Ruch Chorzów. Krok od powrotu

Zabrakło dosłownie jednego wybronionego rzutu rożnego, by Maciej Sadlok zanotował w poniedziałek pierwszy po ponad 8 latach ligowy występ w Ruchu.


W doliczonym czasie meczu z Chojniczanką był już gotowy do wejścia, „Niebiescy” prowadzili 1:0, gdy rywale po kornerze doprowadzili do wyrównania i trener Jarosław Skrobacz podjął decyzję o anulowaniu zmiany.

– Myślałem o Maćku właśnie przez pryzmat stałych fragmentów gry. W ostatnich 5-6 minutach pomógłby nam w powietrzu. Pole manewru było malutkie, mogliśmy ściągnąć Tomka Swędrowskiego, ale wtedy w środku pola zupełnie brakowałoby nam utrzymania się przy piłce, dlatego zwlekaliśmy z tą decyzją. Maciek trenuje od tygodnia już normalnie, na 100 procent, dlatego jest gotowy do wejścia, choć na pewno nie na 90 minut – mówi szkoleniowiec „Niebieskich”.

Ostatnim występem Sadloka dla Ruchu pozostaje ten z czerwca 2014, kiedy sięgając po brązowy medal drużyna zakończyła sezon bezbramkowym remisem z Pogonią Szczecin. Potem odszedł do Wisły Kraków, w której spędził 8 sezonów. Ten ostatni przyniósł spadek z ekstraklasy. Gdy degradacja była już przesądzona, w zamykającej rozgrywki konfrontacji z Wartą Poznań (21 maja), 33-latek uszkodził więzadła w prawym stawie skokowym. Gdyby nie ten uraz, zapewne podpisałby przy Cichej kontrakt dłuższy niż tylko roczny, ale strony umówiły się, że jeśli wszystko ze zdrowiem defensora będzie OK, to już zimą mogą wrócić do rozmów. Sadlok szacował, że będzie gotowy do gry na początku sierpnia. Pierwszy raz w kadrze meczowej znalazł się w poniedziałek. Jego powrót do zdrowia to dobra wiadomość w obliczu problemów z urazami, jakie nie omijają chorzowian. Kłopoty mięśniowe mają Przemysław Szur i Patryk Sikora.

– Pauza Przemka jeszcze potrwa, nie możemy nawet wykonać badania USG, bo krwiak jest tak duży. Patryk z kolei naciągnął mięsień. Jest ostrzyknięty, mówi o wyraźnej poprawie. Być może w piątek z ŁKS-em będzie już do dyspozycji – tłumaczył trener Skrobacz.


Fot. Krzysztof Porebski / PressFocus