Rozczarowanie przy Bukowej. Bezbramkowy remis GieKSy ze Skrą

Nie padły gole w konfrontacji dwóch beniaminków Fortuna 1. Ligi. Katowiczanie – występujący w roli gościa, ale przy Bukowej – zanotowali drugi z rzędu występ na zero z tyłu, ale nie dał on pełnej satysfakcji.


Niektórzy co bardziej bystrzy obserwatorzy stawiali przed tym meczem pytanie, że skoro konfrontacje GieKSy ze Skrą zawsze kończyły się zwycięstwem gospodarzy, to co powinno stać się dla podtrzymania serii, skoro gramy przy Bukowej, ale to katowiczanie wskutek „bezdomności” rywali są formalnie gościem? Piłkarski los rozwiązał tę łamigłówkę na swój sposób i zakończyła się bezbramkowym remisem, który nie zadowolił raczej żadnej ze stron.

Różnie układały się w tym sezonie rezultaty GKS-u, ale jedno trzeba było mu oddać: jego mecze przed własną publicznością bywały do tego stopnia szalone – 0:0 z Sandecją Nowy Sącz nie wyłączając – że obwołaliśmy nawet samozwańczo Bukową stolicą pierwszoligowych widowisk. W tym tygodniu katowiccy kibice emocji mieli już pod dostatkiem z racji rozpoczęcia budowy nowego stadionu, a sobotniego wieczoru los im ich poskąpił. To było mierne widowisko, w którym temperatura rzadko skakała u widzów powyżej smutnej październikowej normy.

Najciekawiej było między 65. a 69. minutą. Szymon Szymański, pomocnik Skry, ustawił już nawet piłkę na 11. metrze i przygotowywał się do wykonania rzutu karnego, ale sędzia dostał sygnał z VAR-u, że warto przyjrzeć się, czy aby na pewno Michał Kołodziejski faulował Macieja Masa. Po długich 3-4 minutach spędzonych przed ekranem zapadł werdykt: jedenastki nie było, graliśmy dalej.

GKS swoją piłkę meczową miał w 21. minucie po naprawdę ładnej akcji. Zbigniew Wojciechowski dośrodkował płasko z prawej flanki, piłkę sprytnie przepuścił Filip Kozłowski, a Rafał Figiel z czystej pozycji uderzył wysoko nad bramką.

Generalnie okazji było jak na lekarstwo, w odróżnieniu od marnej jakości uderzeń z dystansu. Nieco ożywienia po obu stronach wnieśli napastnicy, wprowadzeni na plac podczas drugiej połowy: Filip Szymczak i Kamil Wojtyra. Gdy ten drugi w 80. minucie próbował z ostrego kąta i musiał interweniować Dawid Kudła, trybuny już nie wytrzymały i pierwszy raz w tym sezonie popłynęło z nich „k… mać, GieKSa grać”. Ostatnią z sześciu doliczonych przez arbitra minut zakończyła parada Mateusza Kosa po główce Michała Kołodziejskiego. I to by było na tyle…

Co prawda drużyna Rafała Góraka zanotowała trzeci z rzędu występ bez porażki, a dopiero drugi w sezonie bez straty gola, ale brak trzeciego w rundzie ligowego zwycięstwa zatarł te defensywne osiągi. W tabeli GieKSa została za Skrą, a ma już za sobą większość „domowego października”. 2:1 ze Stomilem, 2:2 z GKS-em Tychy, 0:0 ze Skrą… Za tydzień bój z innym rywalem w – jakkolwiek to brzmi – walce o utrzymanie, czyli Puszczą Niepołomice. A potem Puchar Polski z beniaminkiem ekstraklasy, Bruk-Betem Termaliką Nieciecza. Skra zaś już w środę – oczywiście na wyjeździe – zmierzy się w zaległym spotkaniu z Odrą Opole.


Skra Częstochowa – GKS Katowice 0:0

SKRA: Kos – Napora, Krzyżak, Mesjasz, Brusiło, Winiarczyk (79. Lukoszek) – Kwietniewski (70. Niedbała), Stromecki, Szymański, Nocoń – Mas (70. K. Wojtyra). Trener Jakub DZIÓŁKA.

GKS: Kudła – Janiszewski, Jędrych, Kołodziejski – Wojciechowski (79. Sanocki), Figiel, Repka, Pawłas – Błąd, Kozłowski (70. Szymczak), Szwedzik (78. Woźniak). Trener Rafał GÓRAK.

Sędziował Paweł Malec (Łódź). Żółte kartki: Nocoń, Stromecki – Janiszewski, Wojciechowski, Repka.


Fot. Tomasz Kudala/Pressfocus