Rozwój jedzie na ręcznym

Przy Zgody 28 już niechętnie wracają do wydarzeń z soboty, kiedy to drużyna miała problem z dotarciem do Boguchwały. Ostatecznie stawiła się tam spóźniona i po krótkiej rozgrzewce z marszu rozpoczęła mecz ze Stalą Stalowa Wola. Ostatecznie, skończyło się porażką 0:4, choć był moment, w którym wydawało się, że spotkanie to zostanie przełożone.

Przepisy nieuregulowane

– Gdybyśmy zapunktowali w Boguchwale, może mielibyśmy do powiedzenia o tej sytuacji wiele więcej. W związku jednak z uzyskanym rezultatem, nie będziemy się do tego szerzej odnosić. Przyznam tylko, że życie pokazało, iż w pewnych bardzo istotnych kwestiach przepisy nie są uregulowane. Brakuje stosownych paragrafów i interpretacja zależy tylko od organu prowadzącego rozgrywki. Dobrze byłoby to wszystko uregulować. To, co zdarzyło się w sobotę, nie było przecież winą ani gospodarza, ani gościa, ani firmy transportowej – mówi [Marcin Nowak], wiceprezes Rozwoju.

Narażeni na koszty

Przypomnijmy, że katowiczanie wskutek awarii autokaru utknęli na autostradzie A4 w okolicach Niepołomic. Dużym problemem był czas, bo pierwszy gwizdek sobotniego meczu ze „Stalówką” wyznaczono na 15.00, a stadion w Boguchwale nie jest wyposażony w jupitery, dlatego trzeba było zdążyć przed zmrokiem. Przewoźnik, z którego usług korzysta klub, był w stanie wysłać zastępczy autobus, ale jechał on bezpośrednio z Katowic i dotarł do Boguchwały w II połowie.

Przekładając mecz, Rozwój byłby z kolei narażony na duże koszty, m.in. związane z pokryciem wydatków na organizację spotkania w Boguchwale w innym terminie. Ostatecznie, całkowicie przez przypadek, katowiczanie zdołali na swoim przymusowym postoju zaczepić kierowców innego autokaru i w ten sposób załatwili sobie przejazd. Do Boguchwały przyjechali, gdy rywale już się rozgrzewali, a delegat PZPN naciskał, by pierwszy gwizdek rozbrzmiał jak najszybciej.

– Dosłownie kilka tygodni temu na preferencyjnych warunkach podpisaliśmy umowę z firmą transportową dysponującą bardzo nowoczesną flotą pojazdów. Wszyscy byli zadowoleni – włącznie z kierowcą, który jest fanem piłki. W pojeździe zepsuł się przewód układu chłodniczego, co uniemożliwiło dalszą jazdę. Nie mamy pretensji do nikogo, to mogło zdarzyć każdemu. Niestety, nam przytrafiło się w drodze na mecz, na który ostatecznie dojechaliśmy w anormalnych warunkach – opowiada Nowak.

Znajomy widok

Porażka ze Stalą sprawiła, że Rozwój jest dziś najgorszym II-ligowcem. Ma na koncie najmniej punktów, bo tylko 10, i zamyka tabelę. – Nie jest to widok ani przyjemny, ani… obcy. Nie robimy jednak z tego problemu. Mamy swoją politykę i będziemy konsekwentnie się jej trzymać – niezależnie od tego, czy jesteśmy na pierwszym, czy ostatnim miejscu. Nie uważamy, byśmy mieli najsłabszy zespół w II lidze. Dawno nie było jednak rundy, w których działyby się wokół nas tak różne dziwne rzeczy.

Począwszy od dwóch meczów, które zremisowaliśmy mimo prowadzenia 2:0, przez niespodziewaną chorobę Marcina Kowalskiego, po uraz Tomka Wróbla, czyli naszej kluczowej postaci… Czeka go operacja kolana. Nie wiem, czy zagraliśmy dwa razy w tym samym składzie. Co nas jednak nie zabije, to wzmocni. Mamy przed sobą w tym roku jeszcze kilka meczów i trzeba je maksymalnie wykorzystać. Czas pokaże, co uda się ugrać i w jakim miejscu będziemy. Patrząc jednak długofalowo, tabela nie jest dziś najbardziej istotną sprawą dla Rozwoju. O tym jednak opowiemy w późniejszym czasie – zaznacza wiceprezes klubu z ul. Zgody 28.

 

Na zdjęciu: W ubiegłą sobotę katowiczanie utknęli z powodu defektu autokaru. Na pewno nie była to podróż za jeden uśmiech…