Ruch Chorzów. Czarna manifestacja

Kibice Ruchu Chorzów w niedzielne popołudnie spotkają się na rogu ulic Chrobrego i Wolności, by kolejny raz dać dowód swojemu niezadowoleniu z powodu braku budowy nowego stadionu przy Cichej.


Już samo hasło „To ważniejsze niż mecze barażowe. W niedzielę widzimy się w Chorzowie!”, którym kibice Ruchu mobilizują się do udziału w manifestacji dotyczącej nowego stadionu, pokazuje, jak ważna jest to dla nich kwestia. „Czarna manifestacja” – bo tym razem zachęca się wszystkich do ubrania czarnych, a nie niebieskich barw – ma zacząć się w niedzielę o 17.00 na skrzyżowaniu ulic Chrobrego i Wolności. Stamtąd kibice ruszą „Wolką” w stronę rynku i Urzędu Miasta.

Zaproszenie dla prezydenta

Choć tym razem wybrali na manifestację dzień nieroboczy, jeden z jej organizatorów, Szymon Michałek, znany z prowadzenia przy Cichej sektora rodzinnego, wystosował list otwarty z zaproszeniem dla prezydenta Andrzeja Kotali na wystąpienie przed zgromadzonymi kibicami. „Temat stadionu dla tysięcy mieszkańców naszego miasta i wszystkich, którzy wezmą udział w wydarzeniu, jest bardzo ważny, dlatego wystąpienie Pana Prezydenta jest przez nas oczekiwane. Tysiące, a nawet setki tysięcy ludzi, czeka na informacje na temat tego, na jakim etapie jest budowa nowego stadionu dla 14-krotnego mistrza Polski, który rok po roku zalicza awans w rozgrywkach krajowych i któremu już niezbędny jest nowoczesny stadion przy ul. Cichej 6. Liczę, że przyjmie Pan moją propozycję i zobaczymy się na rynku w Chorzowie w niedzielę 12 czerwca o godzinie 18.00” – zwrócił się do prezydenta Kotali popularny „Simon”, który z bliska, jako członek komisji przetargowej, widział, jak (nie) powstaje nowy stadion dla Ruchu.

2012, 2016, 2019…

Będzie to już trzecia manifestacja kibiców „Niebieskich” w tej sprawie. Do najbardziej pamiętnej doszło w listopadzie 2012 roku, gdy prezydent Kotala zadeklarował, że 2016 rok to realna data powstania obiektu. Historia jest znana – w tymże 2016 roku zamiast zaczynać budowę, miasto, również na prośbę kibiców, ratowało spółkę wielomilionową pożyczką. W 2019 roku zakończyła się procedura projektowa stadionu mającego pomieścić 16 tysięcy widzów i kosztować około 160 milionów złotych. Wtedy – we wrześniu – odbyła się druga manifestacja. Prezydent Chorzowa był wzburzony, powiedział wówczas kilka zdań, które do dziś rozbrzmiewają w uszach kibiców. „Jesteśmy na finiszu, mamy dwa tygodnie opóźnienia. I to nie jest powód do żartów i kpin”. „Ja was proszę. Niech wszyscy, którym leży na sercu Ruch, płacą podatki w Chorzowie. I ci z Mikołowa, i ci z Rudy Śląskiej. To prosty temat”.

Kibice chcieli spisać wtedy z prezydentem symboliczną umowę z datami rozpoczęcia przetargu i budowy, ale ten jej nie podpisał. W październiku 2019 ogłosił, że z powodu zmian podatkowych wprowadzonych przez rząd, tzw. „Piątki Kaczyńskiego”, obniżenia podatku PIT, podwyższeniu płacy minimalnej, miasta nie stać na stadion. Kilka dni później kibice manifestowali pod domem Kotali przy ul. Akacjowej na obrzeżach parku, nazywając to „Imprezą u Andrzeja”, którego… nie zastali.

Coraz mniej na inwestycje

Od tamtej pory manifestacji już nie było, choć w sierpniu 2021 zorganizowano na rynku symboliczne „urodziny makiety” w 6. rocznicę zaprezentowania przez włodarzy makiety nowego stadionu. Urzędnicy złożyli „na alibi” kilka wniosków o ministerialne dofinansowanie budowy, które zostały oczywiście odrzucone. W międzyczasie Ruch odbił się od dna. Szybko pokonał drogę z trzeciej do pierwszej ligi. Klub znalazł się teraz w ciasnym kącie. Głową przebija sufit, a nogi dotarły do ściany. Ma specyficzną strukturę akcjonariatu, z dwoma 25-procentowymi prywatnymi udziałowcami, a więc Zdzisławem Bikiem i Aleksandrem Kurczykiem, ale realnie gotówkę „pompuje” tylko trzeci największy właściciel, czyli miasto. Na 2022 rok: 1,8 miliona złotych. W takim anturażu „Niebiescy” mogą co najwyżej marzyć o ekstraklasie, a infrastruktura ogranicza promyk nadziei na ściągnięcie poważnego inwestora. Trudno wyobrazić sobie, by pojawił się bez nowoczesnego stadionu, ale miejscy włodarze utrzymują, że Chorzów nie ma na to dziś pieniędzy. Wystarczy prześledzić, jak kształtował się budżet miasta. O ile wartości bezwzględne rosną, o tyle środki na inwestycje – raczej maleją. W 2016 roku były to 123 miliony złotych z 580-milionowego budżetu. Na ten rok to tylko 86,6 mln zł przy wydatkach oszacowanych na blisko 800 mln zł.

Żadnej woli, energii, pomysłów

Stowarzyszenie kibiców „Wielki Ruch” pisze: „Będzie to już trzecia manifestacja w sprawie obiektu przy Cichej i aż niewiarygodne, że od organizacji pierwszej minie wkrótce dekada. Andrzej Kotala piastuje urząd Prezydenta Miasta od 2010 roku, kiedy do zwycięstwa w wyborach szedł z obietnicą budowy nowego stadionu. Powtarzał ją jeszcze kilkukrotnie, jednakże poza planami nic w tej sprawie nie udało mu się osiągnąć. W końcu zaniechał starań, zasłaniając się finansami miasta. Dziś nie widzimy już żadnej woli, energii i pomysłów płynących z magistratu, co tylko utwierdza nas w przekonaniu, że z tymi władzami już nic się nie zmieni” – czytamy we wpisie „Wielkiego Ruchu”, który wydatnie pomaga klubowi i odciąża na co dzień jego budżet.

Tak jak kibice odgrażali się, że zorganizują referendum o odwołanie Kotali, tak tu i tam słychać, że myślą o przyszłorocznych wyborach samorządowych. To jednak trudny temat, paradoksalnie mógłby im tylko zaszkodzić, wytrącić z rąk pewne argumenty, które zyskaliby oponenci. Mogłoby przecież się okazać, że wcale nie są w Chorzowie taką siłą, za jaką się uważają. To, że Ruch potrzebuje stadionu i na niego zasługuje, nie podlega większej dyskusji. Ale rzeczywistość skrzeczy.


Pięciu pożegnanych

Po awansie do I ligi karuzela transferowa kręci się w najlepsze. Skoro Ruch regularnie ogłasza zakontraktowanie nowych zawodników – Łukasza Monety, Artura Pląskowskiego, Tomasza Swędrowskiego, Przemysława Szura – to muszą też być rozstania. Wiadomo już więc, że nie zostaną przedłużone wygasające 30 czerwca umowy Vanji Markovicia, Przemysława Szkatuły, Rusłana Zubkowa i Pawła Żuka, nie będzie też prolongowane wypożyczenie Jakuba Malca z Lecha Poznań. Z tego grona niewypałem okazał się tylko angaż Markovicia; albo był kontuzjowany, albo grał słabo. Pozostali przyczynili się do awansu. Malec i Żuk wzmocnili rywalizację wśród młodzieżowców, Szkatuła miał świetny początek sezonu, kiedy strzelał gole i notował asysty, Zubkow wniósł dużą wartość w tyłach, a Ruch nie tracił goli, choć zdarzyło mu się też kilka poważnych błędów.


Na zdjęciu: Jedno życzenie mamy dziś w głowie, by powstał nowy stadion w Chorzowie… Od tamtej oprawy kibiców Ruchu minęły już ponad 3 lata. Temat umarł śmiercią naturalną…
Fot. Marcin Bulanda/PressFocus