Ruch Chorzów. Łzy podeszły do oczu

– Miałem łzy w oczach. Stałem i nie wiedziałem, co się dzieje. Tyle było we mnie emocji… Spełniło się moje marzenie. Od małego chciałem grać w tym klubie, zadebiutować. Aż nie wiem, co powiedzieć. Brak mi słów… – zawiesza głos Tomasz Nowak, 17-letni bramkarz, który w II połowie sobotniego spotkania z Ruchem Zdzieszowice (2:2) zanotował ligowy debiut w barwach „Niebieskich”, a po jednej z udanych interwencji kibice skandowali jego nazwisko.

Coś więcej niż kontrakt

Urodzony w 2002 roku golkiper ze Świętochłowic z pewnością nie wskoczyłby między słupki, gdyby nie… Dawid Smug, który uderzył łokciem w twarz Pawła Kubiaka, za co ujrzał czerwoną kartkę i sprokurował rzut karny.

– To było nieodpowiedzialne zachowanie. Wszystkich nas zaskoczyło. Graliśmy w dziesiątkę, musieliśmy zrobić wymuszoną zmianę, acz dało nam to bodziec do lepszej gry i ostatecznie zremisowaliśmy – przypomina Łukasz Bereta, trener Ruchu, który przed sobotnimi wyjazdowymi derbami z ROW-em 1964 Rybnik ma mały ból głowy. Smuga czeka teraz – zapewne niekrótka – pauza, zaś Kamil Lech, czyli podstawowy chorzowski bramkarz od kilku tygodni jest kontuzjowany.

– Będziemy robić wszystko, by Kamil mógł być z nami w sobotę, ale dziś numerem 1 jest Tomek. Ze Zdzieszowicami zanotował udane wejście, dobrze bronił, prócz karnego nie puścił gola, miał kilka skutecznych interwencji. Wierzę, że w najbliższym meczu będzie czuł się pewnie. Jego wypowiedź oczywiście widziałem, jestem trenerem, który na takie rzeczy zwraca uwagę. Ten sobotni mecz Tomek będzie pamiętał do końca życia. Fajnie, że jest związany z Ruchem czymś więcej niż tylko kontraktem – mówi szkoleniowiec „Niebieskich”.

Mogli się wystraszyć

Problem Ruchu z bramkarzami awizowaliśmy już dwa tygodnie temu, przed meczem ze Stalą Brzeg, gdy kontuzjowani byli zarówno Lech, jak i Smug. Przy Cichej trwały wtedy poszukiwania nowego golkipera, z niektórymi podjęto nawet kontakt, ale spotkano się z odmową. – Było kilka tematów. Dawid Smug powiedział jednak, że da radę i stanie w bramce, a nie chcieliśmy generować w klubie kolejnych kosztów. Nie ma też co ukrywać: w trakcie rundy trudno znaleźć się nagle w nowym zespole i od razu wskoczyć do bramki, a wiadomo, że w takim klubie jak Ruch zawsze jest presja. Niektórzy mogli się jej po prostu wystraszyć – przekonuje trener Bereta.

Lech kontuzji doznał we wrześniowym spotkaniu Pucharu Polski ze Stomilem Olsztyn. Diagnoza wykazała pęknięcie rogu łąkotki przyśrodkowej, ale ostatecznie uznano, że nie jest konieczna artroskopia. Gdyby jednak do soboty się nie wykurował – pamiętając, że za czerwoną kartkę pauzować będzie Smug – to sztabowi szkoleniowemu zostaną do dyspozycji dwaj młokosi: 17-letni Nowak i 15-letni Krystian Mitas. Wariant takiej obsady przerabiano już w pucharowym spotkaniu ze Śląskiem Świętochłowice. Skończyło się porażką 2:3.

Na zdjęciu: Debiut przy Cichej dla 17-letniego Tomasza Nowaka (z lewej) był dużym przeżyciem.