Rozładowanie stresu

Dzisiejsze spotkanie z Japonią jest bardzo istotne dla końcowego układu tabeli. Chcemy uplasować się jak najwyżej – takie deklaracje słyszymy w naszej ekipie.


Artur Ślusarczyk, trener biało-czerwonych nadziei, podczas pierwszych dwóch dni młodzieżowych mistrzostw świata Dywizji 1B na lodowisku im. braci Nikodemowiczów w Bytomiu pierwsze mecze obserwował z… siodełka roweru stacjonarnego. Ten widok zapewne wielu obserwatorów zdziwił, ale i zaciekawił.

– Łączę przyjemne z pożytecznym, bo rozładowuję stres i mam okazję przemyśleć pewne założenia przed naszym spotkaniem oraz zobaczyć przyszłych rywali – wyjaśnia szkoleniowiec.

– A jest jeszcze jedna istotna, choc osobista sprawa. Tyję od samego patrzenia na jedzenie, bo takie mam tendencje, więc staram się dbać o sylwetkę. Stąd też seanse rowerowe, mam nadzieję, pożyteczne dla zespołu i… dla mnie.

Karygodne błędy

Trenera Ślusarczyka znamy z występów klubowych oraz reprezentacyjnych i zawsze reagował spontanicznie. I nie inaczej jest po drugiej stronie barykady, ale też jako trener ma powody do zdenerowania.

– Błędy indywidualne oraz nadmierna ilość kar sprawiły, że przegraliśmy z Ukrainą – ocenił szkoleniowiec.

– Na odprawie wideo i w szatni tuż przed wyjściem na lód uczulamy na te elementy gry. Jeszcze mecz się dobrze nie rozpoczął, a my łapiemy karę oraz tracimy dwa gole. Owszem, pokazaliśmy charakter i doprowadziliśmy do remisu. Kluczowe znaczenie miał gol stracony na 9 sek. przed końcem 2. tercji. Potem staraliśmy się, ale rywal już miał wszystko pod kontrolą i wygrał 5:2.

– Chyba musimy sobie wszystko od nowa poukładać w głowach – dodał obrońca Kacper Maciaś, który z Ukrainą pełnił rolę kapitana.

– Dopiero od połowy 1. tercji zaczęliśmy grać zgodnie z ustalonym planem i doprowadziliśmy do remisu. Błędy, kary oraz wiele przegranych wznowień – to nasze bolączki z Ukraińcami. A przecież doskonale wiedzieliśmy co mogą zaprezentować, a tymczasem nas zaskoczyli. Kary wynikają z tolerancyjnego sędziowania na naszych lodowiskach oraz z tempa akcji. W tym turnieju wszystko jest wykonywane 80 tysięcy razy szybciej niż na co dzień w naszej lidze juniorskiej, a my się spoźniamy i dostajemy kary.

Wyrównana stawka

Przed turniejem doskonale wiedzieliśmy, że nie będzie należał do łatwych. Dotychczasowe spotkania dowodzą, że każdy może wygrać z każdym. Estończycy przegrali z Koreą, zaś Japończycy z Włochami po dogrywce. Jednak dzisiejszy dzień wydaje się kluczowy dla końcowego układu tabeli.

– Przed przyjazdem do Bytomia nikt z nas nie mówił o utrzymaniu, lecz chcieliśmy i nadal chcemy grać o najwyższy cel – przekonuje trener Ślusarczyk.

– Japonia na pewno nie jest silniejsza niż w ubiegłym roku w Tallinie i nieco słabsza niż obecna Ukraina. Trzeba być od początku skoncentrowanym i walczyć nie tylko z Japonią, ale i z pozostałymi zespołami. W tej grupie jest szansa na awans, ale trzeba wykonać pracę jak najlepiej potrafimy.

– W dniu przerwy ochłonęliśmy, jeszcze raz przeanalizowaliśmy nasze błędy, by spokojnie podejść do meczu z Japończykami – dodaje Kacper Maciaś.

– Musimy realizować nasze założenia, bo do tej pory było sporo emocji. Musimy też zapomnieć o nieczystych zagraniach, by nie lądować w boksie kar.

Tylko zwycięstwo nad Japończykami pozwala realnie myśleć o 1. miejscu w tej stawce. I jednocześnie oddala widmo spadku, bo przecież taka możliwość również istnieje. Biało-czerwoni wieloma fragmentami grają dobrze, ale sęk w tym, że tylko… fragmentami.

1. Ukraina 2 6 9:2
2. Japonia 2 4 7:6
3. Korea Płd. 2 3 5:6
4. POLSKA 2 2 6:8
5. Włochy 2 2 3:6
6. Estonia 2 1 4:6

Dzisiaj grają: Korea Płd. – Włochy (13.00), Japonia – Polska (16.30), Ukraina – Estonia (20.00).