Ruch Chorzów. Nie rozdzierajmy szat

Bardziej straciliśmy dwa punkty niż zdobyliśmy jeden – nie ukrywa trener Jarosław Skrobacz po pierwszej kolejce. I zapowiada, że teraz z drużyny powinno zejść ciśnienie.


Ruch na inaugurację I-ligowego sezonu z pewnością rozczarował wynikiem – mierząc w spokojne utrzymanie, w takich meczach jak domowy ze Skrą Częstochowa wypada zdobywać 3 punkty, a nie bezbramkowo remisować – ale na pewno nie grą. To była taka drużyna, jaką kibice pamiętają z II ligi: idąca z pasją do przodu, radząca sobie w ataku pozycyjnym, stwarzająca sytuacje, wręcz ryzykująca. Zabrakło jedynie lepszej skuteczności.

Bez kalkulacji

– Graliśmy u siebie i bardziej straciliśmy 2 punkty niż zdobyliśmy 1 – przyznaje trener Jarosław Skrobacz. – Z drugiej jednak strony: spokojnie. Nie takie mecze potrafiły kończyć się zwycięstwem gości, my też je przeżywaliśmy. Na pewno Skra miała troszeczkę szczęścia, my go nie mieliśmy, chyba dwukrotnie piłka przetaczała się już po linii bramkowej. Niekiedy brakuje centymetra, ułamka sekundy, by spotkanie wyglądało inaczej. Gdybyśmy prowadzili 1:0, Skra musiałaby zagrać w inny sposób, odkryć się, bo nie miałaby wyjścia. Wtedy mecz by się otworzył, może byłyby okazje do stworzenia sobie kolejnych dobrych sytuacji. Nie rozdzierajmy szat, ale na pewno jest uczucie niedosytu.

Graliśmy u siebie, chcieliśmy wygrać, dążyliśmy do tego. Nikt nie może nam zarzucić, że kalkulowaliśmy. W pewnym momencie zaryzykowaliśmy, poszliśmy do przodu większą liczbą zawodników, narażając się nawet na kontrataki. Ciekawe, co byśmy wtedy powiedzieli, gdybyśmy po jednym z nich stracili bramkę… A zatem spokojnie.

Reakcja na straty

Szkoleniowiec Ruchu szukał też pozytywów. Jednym z nich było to, że rywale praktycznie nie zagrozili bramce Jakuba Bieleckiego, choć zapewne tyleż to zasługa „Niebieskich”, co niemoc częstochowian, do których o brak realizacji założeń miał pretensje trener Jakub Dziółka.

– Śledziłem w poprzednim sezonie rozgrywki pierwszej ligi. Skra to zespół, którego być może najważniejszym celem jest bardzo uważna gra, zdyscyplinowana taktycznie, granie blisko siebie. W taki sposób spokojnie się utrzymała, dlatego nie spodziewałem się, że przyjedzie do nas chcąc grać w ataku pozycyjnym i wyprowadzać akcje dużą liczbą zawodników. Baliśmy się piłek rzucanych za plecy, po odbiorze, dlatego staraliśmy się bardzo szybko reagować po stracie piłki, uniemożliwiać Adamowi Mesjaszowi grania piłek na wahadło. Bardzo dobrze reagowaliśmy po stratach, nie pozwalaliśmy przeciwnikowi na stworzenie większego zagrożenia.

Byliśmy przygotowani na takie nastawienie taktyczne gości, zagęszczoną defensywę. Sporo sytuacji z tych, które stworzyliśmy, niekiedy wpada do bramki, takie akcje kończą się golami. Nam zabrakło szczęścia. Ale myślę, że po tym pierwszym meczu zejdzie z nas trochę ciśnienia. Bardzo wierzę, że w następnych spotkaniach będzie jeszcze lepiej, przede wszystkim pod kątem wykończenia akcji – mówi Jarosław Skrobacz.

Energia z ławki

Tak naprawdę, po tej inauguracji część kibiców Ruchu może mieć wrażenie, że wie, iż… nic nie wie – bo wiele nowego o zespole się nie dowiedziała. To był mecz jak z drugiej ligi. Jak wypadną „Niebiescy” na tle silniejszego przeciwnika, chcącego grać nieco bardziej otwarty futbol, chcącego atakować, zmuszającego chorzowian do większej pracy w defensywie – to nadal ciekawe pytania pozostające dziś bez odpowiedzi.
Już za to można stwierdzić, że pierwsze owoce przynosić zaczyna letnie, obfite dla chorzowian okienko transferowe.

Przy Cichej rozstano się z zawodnikami grywającymi dotąd niewiele, a w ich miejsce zakontraktowano graczy albo wracających do Chorzowa po okresie spędzonym na wyższych szczeblach (Maciej Sadlok, Mateusz Winciersz, Łukasz Moneta), albo takich, którzy wyróżniali się w barwach innych drużyn w poprzednim sezonie II ligi. To sprawiło, że kadra jest bardziej wyrównana, ławka – mocniejsza. Dało się to odczuć już w piątek.

Gdy w okolicach 70 minuty trener Skrobacz dokonał potrójnej zmiany, wprowadzając na boisko Kacpra Michalskiego, Tomasza Swędrowskiego i Artura Pląskowskiego, „Niebiescy” rozkręcili się, dostali zastrzyk energii. – Jeśli przeciwnik jest podmęczony, wchodzi trzech zawodników i powoduje jakąś odmianę, zmiany dają większą jakość niż była, to tylko się cieszyć. To pozytyw, który pozwala na kolejne spotkania patrzeć z otwartym umysłem – przyznaje szkoleniowiec Ruchu.

Niektórzy debiutowali

Wczoraj chorzowianie rozpoczęli mikrocykl przed sobotnim starciem w Głogowie z Chrobrym. Trener – jako się rzekło – ma nadzieję, że z zespołu zejdzie ciśnienie. – Ono na pewno na inaugurację było. Dokonaliśmy wielu transferów, kilku zawodników zagrało na Cichej pierwszy raz w roli gospodarza, a to zupełnie inne odczucia. Dla niektórych był to też debiut na poziomie pierwszoligowym. Spotkanie ze Skrą było obciążone elementem niepewności, nerwowości, co miało jakiś wpływ na psychikę, choć nikt nie chciał tego po sobie pokazać – twierdzi Skrobacz.



Na zdjęciu: Po pierwszym meczu ze Skrą nadal trudno wyrokować i oceniać, na co stać będzie Ruch w I-ligowej rywalizacji.
Fot. Marcin Bulanda/PressFocus


Gwarek i „Cidry”

Wyklarowała się już niemal całkowicie sytuacja na liście transferowej Ruchu. Zawodnicy, z których klub zrezygnował po awansie do I ligi, nadal będą co prawda stanowili w niektórych przypadkach pozycję na liście płac, ale raczej kosmetyczną i nieobciążającą budżetu w tak dużym stopniu, jakiego ryzyko było jeszcze kilkanaście dni temu. Zresztą, dwaj zawodnicy z listy, Marcin Kowalski i Filip Żagiel, rozpoczęli przecież w ubiegłym tygodniu przygotowania do sezonu z zespołem rezerw „Niebieskich”, będącym beniaminkiem klasy okręgowej.

Ostatecznie obaj znaleźli nowe kluby: Żagiel został wypożyczony do Polonii Bytom, wracając tam po rocznej przerwie, zaś Kowalski – do Ruchu Radzionków. W IV-ligowcu spędzić ma najbliższe pół roku. W „Cidrach” 34-letni Kowalski grał niegdyś przez aż pięć sezonów, pokonując drogę z IV do I ligi. Przy Cichej świętował dwa awanse, przez 3 lata rozegrał blisko 70 spotkań.

Co do innych zawodników z listy transferowej: Kamil Chiliński wrócił do rezerw Rakowa, Tomasz Dyr i Jakub Nowak rozwiązali kontrakty, Jakub Rudek ponownie został wypożyczony do Śląska Świętochłowice, a Piotr Wyroba wraca do Rekordu Bielsko-Biała. Pod drobnym znakiem zapytania stoi jedynie przyszłość Jakuba Siwka. 20-letni pomocnik wiosnę spędził w Polonii Bytom, ale na rozwinięcie skrzydeł nie pozwoliła mu kontuzja. Lato zaczął w Bytomiu, ale trener Ryszard Wieczorek zrezygnował z jego usług. Obecnie Siwek przebywa na testach w innym III-ligowcu: Gwarku Tarnowskie Góry.