Rozdarte serce w rodzinie Sadloków

Andrzej Sadlok ma powody, żeby kibicować zarówno Podbeskidziu jak i Wiśle Kraków.


Na zaplanowany na Lany Poniedziałek mecz Podbeskidzie – Wisła Kraków Andrzej Sadlok czeka z rozdartym sercem.

– I to z kilku powodów – mówi znany działacz z Dankowic. – Po pierwsze Podbeskidzie jest przecież wizytówką naszego regionu i klubem, z którym od 11 lat ściśle współpracujemy, bo bielska drużyna trenuje na naszych obiektach. Mogę powiedzieć, że one są naszą dumą, na co pracowaliśmy z bratem i dankowickimi działaczami przez kilkadziesiąt lat.

Choć teren jest komunalny to tak naprawdę przy minimalnej pomocy władz wszystko zrobiliśmy sami. Zaczynaliśmy od nierównej łąki, na której stały dwie bramki z krzywymi poprzeczkami i włożyliśmy wiele zdrowia, serca i pracy, żeby mieć taką bazę, z której tak chętnie korzysta zespół z ekstraklasy.

Fot. Dorota Dusik

Po drugie mój starszy syn Wojtek, który jako zawodnik doszedł do III ligi, jest trenerem w BBTS Podbeskidzie i prowadzi drużynę juniorów młodszych. Ponieważ zawsze miał nienaganną technikę przekazuje ją uczniom Szkoły Mistrzostwa Sportowego.

To wszystko jest więc na bielskiej szali, ale… Po krakowskiej stronie jest młodszy syn Maciek, który pod nieobecność Jakuba Błaszczykowskiego wybiega na boisko z opaską kapitańską Wisły, w której gra już siódmy sezon. Wprawdzie w tym tygodniu miał kłopoty z kolanem i nie jest pewne czy zabiegi, którym się poddał wystarczą, żeby w poniedziałek wybiegł na boisko, ale znając Maćka spodziewam się, że w niedzielę na przedmeczowym zgrupowaniu zamelduje trenerowi Peterowi Hyballi, że jest gotowy do gry i w trakcie spotkania nogi na pewno nie odstawi.

Mam więc rozdarte serce, a w takich sytuacjach, szczególnie, że mamy Święta Wielkanocne, zostawiam sprawę Panu Bogu. On będzie wiedział co z tym „problemem” zrobić.

W trudnej sytuacji

Na poniedziałkowy mecz Andrzej Sadlok, z powodów zdrowotnych, osobiście się jednak nie wybiera.

– Piąty tydzień jestem na L-4 więc śledzę uważnie to co się dzieje na ekstraklasowych boiskach oglądając mecze w telewizji – dodaje prezes Pasjonata Dankowice oraz Śląskiego Wojewódzkiego Zrzeszenia LZS. – Podbeskidzie bardzo dobrze zaczęło rundę wiosenną i po zwycięstwach z Legią i Górnikiem liczyłem, że drużyna Roberta Kasperczyka szybko oddali się strefy spadkowej.

Niestety seria sześciu spotkań z trzema remisami i trzema porażkami spowodowała, że bielszczanie znowu są w bardzo trudnej sytuacji. Pocieszeniem może być gol Kamila Bilińskiego w przegranym meczu w Mielcu, bo dzięki niemu w bezpośrednim rozliczeniu ze Stalą, Podbeskidzie jest lepsze. Ale to za mało, żeby się cieszyć, bo do pełnej radości potrzebne są zwycięstwa.

Postrach przeciwników

– Dla odmiany Wisła, która ma 10 punktów więcej i wiosną w 8 meczach zanotowała 4 zwycięstwa, 2 remisy i 2 porażki, jest w środku tabeli, ale gdyby nie sędziowskie pomyłki przez które straciła 4 oczka, byłaby tuż za podium. Piłkarskich argumentów „Biała gwiazda” ma więcej. W tyłach ma Michala Frydrycha, który jest liderem solidnej defensywy wspieranej przez bramkarza Mateusza Lisa.

W drugiej linii indywidualności typu Nikola Kuvejlić, Yaw Yeboah i Stefan Savić oraz pracuś Gieorgij Żukow są w stanie zdominować każdego rywala, a mocny jak tur napastnik Felicio Brown Forbes potrafi być postrachem przeciwników.

Czy to jednak wystarczy na mającą sporo do zyskania, a jeszcze więcej do stracenia drużynę Podbeskidzia? Tego nie wiem. Wiem jednak, że w sporcie ambicja, wola walki i determinacja mogą wyrównać różnicę w umiejętnościach więc czekam na ciekawy i widowiskowy mecz – kończy Andrzej Sadlok.


Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus