Ruch Chorzów. Jeszcze mogą dziać się cuda

Trzeba wierzyć do końca – podkreśla Seweryn Siemianowski, prezes Ruchu Chorzów, który dziś w Puławach chce wrócić na zwycięską ścieżkę.


Nie było wiele czasu, by rozpamiętywać porażkę (0:1) z Radunią Stężyca – pierwszą wiosenną, a dopiero drugą domową w całym sezonie. Tę pierwszą Ruch poniósł w październiku z Wisłą Puławy (2:4), tracąc status jedynego polskiego zespołu niepokonanego na szczeblu centralnym. Dziś nadchodzi dzień rewanżu. Chorzowianie zagrają w województwie lubelskim m.in. po to, by… nie pojechać tam wkrótce jeszcze raz.

Łatwiej wejść na szczyt

Choć dla kibiców „Niebieskich” może być to trudne do przełknięcia, na 5 kolejek przed końcem sezonu zasadniczego bardziej zasadne niż pytanie o odrobienie straty do wicelidera z Chojnic jest to, czy ich drużyna utrzyma 3. miejsce i 2-punktową przewagę nad Motorem, by w barażach grać u siebie i oszczędzić sobie wycieczki do Lublina. Podczas gdy Chojniczankę, która w weekend odpoczywała, zyskując walkower za GKS Bełchatów, czekają jeszcze 3 domowe mecze, Ruch ma przed sobą pierwszy z trzech wyjazdów; potem uda się jeszcze do Elbląga i Wrocławia.

– Wiedziałem, że z Radunią czeka nas najtrudniejszy dotąd wiosenny mecz – mówi prezes Seweryn Siemianowski na kanale Ruch TV.

– Po najlepszym występie, a takim było zwycięstwo w Rzeszowie, trzeba trzymać formę. Wejście na szczyt jest łatwiejsze niż utrzymanie się na nim. Radunia miała wcześniej dołek, ale odpaliła w poprzedniej kolejce i u nas ją to poniosło. Wygrała zasłużenie, co musimy uszanować. Nie powiem, że było złe sędziowanie, bo to my nie zagraliśmy dobrego meczu. Ale jedziemy dalej! Nadzieja umiera ostatnia. Wszystko jest jeszcze możliwe, każdy z każdym w tej lidze może wygrać. Tu się jeszcze mogą dziać cuda! Dlatego trzeba wierzyć do końca. Jeśli nie teraz, to powalczymy w barażach, nie poddamy się – podkreśla sternik Ruchu, który dzisiejszego wieczoru będzie musiał sobie radzić bez wsparcia zorganizowanej grupy kibiców. Ukarani zostali dwoma meczami zakazu wyjazdowego (ten drugi przypadnie na Elbląg) za odpalaną w hurtowych ilościach pirotechnikę podczas hitu w Rzeszowie.

Broni nie składają

Ruch zmierzy się dziś z rywalem, który ani nie jest już zagrożony spadkiem, ani nie wskoczy już do strefy barażowej. Dla tych, którzy pamiętają październikowy świetny występ puławian przy Cichej, z pewnością jest to jakieś zaskoczenie – zważywszy, że o miejscu w top6 śmiało może myśleć jeszcze nawet 10. w stawce Pogoń Siedlce. Beniaminek ma kiepską wiosnę – poniósł aż 5 porażek, notując przy tym 3 wygrane i remis. Z drugiej strony, w Puławach dał radę w tym roku wygrać jedynie KKS Kalisz, przegrywał Sokół i Pogoń Grodzisk, a zremisowała Radunia. W ostatni weekend Wisła poległa w Pruszkowie 0:2.

„Niebiescy” po raz ostatni wracali z delegacji na tarczy w grudniu, z felernego spotkania w Bełchatowie, które waży do dziś niesamowicie dużo. Wiosną zremisowali w Chojnicach, a w Krakowie, Suwałkach i Rzeszowie zgarniali pełną pulę.

– Rozbudziliśmy nadzieje wszystkich – kibiców, ludzi z Chorzowa, nas samych. Graliśmy ostatnio naprawdę bardzo dobrze i tak też punktowaliśmy. Z Radunią przytrafił się słabszy mecz, odbierany jako megaporażka. Gra od początku nam się nie kleiła, rywale mając doświadczonych zawodników, z łatwością przedostawali się pod naszą bramkę. Musimy mocno uderzyć się w pierś, ale nie składamy broni. Będziemy dalej walczyć. Liczę, że po sezonie będziemy mogli się cieszyć i wydostaniemy się z II ligi – mówi kapitan Tomasz Foszmańczyk.

Wykartkowani młodzieżowcy

Ruch zagra w Puławach bez dwóch z pięciu zawodników ukaranych w starciu z Radunią żółtymi kartkami: za cztery napomnienia pauzować muszą Piotr Wyroba i Tomasz Wójtowicz. Obaj to młodzieżowcy, co dla trenera Jarosława Skrobacza jest pewnym zmartwieniem i ogranicza mu pole manewru do zmian. Do jedenastki na wahadło w miejsce Wójtowicza wskoczy Jakub Malec, wypożyczony zimą z Lecha Poznań. W sparingach momentami błyszczał, ale w lidze dotąd wiele nie zrobił; podobnie jak ten, którego angaż awizowano przy Cichej jako hit transferowy. Vanja Marković, mający ekstraklasowe doświadczenie, nie wniósł oczekiwanej jakości do środka chorzowskiego pola. Dziś zapewne usiądzie na ławce, bo po kartkowej pauzie wraca lider drugiej linii, Michał Mokrzycki.

– Nie wiem, czy gdyby z Radunią grał „Mokry”, to coś by to zmieniło, bo wszyscy zagraliśmy źle. Vanja… Chciałby grać lepiej, my też chcielibyśmy go widzieć w lepszej formie. Urazy na pewno mu nie pomogły, nie przygotowywał się do sezonu optymalnie, co nie sprzyja osiągnięciu najwyższej dyspozycji – przyznaje szkoleniowiec chorzowian.

Stal przed koronacją

W II lidze zapadają powoli ostateczne rozstrzygnięcia. Matematyczne szanse na utrzymanie stracił ostatnio outsider z Ostródy, a dziś awans na zaplecze ekstraklasy – po 28 latach – przypieczętować powinna Stal Rzeszów. Może to uczynić nawet zaocznie, choć w Chorzowie mają nadzieję, że tak się nie stanie. Tym „zaocznym” warunkiem jest brak zwycięstwa Ruchu w Puławach. Czy tak się stanie, w obozie Stali będą wiedzieli już w przerwie swojego meczu z Hutnikiem. Jeśli „Niebiescy” się nie potkną, rzeszowianom do postawienia kropki nad „i” wystarczy remis. A w Chorzowie bardziej niż wieści z Rzeszowa, nasłuchiwać będą tego, co wydarzy się w konfrontacjach Motoru z Wigrami i Chojniczanki z rezerwami Lecha.


Na zdjęciu: Michał Mokrzycki po kartkowej pauzie wraca dziś do środka pola „Niebieskich”.
Fot. Marcin Bulanda/PressFocus