ROW 1964 Rybnik. Kłody pod nogami

Po porażce u siebie z Polonią Nysa ROW 1964 Rybnik znalazł się w strefie spadkowej.


Gdyby ROW Rybnik rozstrzygnął na swoją korzyść ostatni mecz z Polonią Nysa, zajmowałby w tabeli w najgorszym wypadku 14. miejsce. Porażka sprawiła, że podopieczni trenera Rolanda Buchały znaleźli się w strefie spadkowej, konkretnie na 16. miejscu. Na razie nie ma jeszcze powodu do paniki, ale…

– Mecz z Polonią Nysa to była sinusoida – zaznaczył zaraz po sobotnim spotkaniu trener rybniczan, Roland Buchała. – Dobrze zaczęliśmy to spotkanie, zdobyliśmy dwie bramki ze stałego fragmentu gry, który mieliśmy przygotowany. Po prostu boisko nagrodziło nas dwoma bramkami za dobrą robotę, którą wykonaliśmy w tygodniu. Niestety, popełniliśmy dwa indywidualne błędy w obronie, otwierając strefy, w które wpakował się zespół przeciwnika i strzelił nam dwie bramki.

Z mojej perspektywy przy golu na 3:2 dla gości piłka odbiła się przed linią bramkową, tymczasem sędzia boczny pokazał, że piłka wpadła do bramki. To spowodowało, że w moim zespole nastąpiła frustracja i gra się nam nie układała w II połowie, natomiast zespół przeciwnika wyglądał dobrze. Przegraliśmy to spotkanie, ale to nie zmienia faktu, że jeszcze zostało 14 meczów do rozegrania. Musimy przyjść do pracy, niezadowoleni z powodu porażki i wyciągnąć z niej wnioski oraz spróbować wygrać mecz w Gaci.

Od początku rundy wiosennej drużynę z Rybnika prześladuje pech. W pierwszym meczu z Rekordem Bielsko-Biała kontuzji doznał Jarosław Baranskyi, w sobotę przedwcześnie musieli opuścić boisko Jakub Pochcioł i Daniel Jona. – Każdy mecz będzie miał swoją historię – stwierdził trener Buchała.

– Młodzi chłopcy potrzebują czasu, by dostosować się do III-ligowych wymagań. Wychodzimy na boisko z siedmioma młodzieżowcami w podstawowym składzie. Kuba Pochcioł w 15. minucie meczu z Polonią Nysa złapał kontuzję, potem w ważnym momencie wypadł nam bramkarz i między słupki wszedł chłopak z rocznika 2003, który ma kilka rozegranych spotkań na poziomie okręgówki.

Wiedzieliśmy, że kadra jest wąska, wiedzieliśmy, że dwie-trzy kontuzje mogą spowodować, że będziemy mieli bardzo duże problemy kadrowe. Tak już się stało w meczu z Rekordem. Przed meczem z Polonią Piotr Pacholski nie trenował trzy dni z powodu urazu. Jasiu Janik zaczął trenować dopiero w środę, więc linia obrony była okrojona. Z tego powodu do sobotniego meczu zespół nie był przygotowany w stu procentach. Grało ośmiu młodzieżowców, którzy wcześniej zagrali w III lidze kilkanaście minut.

Zespół dopiero jest w trakcie budowy, to wszystko wymaga czasu. Nie możemy jednak poddawać się po pierwszej porażce, tylko trzeba patrzeć optymistycznie w przyszłość. Każdy mecz będzie dla nas mega ważny i mega cenny. Bez względu na okoliczności do następnego meczu musimy być przygotowani w stu procentach. Na pewno będziemy mieć pomysł na pojedynek z Gacią. Co będzie w najbliższą sobotę, to jedna wielka niewiadoma. Na pewno jednak będziemy walczyć.

W sobotnim pojedynku z Foto-Higieną Gać na pewno nie zagrają bramkarz Daniel Jona i Jakub Pochcioł. Cały czas problem z nogą ma stoper Piotr Pacholski. – Jona wypadł nam na co najmniej dwa tygodnie, więc w następnych meczach będziemy mieli do dyspozycji szesnastolatka w bramce, bez doświadczenia – powiedział Roland Buchała.

– Nie klaruje się to wszystko w kolorowych barwach, ale musimy pracować i próbować coś z tego zrobić. Cały czas mamy rzucane kłody pod nogi… Ci chłopcy muszą uwierzyć w siebie, że potrafią. Na treningach widzę drzemiący w nich potencjał, muszą tylko przełożyć to na mecz. Niestety, niektórzy są zablokowani. Ja jednak w nich wierzę, ufam im i wiem, że w następnych meczach będą walczyć.

Układ gier nie jest zbyt korzystny dla ROW-u. Rybniczan czekają trzy mecze wyjazdowe z rzędu – w najbliższą sobotę zmierzą się z Foto-Higieną Gać, potem zagrają ze Stalą Brzeg. W 24. kolejce drużyna Rolanda Buchały pauzuje, a w następnej jej przeciwnikiem będzie Gwarek Tarnowskie Góry.


Na zdjęciu: Trener ROW-u 1964 Rybnik Roland Buchała wierzy w swoich młodych zawodników, że podołają zadaniu.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus