Rozczarowanie przy Cichej

„Niebiescy” przez blisko godzinę grali w przewadze zawodnika, ale nie dali rady uszczęśliwić ponad 7-tysięcznej publiki.


Przed pierwszym gwizdkiem taki rezultat pewnie niejeden w Chorzowie przyjąłby z pokorą, ale po końcowym gwizdku bolał. Na Cichej padał tylko śnieg, a nie gole. Ruch bezbramkowo zremisował z Motorem, mimo że od 37 minuty – gdy w krótkim odstępie czasu dwie żółte kartki skompletował Vitinho – grał w przewadze. Bez Brazylijczyka lublinianie byli w stanie zachować czyste konto.

– Dla kibiców, nas wszystkich, ten wynik może być odebrany z uczuciem niedosytu. Wydaje się, że grając w przewadze może być łatwiej. Z naciskiem na „wydaje się”… Wiemy, że nieraz brak jednego zawodnika powoduje u rywala podwójną mobilizację, daje z siebie dwa razy tyle, szczególnie w defensywie i mając korzystny wynik. To miało przełożenie na boisko – przekonywał Jarosław Skrobacz, trener Ruchu.

Górą się nie dało

Pierwszy raz w tym sezonie chorzowianom zdarzył się drugi z rzędu występ bez zdobytej bramki. Dwa tygodnie temu przegrał w Krakowie z Hutnikiem 0:2. Wczoraj również nic nie strzelił i również nie stworzył ku temu klarownej okazji. Zwłaszcza w ostatnim kwadransie, po dokonanych przez gospodarzy zmianach, w polu karnym Motoru kotłowało się.

Ruch miał miażdżącą przewagę, goście bronili nieraz wszystkimi zawodnikami we własnej „szesnastce”, ale brakowało konkretów, a uderzenia w światło bramki ze spokojem wyłapywał Sebastian Madejski. Kibice niecierpliwili się, patrząc, jak drużyna rozgrywa piłkę „po obwodzie”, ale z tego hokejowego zamka nic nie wynikało, a centry eksploatowanego na prawym wahadle do granic możliwości Tomasza Wójtowicza zwykle nie trafiały do żadnego adresata. Brakowało wchodzenia w pojedynki, a – co za tym idzie – stałych fragmentów, czy nawet typowych dośrodkowań na aferę.

– Robiliśmy wszystko, by wygrać, ale nie mogliśmy sobie pozwolić na rzucanie piłek w gąszcz zawodników Motoru, którzy mieli przewagę wzrostu i górowaliby w powietrznych pojedynkach. Taki sposób gry byłby skazany na niepowodzenie. Byliśmy zmuszeni rozgrywać cierpliwiej, szukać wejść w boczne sektory. Możemy mieć do siebie żal o sposób wykończenia, dogrania piłki, ale nie tylko ten mecz pokazał, że mamy z tym problem – przyznawał szkoleniowiec „Niebieskich”.

Charakter podczas oblężenia

„Niebiescy” mieli wczoraj nadzieję na otwarty mecz, ale nawet w równych składach takowego nie było. Motor grał rozważnie i też nie dał rady wykreować „setki” przeciw Ruchowi, który zaskoczył rywala, wracając do ustawienia z trójką środkowych obrońców.

– W pierwszej połowie stanęliśmy w średnim pressingu, by się nie otwierać, zdając sobie sprawę z atutów Ruchu, takich zawodników jak Janoszka czy Foszmańczyk. Staliśmy w kompakcie. Plany pokrzyżowała nam czerwona kartka i w drugiej połowie trwało już oblężenie. Jestem bardzo wdzięczny zawodnikom i szanuję to, czego dokonali. Włożyli mnóstwo zdrowia, charakteru, by w osłabieniu wywieźć z tak gorącego terenu 1 punkt. Pokazali team spirit . Z tego jestem zadowolony – podkreślał Marek Saganowski, trener Motoru.

To było pożegnanie ligowego roku przy Cichej. Ruchowi zostały jeszcze wyjazdy do Siedlec i Bełchatowa.


Ruch Chorzów – Motor Lublin 0:0

RUCH: Bielecki – Będzieszak, Nawrocki, Kulejewski – Wójtowicz (87. J. Nowak), Neugebauer, Mokrzycki, Szkatuła (73. Kowalski) – Janoszka (73. Żagiel), Szczepan (73. Kowalczyk), Foszmańczyk (90. Sikora). Trener Jarosław SKROBACZ.

MOTOR: Madejski – Wójcik (90. Cichocki), Błyszko, Najemski, Moskwik (83. Rozmus) – Kusiński, Kołbon (80. Swędrowski) – Sędzikowski, Ceglarz (90. Ryczkowski), Vitinho – Fidziukiewicz (80. Firlej). Trener Marek SAGANOWSKI.

Sędziował Mariusz Korpalski (Toruń). Widzów 7089. Żółte kartki: Sikora – Vitinho, Kusiński, czerwona Vitinho (37, druga żółta).


Na zdjęciu: Chorzowianie nie dali rady skruszyć lubelskiego muru.
Fot. Marcin Bulanda/PressFocus


Gorąco na trybunach

Znacznie ciekawiej niż na boisku było wczoraj na trybunach stadionu przy Cichej. „Akademia Sztuk Pięknych” – oprawa o takiej treści rozwieszona została na ogrodzeniu wzdłuż trybuny prostej, a już w czasie meczu została przemalowana przez ultrasów na „Akademia Stadionowej Pirotechniki”. Odpalono jej i wystrzelono w powietrze całe mnóstwo – zarówno w pierwszej, jak i drugiej połowie. Frekwencja przekroczyła 7000, mimo fatalnej aury, deszczu i śniegu.

– Dziękujemy kibicom. Przy tej pogodzie taka frekwencja… Ogromny szacunek, czapki z głów. Żałujemy, że nie udało się sprawić ogromnego prezentu, jakim byłyby 3 punkty. Dziękujemy za przybycie – mówił trener Jarosław Skrobacz. Dyrektor Marek Godziński w pierwszej połowie zaprosił kibiców moknących na trybunie dolnej pod dach. To było godne pochwały, w odróżnieniu od scen z przerwy spotkania.

Takowych nie widziano przy Cichej już dawno. Grupa chuliganów sforsowała najpierw sektor buforowy, a następnie również furtkę między buforem i sektorem gości, w którym zasiadło kilkuset kibiców z Lublina. Doszło do starcia, a większej awanturze zapobiegło… stoisko z kiełbasami oddzielające dwie grupy. Szybko tę walkę przerwała policja, ale Ruch nie uniknie kar, co nie jest dobrą wiadomością w czasie, gdy staje na nogi i zabiega o dotację z miasta.