Jak nie z Resovią, to z kim?

Po dwóch porażkach z rzędu – w Pucharze Polski z Odrą Opole u siebie (1:5) i na wyjeździe (0:1) z ROW-em Rybnik – atmosfera przy Cichej jest daleka od ideału. W sobotę Ruch Chorzów gra u siebie z Resovią,. Z kim szukać okazji do rehabilitacji i poprawienia nastrojów, jak nie z sąsiadem z tabeli?

Walka o miejsce

– Nigdy po porażkach nie ma dobrej atmosfery, ale u siebie jesteśmy naprawdę mocną drużyną. Wierzę więc, że odrobimy straty z Rybnika – podkreśla Piotr Giel, który niedawno dołączył do chorzowskiej ekipy, ale do tej pory w czterech meczach pojawił się na boisku jako zmiennik, zaliczając 63 minuty. – Nie ukrywam, że walczę o miejsce w zespole. Zanim trafiłem do Tychów, w dwóch poprzednich II-ligowych sezonach zdobyłem blisko 30 bramek, więc coś tam potrafię. Chciałem awansu sportowego, ale od dyrektora Krzysztofa Bizackiego dowiedziałem się, że w Tychach nie mam większych szans na grę. Wtedy zainteresowanie mną wyraził dyrektor sportowy Ruchu, Grzegorz Kapica. Po jego dymisji rozmowy ucichły, ale gdy temat znów się pojawił, długo się nie zastanawiałem.

Robić swoje

We wspomnianych meczach Giel był zmiennikiem Wojciecha Kędziory, zastępując go w końcówkach. Nie wypadał źle, a nawet obiecująco, choć fama głosi, że zdecydowanie lepiej prezentuje się, gdy wychodzi na boisko w podstawowym składzie. – Tak chyba wszyscy mają – uśmiecha się zawodnik.

– Jak człowiek gra od początku, to zdecydowanie lepiej się czuje, ma więcej sytuacji do zdobycia bramki, jednak ocena należy do trenera, kibiców i dziennikarzy. Mam grać i robić swoje. Na razie jestem zmiennikiem Wojtka, ale broni nie składam, walczę o swoje. Taka rywalizacja dobrze robi nam obu i przynosi pożytek zespołowi.

Czyżby to oznaczało, że pozycja w ataku młodego Artura Balickiego jest niezagrożona? – Artur strzela bramki, dobrze się czuje przy Wojtku w systemie gry dwójką napastników, ale nie jest klasyczną „dziewiątką” i gra nieco niżej. Fakt, iż w Rybniku nie oddaliśmy celnego strzału wszystkich nas bardzo zaskoczył. W poprzednich meczach stwarzaliśmy wiele okazji, a w niedzielę ich nie było. Dlaczego? Nie wiem, ale wierzę, że to się już nie powtórzy, a z Resovią odrobimy straty. Tym bardziej, że u siebie radzimy sobie zdecydowanie lepiej niż na wyjazdach – zauważa Piotr Giel.

Trzeba wierzyć

Czy można wierzyć tym zapewnieniom 28-letniego wychowanka Ruchu Radzionków? – Przykład naszych wspaniałych siatkarzy mówi, że zawsze trzeba wierzyć w to, co się robi – nie ukrywa napastnik klubu z Cichej. – Resovię mamy dobrze zanalizowaną. Wiemy, co chce i lubi grać. Ma wysokich zawodników i ten atut stara się wykorzystać. Musimy złapać serię dobrych meczów i maksymalnie zapunktować. To nam pozwoli doskoczyć do czołówki, ale z drugiej strony nie możemy zapominać, że dół tabeli nas goni. Dlatego nic nie mówimy o celach na przyszłość, tylko skupiamy się na najbliższym spotkaniu. Resovia, jak każdy rywal w tej lidze, jest w naszym zasięgu. Wierzę, że w sobotę będziemy się cieszyć. Tylko wreszcie musimy skończyć z tym, że gramy, biegamy, walczymy na całego, a w momencie naszej dekoncentracji przeciwnicy nas karcą.

 

Na zdjęciu: Piotr Giel był w Rybniku bliski przełamania chorzowskiej niemocy strzeleckiej.