ROW 1964 Rybnik. Połowiczna satysfakcja

Mecz nie mógł się lepiej rozpocząć dla gospodarzy, bo już w 3 min Piotr Zabielski wyciągał piłkę z siatki. Po dalekim wrzucie z autu Marka Krotofila w polu karnym gości powstało ogromne zamieszanie, a najwięcej sprytu wykazał Kamil Spratek, posyłając wślizgiem futbolówkę do bramki. Ze strony tego zawodnika w I połowie wrocławianom groziło największe niebezpieczeństwo – w 16 min po dośrodkowaniu Dawida Plizgi z kornera Spratek główkował pod poprzeczkę, lecz golkiper Ślęzy sparował piłkę na rzut rożny. W 45 min Spratek ponownie główkował po centrze Plizgi z rzutu wolnego, lecz tym razem przeniósł futbolówkę nad poprzeczką.

ROW 1964 Rybnik. Nieźle i … słabo

Wrocławianie do przerwy sprawiali lepsze wrażenie, grali szybciej, bardziej pomysłowo, lecz brakowało im – na szczęście dla gospodarzy – skuteczności. Bardzo łatwo do okazji strzeleckich dochodził zwłaszcza Maciej Matusik, który w 18 min zmarnował sam na sam z bramkarzem, gdy obsłużył go… Przemysław Szkatuła. W 21 min to właśnie Matusik wywalczył rzut karny, chociaż decyzja arbitra była zbyt pochopna. Marcin Wodecki stracił piłkę na rzecz Pawła Niemienionka, ten natychmiast odegrał do Matusika, który efektownie „zanurkował”, a sędzia uznał, że był faulowany przez Krotofila i podyktował „jedenastkę”, którą na wyrównującego gola pewnie zamienił Robert Pisarczuk.

W 51 min skórę rybniczanom uratował Aleksander Łubik, broniąc strzał Matusika w sytuacji sam na sam. Od 66 minuty gospodarze musieli sobie radzić w dziesięciu, bo w krótkim odstępie czasu dwie żółte kartki ujrzał Jan Janik. 2 minuty później najlepszy na boisku Matusik trafił z wolnego w poprzeczkę, a w już doliczonym czasie gry przegrał kolejny pojedynek z bramkarzem ROW-u, który uratował swej drużynie punkt.

 

ROW 1964 Rybnik – Ślęza Wrocław 1:1 (1:1)

1:0 – Spratek, 3 min, 1:1 – Pisarczuk, 22 min (karny)

ROW 1964: Łubik – Janik, Pacholski, Krotofil, Szkatuła – Niedźwiedzki (52. Dzierbicki), Jary, Spratek (74. Polok), Wodecki (84. Kuczera) – Piejak (68. Kunat), Plizga. Trener Jacek TRZECIAK.

ŚLĘZA: Zabielski – Muszyński, Niewiadomski, Wdowiak, Dyr – Stempin, Niemienionek, Tomaszewski (74. Ahmed), Pisarczuk (82. Gil), Kotyla (64. Tragarz) – Matusik. Trener Grzegorz KOWALSKI.

Sędziował Jacek Babiarz (Kluczbork). Widzów 400.
Żółte kartki: Szkatuła, Janik Wodecki, Kunat – Tomaszewski, czerwona Janik (66, druga żółta). 

 

POWIEDZIELI
Grzegorz KOWALSKI: – Nie jesteśmy zadowoleni z wyniku. Patrząc na markę rywali, można byłoby powiedzieć: „okej, remis na początek jest dobry”. Początek w naszym wykonaniu był tragiczny, ale później było widać, że chcemy grać w piłkę; utrzymywaliśmy się przy niej i stworzyliśmy kilka dogodnych okazji. Mogliśmy spokojnie przechylić szalę zwycięstwa, zwłaszcza po utracie zawodnika przed gospodarzy.

Jacek TRZECIAK: – Były dobre momenty w naszym wykonaniu, ale za dużo było również momentów słabych. Mecz był na remis, bo żadna z drużyn nie pokazała fajerwerków. Można to zrzucić na karb tego, że było to dopiero pierwsze spotkanie w sezonie, a po nim ani się nie spada, ani nie awansuje.

 

Na zdjęciu: Strzelcem premierowego gola w nowym sezonie III ligi były Kamil Spratek.

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ