazły tzw. złoty środek, to iście salomonowe rozstrzygnięcie. Nie można zmienić nazwy klubu, ani „wyprowadzić” go z Wrocławia, Jestem bardzo ciekaw, jak sytuacja się rozwinie. Czas ucieka, a nie ma go za wiele.

Przejdźmy od innego klubu, w którym kiedyś pan pracował. W poprzednim sezonie Lechia Gdańsk wywalczyła sobie przepustkę do europejskich pucharów, teraz spadła z hukiem z ekstraklasy. Jest pan zaskoczony takim obrotem sprawy?

Romuald SZUKIEŁOWICZ:- To dla mnie bardzo duże zaskoczenie, największa sensacja kończącego się sezonu. To niemożliwe, by piłkarze z dnia na dzień zapomnieli grać w piłkę. Moim zdaniem, obserwatora z zewnątrz, był podział w drużynie, konflikty między zawodnikami. A jak są konflikty w szatni, to po prostu nie ma drużyny. I nic nie można z tym zrobić.

W czym upatruje pan przyczyn tej nieoczekiwanej zapaści, tak drastycznego obniżenia lotów? Przecież futbol to nie wiersz, żeby go zapomnieć, a większość piłkarzy z poprzedniego sezonu dalej grała w Lechii.

Romuald SZUKIEŁOWICZ:- Powtórzę jeszcze raz – w zespole nie było chemii, nie tylko pomiędzy samymi zawodnikami. „Żonglerka” trenerami też nie wyszła klubowi na zdrowie, a angaż Davida Badii to… Lepiej, żebym nie kończył tego zdania, bo nie chcę nikogo obrazić. Podobno były opóźnienia z terminowym regulowaniu pensji, a to na pewno nie sprzyja dobrej atmosferze w zespole i nie pomaga w osiąganiu dobrych wyników.

Dla mnie wspólnym mianownikiem dla Lechii Gdańsk i Śląska było tzw. zatrucie pucharami. Piłkarze tych zespołów po prostu popadli w samozadowolenie, zgubiła ich nadmierna pewność siebie. Zgadza się pan z postawioną przeze mnie tezą?

Romuald SZUKIEŁOWICZ:- Czwarte miejsce i awans do europejskich pucharów przed dwoma laty to był dla Śląska wynik ponad stan, na wyrost. Zespół nie był personalnie przygotowany do gry w pucharach, powiedzmy to sobie szczerze. Lechia miała piłkarzy o wyższych umiejętnościach, ale rozbiła się od wewnątrz. Potencjał ludzki miała bowiem bardzo duży, o wiele większy niż drużyna z Wrocławia.

Jest pan zaskoczony „rozwodem” trenera Marka Papszuna z Rakowem Częstochowa?

Romuald SZUKIEŁOWICZ:- Oczywiście. To ogromne zaskoczenie, nie tylko dla mnie. A pan nie był zaskoczony zakończeniem współpracy trenera z mistrzem Polski? Nie wiem, co zadecydowało o takim rozwiązaniu, może perspektywa pracy w dobrym, zagranicznym klubie? Decyzja jest tym bardziej zaskakująca, że trener Papszun rozstał się z Rakowem po siedmiu latach pracy, w momencie największego sukcesu drużyny. A może po prostu był już wypalony psychicznie? Tego nigdy się nie dowiemy, o ile po czasie zainteresowany sam nie uchyli rąbka tajemnicy.

Myśli pan, że w nowym sezonie pod wodzą bardzo młodego szkoleniowca, jakim jest Dawid Szwarga, drużyna spod Jasnej Góry zdoła nawiązać do sukcesów poprzednika?

Romuald SZUKIEŁOWICZ:- Przede wszystkim to nie trenerzy grają, tylko piłkarze. Aleksandar Vuković przed kilkoma dniami powiedział w telewizji, że cały czas był gotowy na przejęcie Legii, powierzenie mu opieki nad pierwszym zespołem nie było więc dla niego zaskoczeniem. W końcu nim przejął stery drużyny, współpracował z kilkoma trenerami o mniej lub bardziej uznanych nazwiskach. Staże u dobrych trenerów jeszcze nikomu nie zaszkodziły, a wręcz pomogły.

Trener Marek Papszun na pewno jest dobrym szkoleniowcem, więc jeżeli Dawid Szwarga był pilnym uczniem, to powinien sobie dać radę. Nie potrafię jednak przewidzieć, czy od razu wskoczy w buty swojego poprzednika i powtórzy jego sukcesy. To będzie zależało od wielu czynników, ale gdybym miał obstawiać, to na znaczące sukcesy będzie musiał trochę poczekać.

W ekstraklasie pracuje w tej chwili tylko trzech trenerów, którzy przekroczyli 60. rok życia. Są to Jacek Zieliński, Jan Urban i Waldemar Fornalik. To sygnał, że doświadczeni szkoleniowcy idą w odstawkę?

Romuald SZUKIEŁOWICZ:- Nie wiem, bo nie jestem prezesem klubu i nie zatrudniam szkoleniowców. Często zastanawiam się, dlaczego doświadczeni trenerzy mają niższe notowania niż tzw. młodzi, gniewni? Dla mnie jest to chore. W klubach zagranicznych szkoleniowcy po sześćdziesiątce są szanowani, mają „wzięcie”. Mają dużą wiedzę, mnóstwo doświadczenia i są zdrowi psychicznie.

Młodość nie jest gwarantem sukcesów. Weźmy przykład pierwszy z brzegu – Miedź Legnica spadła z ekstraklasy, chociaż prowadził ją najpierw Wojciech Łobodziński, który w ubiegłym roku skończył dopiero 40 lat, a jego następca Grzegorz Mokry jest młodszy od niego. Z zainteresowaniem będę śledził poczynania i dokonania młodych trenerów, takich jak Dawid Szulczek, Kamil Kuzera, Adrian Siemieniec, czy wspomniany już wcześniej Dawid Szwarga,


Na zdjęciu: Piłkarze Śląska Wrocław (na zdjęciu Michał Rzuchowski) cały czas balansują na krawędzi przepaści.

Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.