Ruch Chorzów. Dobra i zła wiadomość

Sympatyczny Słowak, który 4,5 roku temu rozstawał się z Cichą ze łzami w oczach, dziś wkracza do Ruchu w roli typowego strażaka. Nie ma długiej umowy, w związku z czym nie sposób oczywiście będzie go rozliczyć z efektów pracy na tym stanowisku, znamionującym objęcie kompetencji wykraczających poza działkę trenera.

Wygląda na to, że Kocian tym trenerem po prostu mianowany być nie do końca chciał; czemu nawet trudno się dziwić. Któż byłby gotów podpisywać się oficjalnie pod wynikami zespołu, na którego budowę nie miał żadnego wpływu i który obejmuje w beznadziejnej sytuacji, bo w strefie spadkowej, na sześć kolejek przed końcem sezonu? Szkoleniowiec nawet nie ukrywa, że wykorzystuje fakt, iż ma teraz „martwy” okres w Jemenie. Wkrótce może znów zostać selekcjonerem tamtej reprezentacji.

Wydaje mi się, że dla przyszłości Ruchu nawet ważniejszą informacją może okazać się przywrócenie do pracy Dariusza Fornalaka. Gdy na przełomie października i listopada został zastąpiony Markiem Wleciałowskim, prezes Jan Chrapek zaznaczał, że postara się zagospodarować w klubie osobę Fornalaka. Niczym takim się nie pochwalono, ale wczoraj Fornalak wrócił do sztabu.

To facet z niebieską krwią i głową na karku. Uważam, że chorzowskiego środowiska w tej trudnej sytuacji nie stać, by nie korzystać z takich osób. Wielu kibiców ma do niego żal o spadek z pierwszej ligi, o rozczarowujące wyniki szczebel niżej. Zgoda, ale on dokładnie wiedział, co chce zrobić. Był konsekwentny. Miał jasną wizję, stawiał na ludzi związanych z regionem i Ruchem, latem zbudował ciekawą drużynę.

Historia blamażem pisana

Powtarzam często w rozmowach ze znajomymi, że dziwiłem się, iż to nie wypaliło, a patrząc na to, co działo się przy Cichej zimą – dziwiłbym się, gdyby wypaliło. Zgoda – finalnie Marek Wleciałowski nie miał do dyspozycji Mateusza Bogusza czy Artura Balickiego, zwracał też uwagę, że zimą ściągani byli zawodnicy może z niższych lig, ale szkoleni w większych ośrodkach. Dyrektor Marek Mandla mówił, że Ruch szukał graczy o potencjale sportowym wyższym niż ich wartość rynkowa. Życie zweryfikowało to na swój sposób, co widać dziś w tabeli.

Jeśli Kocian i Fornalak podjęliby się budowy zespołu na kolejny sezon – niezależnie, czy w drugiej czy trzeciej lidze – to o „Niebieskich” jestem umiarkowanie spokojny. Zwłaszcza że łagodne usposobienie, poczciwość i pogoda ducha Słowaka byłyby katalizatorem dla mocnych charakterów, może momentami wręcz zamordyzmu preferowanego przez Fornalaka i Karola Michalskiego. Ale – no właśnie – „jeśli”. Wiemy, że w Chorzowie przyszłość zależy od mnóstwa czynników i do samych chęci Jana Kociana sprowadzić jej nie można.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ