ROW 1964 Rybnik. Coraz więcej serca

Mimo wielu problemów młodzież ROW-u 1964 Rybnik dzielnie walczy o utrzymanie w III lidze. Dziś o 16.00 zagra w Tarnowskich Górach z Gwarkiem.


Kończąc rundę jesienną liczyli się z tym, że zmuszeni będą wycofać się z rozgrywek. Mimo problemów finansowych zimą stworzyli jednak nową, młodą drużynę, która w rundzie rewanżowej na razie spisuje się świetnie.

W czterech meczach wywalczyła 7 punktów, zdobyła też Puchar Polski podokręgu Rybnik i ma na koncie 4 wygrane z rzędu – w lidze z Foto-Higieną Gać (2:1) i Stalą Brzeg (2:1) oraz w PP z Decorem Bełk (2:1) i Odrą Wodzisław (3:2). Rybniczanie zasługują na słowa uznania.

Futbol to lubi

– Takiej serii nie mieliśmy już od dobrych kilku lat – uśmiecha się trener Roland Buchała. – Mamy całkiem odmienioną drużynę, opartą na młodzieży, którą cechuje charakter i duch walki. To ambitny, walczący do samego końca zespół. Aż przyjemnie patrzy się na to, że nikt się nie poddaje.

W środowym finale Pucharu Polski z Odrą Wodzisław przegrywaliśmy już 0:2, mogliśmy zwiesić głowy, poddać się i czekać na egzekucję, ale nikt tego nie zrobił i boisko nagrodziło nas za walkę do samego końca. Po bramce na 2:2 nie myśleliśmy, by przetrwać do karnych, a od razu ustawiliśmy piłkę na środku, by dążyć do zwycięstwa – dodaje Buchała.

Metamorfoza ROW-u jest o tyle zaskakująca, że wiosnę zaczął od cennego 0:0 w Bielsku-Białej z Rekordem, ale po nim przyszła rozczarowująca porażka 2:4 z Polonią Nysa, czyli jednym z ligowych outsiderów i rywali w walce o utrzymanie. – Po tym meczu wyciągnęliśmy właściwe wnioski. Prowadziliśmy 2:0, graliśmy swoją piłkę, a nagle zaczęliśmy zmieniać, co nie powinno się zdarzyć.

Porozmawialiśmy sobie w szatni i ustaliliśmy, że musimy trzymać się jednego rytmu, jednej taktyki i ustawienia. Zawodnicy tego teraz pilnują. Wiemy, że nie mamy się czego bać. Z każdym możemy przegrać, z każdym wygrać. W ostatnich czterech meczach nie zawsze byliśmy lepsi, ale zawsze walczący i oddający na boisku serce, a futbol lubi, gdy się mu poświęcasz – podkreśla szkoleniowiec ROW-u.

Już ich skreślili

Przewaga rybniczan nad strefą spadkową wynosi dziś 3 punkty. W eter został wysłany sygnał, że ten młodziutki zespół jest w stanie się utrzymać. – Po porażce z Nysą zostaliśmy już skreśleni. Mówiono, że nie mamy najmniejszych szans, a zaskoczyliśmy wszystkich. W poprzedniej rundzie na papierze nasz skład był zdecydowanie mocniejszy, ale nie miał tyle serca. Teraz nie grają u nas tak znani zawodnicy jak Spratek czy Wodecki, ale chłopaki będący dopiero do oszlifowania oddają serce na boisku, czego trochę jesienią brakowało.


Czytaj jeszcze: Dwunastu przeciwko jedenastu na boisku!

Mam nadzieję, że w kolejnych meczach też będziemy punktować, bo w naszej sytuacji każdy punkt jest cenny. Nie chcę jednak składać żadnych deklaracji, obietnic. Zwycięstwa to bardzo dobry bodziec do dalszej pracy, lecz nie można się tym zachwycić i być buńczucznym. Musimy dalej pracować z głowami wysoko uniesionymi, ale i pokorą. W piłce trudno do czegoś dojść, a łatwo coś stracić – zaznacza Roland Buchała.

Choć szkoleniowiec dysponuje ograniczonym polem manewru, to problemów nie ubywa. Z powodu kontuzji na jakiś czas wypadli Piotr Pacholski i Aleksander Folmert, z kolei Łukasz Krakowczyk z powodów zawodowych kończy grę w piłkę. – Tracimy bardzo wartościowego napastnika… Kilku zawodników pauzuje za kartki, dlatego w sobotę pojedziemy do Tarnowskich Gór w trzynastu, z czego tylko dwóch zawodników będzie doświadczonych. Reszta to młodzieżowcy, juniorzy. W innych III-ligowcach też grają młodzi, z roczników 2000 czy 2001. My mamy takich z 2003, 2004, 2005 – zwraca uwagę trener ROW-u.

Niewielkie koszty

Dyskutując o rybnickim klubie nie sposób nie poruszać też wątków organizacyjno-finansowych. – Budżet na drużynę został maksymalnie ograniczony, ale prezes Frystacki robi wszystko, by wypłaty były na bieżąco. To, na co byli umówieni zawodnicy czy trenerzy, w tym roku wpływa. Zarząd, z panami Frystackim, Garlewskim i Kawką, staje na wysokości zadania. Mamy teraz trochę spokoju. Okazuje się, że poszukiwania młodzieży, czerpanie z akademii, też daje efekty.

Nie ma dużych kosztów, mamy chyba najniższy budżet w tej lidze, a potrafimy walczyć. Wierzę, że teraz zarząd będzie w stanie ten klub poukładać. Mamy też nadzieję na nagrodę z Pro Junior System. Ruch Chorzów niedawno chwalił się, że kończył mecz ośmioma młodzieżowcami. My taką liczbą zaczynamy… Jest duże zainteresowanie, chłopaków przyjeżdżają oglądać kluby z ekstraklasy, a skoro w III lidze gra zawodnik z rocznika 2005 (Olaf Sobik – dop. red.), to pobijamy nasz rekord. Bartek Slisz debiutował w II lidze, mając 16 lat. Teraz w najwyższych polskich ligach nie ma jeszcze chłopaków z 2005 rocznika.

Czytałem na „Weszło” wielki artykuł o Lechii Dzierżoniów, która wypromowała Krzysztofa Piątka i Jarosława Jacha. My wypuszczamy kogoś w świat co pół roku. Sebastian Musiolik gra we Włoszech, Bartek Slisz jest w reprezentacji, Dawid Niedźwiedzki w Legii Warszawa, Marcel Vasil poszedł do Niecieczy… A to tylko najświeższe przykłady, świadczące, że wykonujemy dobrą robotę i powinno być o nas trochę głośniej – podkreśla trener Buchała.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus