Rozwiane nadzieje

Miedź Legnica ma coraz większą stratę do bezpiecznej strefy w tabeli PKO BP Ekstraklasy.


Przed niedzielnym meczem z Piastem Gliwice piłkarzy i kibiców „Miedzianki” motywował prezes klubu, Tomasz Brusiło. – Zapewniam, że nikt w Miedzi nie chce spadać z ligi – zaznaczył na wstępie sternik klubu z Legnicy. – A już na pewno nikomu to się nie opłaci. Nikt w Miedzi nie wywiesza białej flagi. Zamiast obrażać się na drużynę lepiej przyjść na mecz z Piastem Gliwice i jej kibicować. Skoro wymagamy od zawodników wiary i walki do końca, to sami też pokażmy, że się nie poddajemy.

Znał skalę trudności

Trener beniaminka Grzegorz Mokry doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak trudne zadanie stoi przed jego zespołem. – Wiemy, co musimy poprawić i chcemy się jak najszybciej zrewanżować za ostatnią porażkę z Lechią Gdańsk, pokazując naszym kibicom, że zespół wierzy w utrzymanie, potrafi punktować i potrafi wygrywać – stwierdził 38-letni szkoleniowiec. – Piast w obecnej rundzie punktuje i gra bardzo dobrze. Niezależnie od tego, czy rywalizują z drużyną z czołówki tabeli, czy zespołem z niższego miejsca, narzucają swój styl, grają bardzo agresywnie i doskakują do przeciwnika na jego połowie. Stąd dobre wyniki, które osiągają nie tylko u siebie, ale i na wyjeździe. Przede wszystkim musimy bardzo dobrze rozgrywać piłkę na naszej połowie i jak najszybciej przetransportowywać ją na połowę przeciwnika. Jeśli będziemy grali na swojej połowie niedokładnie i nerwowo, to Piast z całą pewnością to wykorzysta. Gliwiczanie dużą liczbą zawodników zakładają wysoki pressing, robiąc to skutecznie i grając agresywnie. Kluczowe będzie więc to, żeby na naszej połowie uniknąć błędów.

Złudne statystyki

Na tle Piasta drużyna znad Kaczawy wyglądała lepiej niż przyzwoicie, ale co z tego, skoro za wrażenie artystyczne punktów się nie przyznaje? Pod względem statystycznym nie wyglądało to najgorzej: posiadanie piłki – 58:42%, strzały celne – 5:4, strzały niecelne – 4:2, rzuty rożne – 8:6. Sęk w tym, że podopiecznym Grzegorza Mokrego ani razu nie udało się zmusić do kapitulacji bramkarza gliwiczan, Frantiszka Placha. Strzał w słupek (Maxime Dominguez w 64 minucie) to jednak strzał niecelny…

Nic zatem dziwnego, że po końcowym gwizdku arbitra niepocieszony był trener Miedzi, Grzegorz Mokry. – Po takim meczu brakuje słów – powiedział na wstępie. – Nie ze względu na to, że nic się na boisku nie działo, bo działo się dużo, ale z uwagi na nasze miejsce w tabeli i pierwszą porażkę u siebie w tym roku. To bardzo nas dotknęło, bo to właśnie na własnym stadionie mieliśmy zdobywać więcej punktów, które są nam bardzo potrzebne. W zasadzie to tyle, bo wspominanie dobrych sytuacji, między innymi strzału w słupek, niczego nie zmieni i nie doda nam punktów. Chciałbym jeszcze tylko powiedzieć i zwrócić uwagę na dobrą zmianę, jaką dał Dawid Drachal. Nie wypowiadam się indywidualnie o zawodnikach, ale teraz zrobię wyjątek. Jeżeli 18-latek wchodzi na boisko i bierze ciężar gry na siebie, nie boi się tego, to znaczy, że ma duży potencjał i jest materiałem na gwiazdę.

Ostatnia prosta?

Przed ostatnią kolejką Miedź Legnica traciła do strefy bezpieczeństwa 7 punktów (15. miejsce zajmowała Korona Kielce z dorobkiem 26 punktów). Teraz sytuacja zmieniła się na tyle, że „manko” zielono-niebiesko-czerwonych wynosi już 9 „oczek”, bo o tyle punktów podopiecznych Grzegorza Mokrego wyprzedza Górnik Zabrze. Czy to jednoznaczny sygnał, że beniaminek PKO BP Ekstraklasy jest na ostatniej prostej do Fortuna 1. Ligi? Strata nie jest kosmiczna, ale znacząca i trudno ja będzie zniwelować.

Do zakończenia rywalizacji pozostało już tylko dziewięć kolejek. Na finiszu „Miedziankę” czekają jeszcze potyczki niemal z całą czołówką ligowej tabeli, czyli Rakowem Częstochowa, Legią Warszawa, Widzewem Łódź, Pogonią Szczecin. Poza tym w rundzie wiosennej drużyna znad Kaczawy przędzie dosyć cienko, w 9. spotkaniach (wliczamy zaległy z rundy jesiennej mecz z Lechem Poznań) zdobyła raptem 7 punktów. Gorzej w tym momencie punktują tylko Wisła Płock (4 pkt.) i Stal Mielec (3 pkt.). Poza tym legniczanie stracili mnóstwo bramek (aż 40), pod tym względem gorsza jest tylko Lechia Gdańsk (42). Na własnym boisku wywalczyli 14 punktów (3 zwycięstwa, 5 remisów, 5 porażek), zaś na wyjazdach to dramat – zaledwie 5 „oczek” (jedno zwycięstwo, dwa remisy i 9 porażek).


Na zdjęciu: Pomocnik Miedzi Maxime Dominguez w meczu z Piastem Gliwice miał czego żałować…

Fot. Mateusz Birecki/PressFocus