Rozbudzone apetyty

Słaby początek roku w wykonaniu Bayernu rozochocił zbliżający się do niego peleton. Najwięcej spojrzeń znów jest skierowanych na Borussię Dortmund.


Niemcy nie zwalniają tempa. We wtorek i środę odbędzie się połowa spotkań 1/8 finału Pucharu Niemiec, a w pierwszej partii na boisko wybiegną m.in. piłkarze z Monachium czy Lipska. W Bundeslidze obie te drużyny są częścią czołówki, ale humory w Bayernie nie dopisują. Po trzech remisach z rzędu aż cztery kolejne zespoły mają go w zasięgu jednego zwycięstwa, w związku z czym nadchodzące spotkanie DFB-Pokal z Mainz nabiera symbolicznego znaczenia. Bawarczycy muszą awansować, bo jeśli przegrają, to nie dość, że zanotują kolejne spotkanie bez zwycięstwa, to dodatkowo po raz trzeci z rzędu odpadną we wczesnej fazie Pucharu. W dwóch poprzednich edycjach byli oni eliminowani w jeszcze wcześniejszej rundzie.

System zwyciężył

Na to wszystko z wyraźnym uśmiechem spoglądają w Dortmundzie. Borussia to – obok Unionu Berlin – jedyny zespół Bundesligi, który wygrał trzy dotychczasowe mecze po wznowieniu rozgrywek. Nie obyło się bez stresów z Augsburgiem i Mainz, ale przeciwko teoretycznie najmocniejszemu Bayerowi Leverkusen, który znajdował się w dobrej dyspozycji, BVB zagrała tak wyrachowanie, jak… nie ona. Dziwnie oglądało się mecz, w którym dortmundczycy większy nacisk kładli na obronę niż na szaleńczy atak, który to z kolei preferowali przeciwnicy. Mimo tego jednak Gregor Kobel spisał się na medal i zachował czyste konto, w czym pomogli mu koledzy z drużyny.

Było to o tyle ciekawe, że trener Edin Terzić wystawił od pierwszej minuty kilku topornych piłkarzy, jak Emre Can czy Marius Wolf, sadzając na ławce m.in. Matsa Hummelsa czy Raphaela Guerreiro (aczkolwiek on akurat w bronieniu jest dość przeciętny). System zwyciężył jednak nad indywidualnością, choć szkoleniowiec Borussii… miał pewne rozterki. – Szczerze mówiąc, to nie za bardzo wiedzieliśmy, jak zacząć – wyjaśnił Terzić, dodając, że skorzystanie z Cana umożliwiło drużynie płynniejszą zmianę formacji. To było kluczowe.

Lepsza pozycja

– Wiedzieliśmy, że to będzie przełom. Trzy zwycięstwa z rzędu są ważne, aby pozostać w czołówce. Naszym celem jest to, aby spisać się lepiej niż we wcześniejszych 15 kolejkach – mówił dyrektor sportowy Dortmundu [Sebastian Kehl], który nie pokusił się jednak o jasną deklarację tego, o co gra BVB. Nie sprowokował żadnego przeciwnika, ani nie wyraził jasno chęci zdetronizowania Bayernu, co oczywiście jest celem całej bundesligowej stawki w każdym kolejnym sezonie. Teraz sytuacja Borussii zdaje się być bardziej komfortowa niż jesienią, co ma głównie związek z napastnikiem Sebastienem Hallerem.

Napastnik zadebiutował w zespole dopiero w 2023 roku, bo całą poprzednią rundę zmagał się z nowotworem jądra, którego ostatecznie pokonał. Jak cenna jest to postać, widać gołym okiem, bo choć Iworyjczyk nie zdobył żadnej bramki, miał bezpośredni udział przy obu trafieniach z Leverkusen. Przy pierwszym – sprytnie przepuścił piłkę między nogami, dzięki czemu Karim Adeyemi spokojnie mógł umieścić ją w siatce, strzelając swojego pierwszego gola w Bundeslidze. Dla króla strzelców ligi austriackiej z poprzedniego sezonu było to ważne wydarzenie. Druga bramka dla Borussii była z kolei samobójem, którego wpakował Edmond Tapsoba twardo walczący właśnie z Hallerem. Jeśli prócz skuteczności dortmundczycy częściej będą też szczelni w defensywie, kto wie, do czego ich to doprowadzi?

1/8 FINAŁU PUCHARU NIEMIEC

Wtorek: Paderborn – Stuttgart, Union – Wolfsburg; Środa: Lipsk – Hoffenheim, Mainz – Bayern; 7.02: Sandhausen – Freiburg, Eintracht – Darmstadt; 8.02: Norymberga – Fortuna, Bochum – Dortmund


Na zdjęciu: Wielką ulgę poczuł Karim Adeyemi (z prawej), kiedy w końcu udało mu się otworzyć swój dorobek w niemieckiej Bundeslidze.

Fot. ANP/SIPA USA/PressFocus