Rostkowski: Presja mnie nie paraliżuje

Do ROW-u Rybnik trafił pan przed rokiem z „castingu”. Czemu wówczas zdecydował się pan na udział w tych młodzieżowych test-meczach?
Michał ROSTKOWSKI: – To naprawdę było bardzo fajne doświadczenie. Dowiedziałem się, że w Rybniku organizowane są takie testy, więc postanowiłem spróbować. Zagrałem w dwóch spotkaniach sparingowych z zespołami z Rybnika, z roczników 2000 i 2001. W drugim, który mój zespół wygrał 3:0, strzeliłem dwa gole. Zostałem zauważony i w styczniu ubiegłego roku podpisałem z ROW-em kontrakt do 30 czerwca 2021 roku.

Pamięta pan swój debiut w zespole seniorów ROW-u? I jak go pan wspomina?
Michał ROSTKOWSKI: – Pamiętam doskonale. To była ostatnia kolejka II ligi zeszłego sezonu. Graliśmy na wyjeździe ze Zniczem Pruszków, a ponieważ mieliśmy już zapewnione utrzymanie, trenerzy chcieli nas „podciągnąć” w klasyfikacji Pro Junior System. W podstawowej jedenastce zagrało wtedy dziewięciu, a może nawet dziesięciu młodzieżowców. Przegraliśmy 0:3, ale nasza gra wyglądała nieźle. Ja za swój występ usłyszałem wiele pochlebnych opinii i ciepłych słów.

Który ze strzelonych do tej pory goli dał panu większą satysfakcję – ten z Radomiakiem (2:2), czy ten w ostatnią sobotę z Widzewem (1:1)?
Michał ROSTKOWSKI: – Mimo wszystko ten z Widzewem, bo na trybunach zasiadło ponad 17 tysięcy widzów. Ta bramka padła bardzo szybko, bodajże w 18 sekundzie, a mecz – co tym bardziej jest warte podkreślenia – rozpoczynali rywale. Gol z Radomiakiem również dał mi dużo radości, bo przegrywaliśmy już 0:2 i po moim strzale złapaliśmy z przeciwnikiem.

Trafił pan kiedyś do siatki szybciej niż ostatnio w Łodzi?
Michał ROSTKOWSKI: – Są rozbieżności, czy była to 16 sekunda, czy „dopiero” 18 (śmiech)… W każdym razie jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się strzelić gola tak szybko. Gdy grałem w drużynach juniorów, to trafiałem do siatki przed upływem 5 minut, ale nie tak błyskawicznie, jak w ostatnim spotkaniu.

W Łodzi mogliście wygrać, gdyby w końcówce Mateusz Mazurek podał piłkę do Przemysława Brychlika, a nie sam kończył akcję strzałem. Wracaliście zatem przygnębieni, mając świadomość zmarnowanej szansy, czy zadowoleni, bo wywieźliście punkt z „jaskini lwa” i stadionu murowanego kandydata do awansu?
Michał ROSTKOWSKI: – Pod sam koniec odczuwaliśmy niedosyt, bo zdawaliśmy sobie sprawę, że mogliśmy zdobyć 3 punkty. Potwierdziła to zresztą analiza. Z drugiej strony, nie wolno zapominać, że graliśmy z liderem, więc zdobyty w tym spotkaniu punkt może się w ostatecznym rozrachunku przydać. Oczywiście nie jesteśmy minimalistami. W każdym meczu walczymy o zwycięstwo i tak będzie do końca sezonu.

W rundzie jesiennej większość meczów rozpoczynał pan na ławce rezerwowych, chociaż w kilku zagrał od pierwszej minuty. Teraz trener Jacek Trzeciak obdarzył pana zaufaniem i wskoczył pan do podstawowej jedenastki. To znaczy, że teraz jest pan dużo lepszym piłkarzem?
Michał ROSTKOWSKI: – Wydaje mi się, że to wszystko jest kwestią mojej aklimatyzacji w zespole. Na pewno przez tych kilka miesięcy nabrałem doświadczenia, lepiej poznałem taktykę zespołu i wiele innych niuansów. Trener to zauważył i postanowił dać mi szansę, z czego bardzo się cieszę.

Wasza sytuacja w tabeli – oględnie mówiąc – nie jest ciekawa, bo ją zamykacie. Jak pan sobie radzi z presją?
Michał ROSTKOWSKI: – Dla nas każdy mecz jest „o życie” i wszyscy jesteśmy tego świadomi. Nasze położenie nas jednak nie paraliżuje, nie „wiąże” nóg. Każdy z nas doskonale zdaje sobie sprawę, że gra pod presją. Wiem, że w takiej sytuacji muszę spokojniej spojrzeć na kolejne spotkania, zachowywać chłodną głowę, skupić się wyłącznie na grze i przykładać na treningach.

Chcąc myśleć o ucieczce ze strefy spadkowej, najbliższy mecz z Błękitnymi Stargard musicie bezwzględnie wygrać. Wiecie już, jak zaskoczyć przeciwnika?
Michał ROSTKOWSKI: – Trener Jacek Trzeciak dawkuje nam informacje o najbliższym rywalu, powiedział w jakim gra ustawieniu, jakie są jego silniejsze i słabsze strony. Im bliżej sobotniego spotkania, tym tych informacji będzie więcej i liczę, że znajdziemy sposób na to, by punkty zostały w Rybniku.

 

Na zdjęciu: Michał Rostkowski (na pierwszym planie) ma coraz silniejszą pozycję w rybnickim zespole.