Równo z trawą

Kielczanie przyjechali pod Wawel z myślą zmazania plamy za marcową porażkę przed własną publicznością. Dwa miesiące to nie tak dużo, by 2:6 wyleciało z pamięci. – Nie sądzę, żeby piłkarzy trzeba było motywować przed spotkaniem z Wisłą. Sami muszą poczuć chęć rehabilitacji – mówił przed meczem trener Korony, Gino Lettieri.

Miejscowi nie mieli zamiaru ułatwiać zadania rywalom, tym bardziej, że mają już dawno upatrzony cel. – Jest nim 9. miejsce. Przygotowywaliśmy się do tych siedmiu spotkań, aby ją obronić. Nic się w tej kwestii nie zmienia – podkreślił szkoleniowiec krakowian, [Maciej Stolarczyk].

Lepiej zaczęli goście, którzy starali się narzucić przeciwnikom swój styl gry. W 5 minucie bardzo blisko powodzenia był Weto Arweladze, ale piłka po jego jego potężnym strzale z dystansu trafiła w poprzeczkę. Wisła nastawiła się na kontry. Inicjował je Sławomir Peszko, lecz jego zapędy szybko zostały ostudzone. Podczas jednej akcji próbowali go powstrzymać Ognjen Gnjatić oraz Oskar Sewerzyński i zrobili to na tyle skutecznie, iż wkrótce były reprezentant Polski poprosił o zmianę, opuszczając boisko z urazem stawu skokowego. Był tak wściekły, że aż rzucił butami… Obaj faulujący ujrzeli żółte kartki, a gdyby sędzia Daniel Stefański był konsekwentny, to po kilku minutach młodego Sewerzyńskiego powinien wyrzucić z boiska, bo powstrzymanie Vukana Savicevicia było równie brutalne. Błagalny wzrok młodego pomocnika sprawił, że arbiter żółtej kartki nie wyciągnął.

Korona częściej była przy piłce, atakowała z rozmachem, próbowała strzałów z różnych pozycji, ale nie mogły one zagrozić Mateuszowi Lisowi. Miejscowi przegrywali walkę w środkowej strefie boiska, stąd nie mogli wypracować klarownej sytuacji. Mecz był szybki, ale dość brutalny. Jedni i drudzy nie przebierali w środkach. Przyjezdni robili wszystko, by na przerwę schodzić z golem, jednak w bramce Wisły stał Lis, który najpierw uderzenie Ivana Marqueza z dystansu świetnie sparował na korner, a następnie poradził sobie ze strzałem Arweladze z linii pola karnego. Nie mająca wiele do powiedzenia w ofensywie „Biała gwiazda” odpowiedziała tylko niecelnym uderzeniem Vullneta Bashy, więc zaliczający 2. występ w ekstraklasie Paweł Sokół właściwie był bezrobotny.

W przerwie sporo musiało się dziać w szatni Wisły, bo II połowę zaczęła lepiej i na efekty nie trzeba było długo czekać. Skaczący do dośrodkowania z rzutu rożnego Lukas Klemenz został uderzony pięścią w twarz przez Sokoła. Sędzia zanalizował tę sytuację na wideo i podyktował rzut karny, którego na gola zamienił Marko Kolar. Gol dodał skrzydeł miejscowym. Na bramkę Korony sunął atak za atakiem, ale rywale nie mieli zamiaru być dłużni, stąd mecz naprawdę mógł się podobać. Kielczanie próbowali doprowadzić do remisu. Dwie świetne okazje miał Elia Soriano, a jedną Jakub Żubrowski. Ten pierwszy spudłował, a strzał tego drugiego efektownie obronił Lis. W doliczonym czasie gry „piłkę meczową” miał Ivan Jukić, ale mając czas i miejsce, przeniósł piłkę wysoko nad poprzeczką.

 

Wisła Kraków – Korona Kielce 1:0 (0:0)

1:0 – Kolar, 59 min (karny)

WISŁA: Lis – Pietrzak, Hoyo-Kowalski, Klemenz, Grabowski – Kolar, Savicević, Basha, Peszko (13. Śliwa) – Drzazga (89. Buksa), Brożek (75. Plewka ). Trener Maciej STOLARCZYK. Rezerwowi: Broda, Balicki, Wasilewski, Morys.

KORONA: Sokół – Rymaniak, Malarczyk, Marquez, Gardawski – Sewerzyński (55. Jukić), Gnjatić, Żubrowski, Cebula – Arweladze (76. Skrzecz), Forbes (52. Soriano). Trener Gino LETTIERI. Rezerwowi: Miśkiewicz, Tamm, Kosakiewicz, Petrak.

Sędziował Daniel Stefański (Bydgoszcz). Widzów 11 144. Żółte kartki: Pietrzak (26, faul), Savicević (37, faul) – Sewerzyński (7, faul), Gnjatić (8, faul), Marquez (38, niesportowe zachowanie), Rymaniak (58, niesportowe zachowanie), Sokół (58, faul), Żubrowski (83, faul).

Piłkarz meczu – Mateusz LIS.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ