Ruch Chorzów. Do trzech razy sztuka

Efektowne zwycięstwa z AZS AWF Wrocław i Tatranem Stupava rozbudziły apetyty zawodniczek Ruchu Chorzów, które przed szansą na zdobycie kolejnych punktów staną już w środę.


Chorzowianki przyzwyczaiły się do rozgrywania dwóch meczów w ciągu weekendu, ale dopiero za trzecim podejściem mogły się cieszyć z dwóch wygranych. Obie były niezwykle efektowne i przekonujące. W sobotę nie miały litości dla zespołu w Wrocławia, zwyciężając 33:15, a w niedzielę poszły jeszcze dalej pokonując drużynę ze Słowacji 47:16. Jak łatwo obliczyć „Niebieskie” zdobyły 80 bramek, co w tym sezonie zdarzyło im się po raz drugi.

Pierwsze spotkanie było okazją do ponownego przywitania trenera Jarosława Knopika. Podczas prezentacji wracający do Chorzowa szkoleniowiec otrzymał gromkie brawa i tak nastawił zespół, że rozstrzygnięcie nastąpiło bardzo szybko. Równie ciepło przyjęte zostało pierwsze w barwach Ruchu trafienie Agnieszki Iwanowicz.

Środkowa rozgrywająca trafiła do klubu latem zeszłego roku, ale w trakcie przygotowań do sezonu superligi doznała poważnej kontuzji lewego kolana. – Przeszłam operację i mam za sobą półtoraroczną przerwę. Teraz czuję się bardzo dobrze i mam nadzieję, że coraz częściej będę wybiegała na parkiet, by pomagać koleżankom, które mocno mnie wspierają – podkreśliła 20-latka.

„Królową polowania” okazała się jednak skrzydłowa Natalia Doktorczyk, która również miała problemy zdrowotne, ale w ostatnich meczach nie było po nich śladu. Zwyżkę formy zaakcentowała podczas zwycięskiego spotkanie z PSG w Zlinie, gdzie zdobyła 8 bramek. Wyczyn ten powtórzyła w sobotę w starciu z wrocławiankami, grając po obu stronach boiska.

– Dla mnie nie ma różnicy, czy biegam na prawym, czy na lewym skrzydle; całe życie jestem rzucana – uśmiechnęła się sympatyczna zawodniczka. – Mamy trzy skrzydłowe (poza Doktorczyk są jeszcze Sabina Radlak i Natalia Stokowiec – przyp. red), a grać mogą tylko dwie, więc trener nami rotuje, co na razie przynosi efekty i oby tak dalej. Miałam złamany czwarty palec prawej ręki i muszę go jeszcze usztywniać, ale w oddawaniu rzutów to nie przeszkadza.

Niespełna dobę po zwycięstwie w I lidze chorzowianki podjęły outsidera tabeli MOL Ligi i – podobnie jak dotychczasowi rywale zespołu ze Stupawy – nie miały dla niego litości. W Ruchu praktycznie wszystko funkcjonowało, choć w końcówce I połowy przytrafił mu się słabszy fragment i zakończyła się ona wynikiem 18:10.

Na tyle podrażnił on faworytki, że po przerwie niemal zmiotły rywalki z parkietu, a do siatki zagubionych Słowaczek trafiały wszystkie zawodniczki z pola. 47 bramek w ciągu 60 minut chorzowianki nie rzuciły dawno. Aż 17 z nich były dziełem tercetu kołowych Katarzyna Wilczek-Sandra Kiel-Klaudia Grabińska, godnie zastępującego Karolinę Jasinowską, która dochodzi do zdrowia po złamaniu ręki.

O ile wynik tego spotkania był łatwy do przewidzenia i dał Ruchowi drugie z rzędu zwycięstwo w lidze czesko-słowackiej, o tyle dziś (17.00) poprzeczka zawieszona zostanie znacznie wyżej, bo jego wyjazdowym rywalem będzie Slavia Praga. Jeśli chorzowianki sięgną po 2 punkty, przeskoczą wicemistrza Czech w tabeli i usadowią się na 10. pozycji.

– To przeciwnik w naszym zasięgu. Faworytem nie jesteśmy, ale jeśli zagramy na dobrym poziomie, to jesteśmy w stanie go pokonać – mówi z optymizmem Jarosław Knopik, który od momentu powrotu do Chorzowa odniósł komplet trzech zwycięstw.


Na zdjęciu: Natalia Doktorczyk już zapomniała o złamanym palcu, co znajduje przełożenie w zdobywanych bramkach.

Fot. Marcin Bulanda/PressFocus