Różne, hiszpańskie role

Goku Roman kapitalnie czuje się pod Klimczokiem i zostaje na kolejny sezon. Niezbyt dobry okres przeżywa z kolei jego rodak, Julio Rodriguez.


Dobrą wiadomością władze Podbeskidzia uraczyły kibiców przed bardzo ważnym meczem z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza. Goku Roman, absolutny lider drużyny w ostatnim czasie, zostaje pod Klimczokiem na kolejny sezon. Podbeskidzie skorzystało z klauzuli zawartej w kontrakcie i przedłużyło umowę zawodnika do końca sezonu 2023/2024. Taki ruch ze strony bielskiego klubu to wyraźny sygnał, że zamierza on budować zespół wokół tego piłkarza, bez względu na to, na jakim poziomie w przyszłych rozgrywkach rywalizować będzie drużyna. To zrozumiałe, wystarczy spojrzeć na statystyki Romana w tym sezonie. W 26 występach zdobył on 13 goli i zapisał na swoim koncie 10 asyst. Jest najlepiej podającym piłkarzem w I lidze, a więcej punktów w klasyfikacji kanadyjskiej ma na swoim koncie jedynie Luis Fernandez z Wisły Kraków. Nie ma wątpliwości, że Roman jest zawodnikiem, który ciągnie Podbeskidzia i jest jedną z najjaśniejszych postaci całych rozgrywek zaplecza ekstraklasy. Jakkolwiek zakończy się ten sezon dla Podbeskidzia, to można być niemal pewnym, że miejsce dla Hiszpana w jedenastce sezonu I ligi jest zagwarantowane.

W 5 ostatnich swoich występach Goku Roman (z Chojniczanką nie zagrał za kartki) zawsze trafiał do siatki. Co ciekawe, Hiszpan przejął ostatnio od Kamila Bilińskiego wykonywanie rzutów karnych w bielskiej drużynie. I trzeba przyznać, że na na jedenastym metrze czuje się bardzo pewnie. Trafiał w meczach z Puszczą Niepołomice, Ruchem Chorzów i ŁKS-em Łódź. Były to pierwsze karne Podbeskidzia w tym roku. Jesienią „jedenastki” wykonywał właśnie Biliński, który pomylił się w meczu z Puszczą w Bielsku-Białej, w 90. minucie spotkania. Później trafił z Arką Gdynia, ale teraz w roli egzekutora już nie występuje. Roman, w starciu z łódzkim rywalem, zmylił bramkarza i popisał się precyzyjnym strzałem tuż przy słupku. Podobały się również jego dwa wcześniejsze karne, w Niepołomicach i w Chorzowie. Za pierwszym razem uderzył prawie w okienko, a za drugim zaproponował podcinkę, która wylądowała pod poprzeczką.

Goku Roman czuje się zatem w Podbeskidziu świetnie. Tego samego nie można powiedzieć o jego rodaku, czyli Julio Rodriguezie. Kilka ostatnich występów w wykonaniu Hiszpana to festiwal błędów. Popełniał je przeciwko Stali Rzeszów, a w dwóch kolejnych spotkaniach – tak można śmiało stwierdzić – zabrał swojej drużynie w sumie 3 punkty. W meczu z Ruchem środkowy obrońca – w doliczonym czasie gry – niepotrzebnie wpakował się w Konrada Kasolika i sprokurował rzut karny, który dał następnie „Niebieskim” remis. Rodriguez nie zagrał w spotkaniu z Chojniczanką i było… 4:1 dla „górali”. W starciu z ŁKS-em, w jego końcówce, Hiszpan wszedł na boisko z ławki. I w doliczonym czasie gry interweniował tak niefortunnie, że wpakował piłkę do własnej siatki. Podbeskidzie mecz przegrało. To już trzeci samobójczy gol Rodrigueza w tym sezonie! Najpierw zaliczył „swojaka” w przegranym 0:5 meczu ze Stalą Rzeszów na wyjeździe. Gol ten, na 3:0 dla gospodarzy, nie miał większego wpływu na wynik, ale kolejny – w domowym meczu z ŁKS-em – już tak. Skończyło się bowiem 1:1, czyli Podbeskidzie mogło i ten mecz wygrać, gdyby nie „trafienie” swojego zawodnika. Julio Rodriguez jest w tym sezonie najskuteczniejszym strzelcem… łódzkiej drużyny w starciach z bielszczanami, bo strzelił 2 z 3 goli, jakie lider rozgrywek uzyskał w meczach przeciwko „góralom”. Łącznie zatem, po złych lub niefortunnych zagraniach Rodrigueza, Podbeskidzia straciło przynajmniej 5 punktów. I to jeszcze nie wszystko. W niedzielę „górale” zagrają z Bruk-Betem Termaliką, bezpośrednim rywalem w walce o baraże. Jesienią w Niecieczy Julio Rodrigiez obejrzał czerwoną kartkę. Choć za to można go nieco usprawiedliwić, bo zatrzymał wychodzącego „sam na sam” przeciwnika.


Na zdjęciu: Goku Roman (z lewej) pod Klimczokiem czuje się świetnie i zostaje na kolejny sezon. O jego rodaku, Julio Rodriguezie (z prawej), tego samego nie można powiedzieć.
Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus