ROW Rybnik. Pierwsze decyzje do końca tygodnia

ROW Rybnik w fatalnym stylu pożegnał się z walką o awans do ekstraligi i już za niedługo mamy poznać plany klubu na kolejny rok.


Dwumecz ROW-u z Ostrovią pokazał wszystkie braki, jakie posiada zespół Marka Cieślaka. Wyeksponowane zostały pomyłki transferowe, brak zgrania zespołu i właściwie wszystkie złe cechy rybnickiej drużyny. Gdyby popatrzeć szerzej na półfinałowy dwumecz, to jest on pewnym symbolem całego sezonu w wykonaniu „Rekinów”, do którego najlepiej pasuje słowo nijakość.

Tak jak przez cały sezon, w ostatnich dwóch spotkaniach ROW pokazał, że nie jest drużyną godną awansu. Każdy z zawodników miał swoje gorsze i lepsze momenty. Brakowało lidera z prawdziwego zdarzenia, który ciągnąłby całą resztę za uszy do zwycięstwa. Na potyczkę z Ostrovią po słabszym okresie do kadry wrócił Michael Jepsen Jensen. Duńczyk w pierwszym meczu wyglądał nieźle, natomiast w drugim często przeszkadzał swoim partnerom.

Mimo wszystko jego dorobek punktowy z obu spotkań wygląda nieźle. Na niewiele jednak się zdały wysiłki Jepsena Jensena, gdyż inni zawodnicy po prostu zawiedli. Najpierw Pontus Aspgren, który zastępował Siergieja Łogaczowa i Kacper Gomólski, a w rewanżu fatalnie spisali się Rune Holta, Wiktor Trofimow i znowu Gomólski.

W Rybniku wciąż nie znaleziono dobrych juniorów na tu i teraz. Wydawało się, że lekiem na młodzieżowe bolączki będzie Paweł Trześniewski, ale spotkanie z ostrowianami zweryfikowało jego aktualne możliwości. Przed 16-latkiem jeszcze sporo pracy, ale nie zmienia to faktu, że ma on spory potencjał na zostanie niezłym żużlowcem w przyszłości.

Problem pod tytułem „juniorzy” ciągnie się za klubem i najprawdopodobniej wciąż będzie gnębił rybniczan, gdyż po tym sezonie status młodzieżowca straci najlepszy na tej pozycji Mateusz Tudzież.

Przed rewanżem z Ostrovią prezes ROW-u zapowiadał walkę. Walki ze strony rybnickiej ekipy jednak nie zobaczyliśmy. Wydawało się, że rzeczywiście przy takich nazwiskach w kadrze „Rekiny” będą w stanie jeszcze awansować do finału play-off pomimo porażki u siebie. I było to tak samo złudne wrażenie, jak przedsezonowe typowanie rybniczan na potęgę zaplecza ekstraligi.

Ściągnięto na Górny Śląsk duże nazwiska, które miały zagwarantować jazdę w najlepszej lidze na świecie, a czas pokazał, że ROW jest po prostu drużyną średnią. Tak jak w 2019 roku właściwie nie było na nich mocnych, tak teraz zaliczali wpadki i w trakcie sezonu zasadniczego dawali sygnały, że nie są w najlepszej dyspozycji.



Pomimo tego wielu fanów dało się nabrać na huczne zapowiedzi Krzysztofa Mrozka i zasiadło do obserwowania rewanżowego spotkania z przekonaniem, że ROW da popis swoich możliwości. Niestety, widzowie zostali zostawieni z poczuciem bycia naiwnymi, bo ostrowianie po prostu roznieśli „zielono-czarnych”.

Prezes Mrozek już teraz mówi o kolejnych krokach, które mają zapobiec popełnieniu tych samych błędów. Do końca tego tygodnia ma „wyjaśnić się wiele rzeczy”. W Rybniku przede wszystkim muszą zastanowić się, co było przyczyną tak słabego wyniku zespołu i to naprawić. Niemożliwe wręcz jest, że tylko żużlowcy odpowiadają za tegoroczne wyniki zespołu. Żużel nie opiera się przecież tylko na tym, co widać, siedząc przed ekranem telewizora. Dlatego minione kilka miesięcy musi zostać poddane gruntownej analizie.


Fot. Marcin Bulanda/PressFocus