„Rozjechać” każdą obronę

Dariusz LEŚNIKOWSKI: Na Bukowej lubił pan zdobywać gole. W miniony weekend się nie udało. Ale jest satysfakcja: wygrana drużyny oraz pański punkt w „klasyfikacji kanadyjskiej”.

Kamil ADAMEK: – Cieszy przede wszystkim zwycięstwo, bo wiem, jak ważny był to mecz dla naszych kibiców. Szkoda natomiast, że również nie zdobyłem gola. Parę okazji przecież było.

Dwie w ciągu dwudziestu sekund! Co się wydarzyło w owej czternastej minucie?

Kamil ADAMEK: – Czułem, że stoper GieKSy (Mateusz Kamiński – dop. red.) i Mariusz Pawełek mogą… dać mi szansę. Ot, taki „instynkt snajpera”. Dlatego szedłem do końca za piłką, „dzióbnąłem” ją, ale trochę za daleko mi uciekła i obrońca zdążył ją wybić.

Zaraz potem był strzał Dawida Gojnego i futbolówka „wypluta” przez Pawełka. Pod pana nogi – tyle że pan „nie wcelował”….

Kamil ADAMEK: – Źle przyłożyłem stopę do piłki; wyszło więc tak naprawdę złe uderzenie – stąd to pudło.

Trzy dni wcześniej mecz GieKSy z Rakowem miał bardzo podobny obraz: katowiczanie w I połowie dali się zepchnąć do obrony i stracili gola. Mieliście dobre rozpoznanie rywala?

Kamil ADAMEK: – Nie. Rozpoznanie się przydaje, ale liczy się to, co my zagramy. A my na każdego przeciwnika wychodzimy z zamiarem zdominowania go. I z reguły się nam to udaje, bo przecież mamy bardzo kreatywnych zawodników w przodzie. Farid, „Gancar”, „Carlos” (Kamil Jadach – dop. red.) potrafią niejedną obronę „rozjechać”. Mają pomysły na granie. A ja się w tym towarzystwie dobrze czuję, bo lubię kombinacyjną grę.

1:2 z Wigrami, 0:2 z Puszczą – pisano, że GKS Jastrzębie musi zapłacić „frycowe”. Wygrane w Opolu i Katowicach pokazuję, że ten etap już za wami?

Kamil ADAMEK: – Fakt, zapłaciliśmy. Ale z każdym meczem wyglądamy coraz lepiej. Musimy jeszcze zacząć wygrywać u siebie. A to niełatwe, bo na razie drużyny przyjeżdżające do Jastrzębia nie chcą grać otwartej piłki. Bronią się, czekając na kontrę – i to dotąd bywała skuteczna taktyka.

Wy takiej nie stosujecie. Na Bukowej sami zepchnęliście przeciwnika do defensywy.

Kamil ADAMEK: – Każdy z nas doskonale wie, co się dzieje na tym stadionie, gdy GieKSa nie wygrywa. Jeżeli do 30 minuty nie zdobędzie gola, robi się na trybunach „trochę mniej przyjemnie” i chłopaki z Katowic zaczynają mieć „nogi z waty”. Chcieliśmy to wykorzystać.

Jesteście po tej wygranej w tabeli m.in. przez Katowicami, przed Odrą. Jak wysoko sięgają wasze ambicje?

Kamil ADAMEK: – Wygrzebaliśmy się z dołu tabeli i… nie chcemy już tam wracać. Stać nas na coś więcej, niż tylko gra o utrzymanie.

Coś więcej”… 30 lat temu GKS Jastrzębie grał w ekstraklasie. Fajna historia?

Kamil ADAMEK: – Oj, nie mogę tego pamiętać (śmiech), znam tylko z opowieści. Na pewno stać nas na to, żeby w sezonie – i na jego koniec – sprawić niejedną niespodziankę. A co nią będzie? Nie wiem. Widzę za to po tych siedmiu kolejkach, że bać się nikogo nie trzeba. I że każdy z każdym w tej stawce może wygrać.

 

Na zdjęciu: Kamil Adamek przy Bukowej – jak zwykle zresztą – dał się katowickiej defensywie we znaki.