Ruch Chorzów. Cicha pęka w szwach

Żaden inny klub w Polsce i żadna inna społeczność kibicowska nie zasługuje na nowy stadion tak bardzo, jak „Niebiescy”.


Choć Ruch występuje ledwie w II lidze, a w miniony weekend na Śląsku odbywało się sporo meczów, to na żadnym nie odnotowano równie wysokiej frekwencji, co w Chorzowie. Bezbramkową konfrontację ze Stalą Rzeszów na szczycie tabeli obejrzało blisko 7900 kibiców. „Niebiescy” przebili zarówno ekstraklasowe spotkania w Zabrzu i Gliwicach, jak i I-ligowe w Tychach i Katowicach. W całym kraju większą, ponad 20-tysięczną publikę zgromadziły tylko nowoczesne stadiony w Poznaniu (Lech – Śląsk) i Gdańsku (Lechia – Legia).

– Nigdy nie porównujemy się do innych. To jednak mówi samo za siebie, gdy grając na trzecim poziomie jesteśmy w stanie uzyskać frekwencję nr 3 w Polsce. Mamy dowód, że chorzowska publika jest głodna sukcesów i zasługuje na więcej – mówi Marcin Stokłosa, przedstawiciel kibiców w radzie nadzorczej Ruchu.

Nowy stadion jest potrzebny

„Zasługuje na więcej” – czyli na nowy stadion. Niech to zdanie wybrzmi: nie ma w tej chwili w Polsce drugiego takiego klubu, drugiej takiej społeczności kibicowskiej, która równie mocno zasługiwałaby na nowy obiekt, co Ruch.

– Rozmawiamy intensywnie z miastem, naciskamy, przekonujemy. Efekty mówią same za siebie. Skoro na mecz trzeciego poziomu rozgrywkowego przychodzi 8 tysięcy widzów, to znaczy, że nowy stadion jest potrzebny – podkreśla Stokłosa.

O nowym chorzowskim stadionie przelały się już wiadra atramentu. Tip-topami posuwające się przez lata prace biurokratyczne mające doprowadzić do realizacji trzykrotnie deklarowanej wyborczej obietnicy prezydenta Andrzeja Kotali ostatecznie wyhamowały jesienią 2019 roku, gdy zakończyła się procedura projektowa.

Gospodarz miasta oznajmił wtedy, że przetarg na generalnego wykonawcę nie zostanie ogłoszony z powodów finansowych i uderzającej w kieszenie samorządów „Piątki Kaczyńskiego” wprowadzonej przez rząd PiS. Wtedy Kotala zapowiadał modernizację budynku klubowego znajdującego się między trybuną główną a bocznym boiskiem przy Cichej, mającą być jednym z etapów budowy nowego stadionu.

Ostatnio wyleciała z Wieloletniej Prognozy Finansowej miasta na rzecz jednej z inwestycji na „Kresach”. W WPF znalazł się za to niedawno… nowy stadion. Ale to kwestie formalne: rada miasta musiała przyjąć taką uchwałę, by wymogi spełniał wniosek o dofinansowanie budowy stadionu do rządowego funduszu Polski Ład. Komisja zaczęła procedować 1 października, zatem niebawem dowiemy się, czy wniosek został zaaprobowany. Ale to raczej marzenie ściętej głowy; trudno liczyć na łaskawe potraktowanie przez rząd opozycyjnie nastawionego do niego politycznie Chorzowa.

Regaty i padel

Widać też samo podejście miasta do Ruchu i stadionu. Kibiców wzburzył wpis prezydenta miasta opublikowany w poniedziałek na Facebooku. Można w nim było przeczytać, że: „W miniony weekend wiele się działo. Odbyły się dwie, cieszące się dużym zainteresowaniem, imprezy sportowe” – tyle że Andrzej Kotala półgębkiem nie zająknął się o meczu „Niebieskich”, opisując regaty i turniej padla… Trudno tu nawet posądzać prezydenta o cynizm czy złą wolę. To symboliczne zobrazowanie jego stosunku do Ruchu, który jest ważny zwykle wtedy, gdy trzeba budować sobie polityczne poparcie. Dla obecnych władz klub piłkarski jest raczej solą w oku, której przybywa, im bardziej w siłę rośnie Ruch.

Przed poprzednimi wyborami spółka wjeżdżała w bardzo ostry zakręt, wzbudzała mnóstwo negatywnych emocji. Teraz, w czasie odbudowy, ma coraz większe argumenty w rozmowach z miastem, czyli jej największym akcjonariuszem, bo też żadna inna impreza w Chorzowie nie jest w stanie przyciągnąć takiej publiki, co mecz Ruchu. Z drugiej strony, w blasku odradzającej się legendy dobrze też się ogrzać, dlatego nie ma wątpliwości, że za niecałe 2 lata, gdy kampania prezydencka będzie w pełni, „Niebiescy” mogą być ważnym narzędziem w dyskusji o przyszłości miasta.

To, że w blasku Ruchu miło się ogrzać, wie prezydent, który na Cichej pojawia się regularnie. Tyle że… nie Chorzowa, a Świętochłowic – Daniel Beger. Choć oczywiście co bardziej złośliwi powiedzą, że to populizm i darmowe budowanie sobie poparcia, bo łatwo być politykiem-kibicem Ruchu, gdy rachunek za takie ogrzewanie wizerunku nie obciąża potem budżetu zarządzanego przez siebie samorządu.

Urządzeni w d…

Na razie osoby dbające o Ruch działają w myśl zasady „pracuj w każdym miejscu tak, jakbyś miał tam pracować aż do emerytury”. W tym akurat przypadku można to zmodyfikować i stwierdzić, że pracują tak, jakby Ruch miał do końca świata funkcjonować na obecnym stadionie. Złośliwi – znów ich przywołamy – mogliby rzec, że najgorsze nie jest to, iż Ruch infrastrukturalnie jest w d… Najgorsze, że w tej d… – z pomocą stowarzyszenia kibiców – zaczął się urządzać. Przemianowanie budek dziennikarskich na skyboksy, powstanie strefy gastronomicznej, nowy sklep kibica, odrestaurowana szatnia i kawiarenka, lifting herbu na dachu trybuny, nowe toalety… Można by tak wyliczać. Aż przypominają się słowa byłego prezesa klubu, Dariusza Smagorowicza: – Nasz stadion nie jest stary, tylko historyczny!

– Moglibyśmy siedzieć i płakać, że nie będzie nowego stadionu, ale co tylko możemy i jesteśmy w stanie, to robimy – mówi Marcin Stokłosa. – Chyba każdy, kto odwiedza Cichą, gołym okiem widzi zmiany. Pewnych kwestii nie przeskoczymy, ale są też takie, które wymagają tylko pomysłu i realizacji, jak strefa gastronomiczna, gdzie można usiąść, spokojnie napić się piwa. Chcemy, by ludzie nie tylko chodzili przed meczem do barów, ale też wcześniej stawiali się na stadionie. Ruch może na tym zarabiać. To ważne. Mamy jeszcze kilka pomysłów związanych z poprawą infrastruktury, lecz pewnego poziomu nie przeskoczymy i prochu nie wymyślimy. Nowych trybun własnym sumptem przecież tu Ruch nie postawi.

Nieważni rywale

Frekwencji „Niebieskim” mógłby pozazdrościć niejeden klub z centralnego szczebla. Ekstraklasowy mecz Piasta z Wisłą Kraków przyciągnął w piątkowy wieczór na gliwicki stadion 4420 osób. Dla Ruchu byłaby to najmniej liczna publika w całym sezonie! Najmniej – 4,5 tys. widzów – stawiło się, i tu mały paradoks, na inauguracyjnym spotkaniu z Pogonią Siedlce. Potem, po wygranej w Lublinie z uważanym za faworyta ligi Motorem, na Ruch zrobił się mały boom i zawsze pękała granica 5 tysięcy.

Wyniki napędzają frekwencję, ale akurat w przypadku chorzowskiego klubu nie można też ich przeceniać. W poprzednim II-ligowym sezonie, gdy sportowo było bardzo licho, i tak normą były 4 tysiące osób na stadionie. W III lidze pewnego listopadowego wieczoru ponad 5 tysięcy przyszło zobaczyć konfrontację z LZS-em Starowice Dolne. Bo w Chorzowie chodzi się na Ruch, nie na rywali – a już na pewno nie w takim stopniu, jak wielu innych miejscach.

Zwiększą pojemność

Dobra frekwencja to też oczywiście wymierny zysk dla klubu. Na ten sezon sprzedało się około 2300 karnetów. Jeśli tyle też rozejdzie się biletów – to Ruchowi zwracają się już koszty organizacji dnia meczowego i zaczyna na nim zarabiać. Teraz włodarze mogą zdecydować się na zwiększenie pojemności stadionu. Obecna – co pokazał mecz ze Stalą Rzeszów – wynosi 7886 miejsc, ale można ją rozszerzyć do 9300. Ma to związek z dwiema wielkoformatowymi reklamami – miasta Chorzowa oraz firmy Ecoexpress – umiejscowionych na łukach stadionu, przy sektorach nr 5 i 8.

– Będziemy się starali dogadać z miastem i Ecoexpress, by więcej kibiców mogło wejść na stadion. Wierzmy, że to się uda i na meczu z Motorem, który ma odbyć się jeszcze w tym roku, może dobijemy do frekwencji 9300. Jeśli wyniki dalej będą tak dobre – bo otoczka i atmosfera wokół klubu nie powinna się zmienić – to wierzymy, że nawet deszcz czy niższa temperatura nie będzie zniechęcać ludzi do chodzenia na Ruch – przyznaje Marcin Stokłosa.


W Chorzowie można mówić o modzie na piłkę, ale nawet ona może być bezsilna w konfrontacji z nadchodzącą jesienną aurą. W deszczowych chwilach kibice będą śpiewać „Cała Polska się buduje, my mokniemy jak te…” dopóty, dopóki nie powstanie nowy stadion. Na razie w Chorzowie nie pierwsza łopata, nawet nie pierwszy szpadel. Tylko padel.


Na zdjęciu: Czy Ruch kiedyś doczeka się jeszcze domowych meczów w bardziej nowoczesnym otoczeniu?
Fot. Marcin Bulanda/PressFocus