Rozsypane puzzle gliwickiej ofensywy

Przerwa ligowa miała poprawić stan kadry gliwiczan, ale już wiemy, że… nie do końca tak się stało. Co prawda w pełni sił są Tomasz Jodłowiec i Marcin Pietrowski, ale znaków zapytania jest więcej. I to na newralgicznych pozycjach.

Chodzi oczywiście o ofensywne trio pomocników, które w tym sezonie, w zależności od dyspozycji poszczególnych piłkarzy czy też przeciwnika, wyglądało różnie. W pewnym momencie wydawało się, że idealnym zestawieniem trójki za plecami napastnika byli: Mateusz Mak, Joel Valencia i Jorge Felix. Z tej trójki w piątek może nie zagrać dwóch, a gdy do tego dodamy wciąż rehabilitującego się Gerarda Badię, widzimy, że może być problem…

Joel last minute

Największy znak zapytania należy postawić przy Valencii. Ekwadorski pomocnik po tym, jak w Kielcach doznał kontuzji kostki, przeszedł szereg badań. Ostatecznie okazało się, że jeden z najważniejszych piłkarzy Piasta w tym sezonie, „tylko” naciągnął więzadło. Od początku nie było wiadomo czy Valencia zdąży wykurować się na piątkowy mecz i… nadal tego nie wiemy. – Walczymy z czasem i dotyczy to Joela. W najbliższym czasie zapadnie decyzja czy będzie mógł zagrać – przyznaje trener Waldemar Fornalik, którego musi martwić absencja dwóch innych pomocników. – Do mojej dyspozycji nie będą ani Gerard Badia, ani Mateusz Mak, którzy w dalszym ciągu leczą urazy – informuje szkoleniowiec gliwiczan.

Czują ból

Wspomniana dwójka może mówić o sporym pechu, bo nie dość, że w poprzednim sezonie borykała się z urazami, to w tych rozgrywkach wydawało się, że dochodzi do optymalnej formy. – Podczas gry chciałem mocniej uderzyć piłkę i w nią po prostu nie trafiłem. Chwilowy „przeprost” kolana i poczułem ból. Miałem szczegółowe badania, które na szczęście nie wykazały niczego poważnego, ale jeszcze potrzebuję rehabilitacji – tłumaczy Mateusz Mak.

Wciąż z przywodzicielem „walczy” z kolei Gerard Badia, który już trenuje, ale nie może wykonywać wszystkich ćwiczeń. – Mogę robić wiele rzeczy, np. na siłowni i wszystko jest w porządku, ale gdy wykonuję pewne ruchy, np. biegnę, to odczuwam dyskomfort – kręci głową Katalończyk, który jednak wkrótce powinien być zdolny do gry.

Trudniej niż można przypuszczać

Mecz z ostatnią drużyną w ligowej tabeli taki łatwy więc nie będzie. – Patrząc na tabelę ktoś może powiedzieć, że nie powinniśmy mieć problemu. Tak naprawdę to będzie bardzo trudne spotkanie. Zagłębie ma atuty w ofensywie, więc będziemy musieli być bardzo czujni i zorganizowani. Sosnowiczanie systematycznie się wzmacniali i scalali jako zespół. Nie patrzymy jednak tylko na podejście rywala do meczu. Nie ukrywam, że to my chcemy narzucić swój sposób gry – stwierdza Waldemar Fornalik.