Ruch Chorzów. Nie warto się spieszyć

„Niebiescy” zakończyli zgrupowanie w Kamieniu porażką z Podbeskidziem. Czekają na Macieja Sadloka, podczas gdy w bielskiej drużynie zameldował się już Tomasz Jodłowiec.


W piątek obaj pierwszoligowcy ogłosili oficjalnie, że dokonały się spektakularne powroty do ich klubów – Maciej Sadlok znów grać będzie w Ruchu, a Tomasz Jodłowiec – w Podbeskidziu. W sobotnie przedpołudnie w Kamieniu na boisku pojawił się jednak tylko drugi z nich.

Jeszcze w lipcu…

Sadlok przy Cichej zameldował się z urazem stawu skokowego, będącym „pamiątką” po ostatnim występie w Wiśle Kraków, którym żegnała się z ekstraklasą. – Bardzo liczę, że Maciek w lipcu wróci do normalnych treningów. Jestem z nim w kontakcie, robi wszystko, by wrócić jak najszybciej. Ale myślę, że nie ma się co spieszyć, niekiedy warto poczekać kilka dni – podkreślał Jarosław Skrobacz, trener „Niebieskich”, których kibicom przyjdzie zatem wypatrywać już w trakcie sezonu pierwszego po 8 latach meczu Sadloka w ich drużynie.

W Kamieniu 33-letniego środkowego obrońcy jeszcze nie było. Z bielszczanami przyjechał za to Jodłowiec. Zagrał przez pół godziny w II połowie, naturalnie – w środku pola. W 50 minucie błysnął bardzo mocnym uderzeniem z dystansu, które okazało się minimalnie niecelne. – Chyba było dobrze – tak blisko 37-latek podsumowywał premierowy występ w barwach Podbeskidzia po… 16 sezonach.

To nauczka

Jedyny gol padł, gdy „Jodły” nie było już na placu gry. Kacper Wełniak strzałem z najbliższej odległości pokonał wtedy Jakuba Osobińskiego, wieńcząc dogranie Titasa Milasiusa z lewej strony pola karnego, a chorzowianie narzekali, że chwilę wcześniej mało odpowiedzialnie zachował się Maksymilian Roguła. Młodzieżowiec zebrał pochlebne opinie za występ w sparingu z GKS-em Jastrzębie, tym razem jego złe zagranie przyczyniło się do akcji bramkowej na wagę porażki z bielszczanami.

– Sposób, w jaki straciliśmy bramkę, to nauczka dla niektórych. Obyśmy więcej nie popełniali takich błędów – nie krył szkoleniowiec Ruchu. Z drugiej strony, jego zespół powinien przy stanie 0:1 otrzymać rzut karny po faulu na Rogule. Dominik Frelek – czyli ten, który na ostatni kwadrans zmienił Jodłowca – ewidentnie trafił w jego nogę, ale sędziom najwyraźniej to umknęło.

Sprawdzali Kameruńczyka

Sparing był wyrównany. Ruch zaimponował wyjściem spod pressingu i piękną wielopodaniową akcją zakończoną strzałem Kacpra Michalskiego, obronionym przez Matveia Igonena w 26 minucie. W II połowie nieznacznie pomylił się Daniel Szczepan. Nieco więcej okazji wykreowało Podbeskidzie. Kamil Biliński, Emre Celtik i Maksymilian Sitek w I połowie pudłowali, zaś strzał Julio Rodrigueza fantastycznie zatrzymał Jakub Bielecki.

Po zmianie stron – już gdy wynik był ustalony – Michał Janota obił poprzeczkę, a Osobiński wygrał sam na sam z Lionelem Abate, testowanym Kameruńczykiem występującym ostatnio w Beskidach, ale na dużo niższym szczeblu, bo w IV-ligowej Kuźni Ustroń. Swoją drogą: ten kontrast mocno rzucał się w oczy. Ruch to drużyna bez obcokrajowców, pełna Ślązaków, podczas gdy w bielskich barwach zagrało aż dziesięciu zagranicznych zawodników!

Zrealizowali swoje

Gdy tydzień temu Ruch wygrał z Odrą Opole 3:0, niektórzy kibice mogli puścić w kierunku nadchodzącego sezonu wodze fantazji. Zgrupowanie w Kamieniu i dwie sparingowe porażki do zera (wcześniej 0:3 z GKS-em Jastrzębie) mogły trochę sprowadzić na ziemię.

– Mówiłem, byśmy nie przeceniali zwycięstwa z Odrą i teraz powiem, byśmy nie rozpatrywali tych sparingów w kategorii tego, że coś jest dobrze albo źle. Momenty były różne, skład był raz mocniejszy, raz trochę słabszy. To normalne w tym okresie. Najważniejsze, że na zgrupowaniu w Kamieniu zrealizowaliśmy swoje. Pogoda, która była podczas meczu z Podbeskidziem (około 18 stopni – dop. red.), mogła nam towarzyszyć cały tydzień, a wtedy byłoby lepiej. Ale daliśmy radę, drugi trening odbywaliśmy o 18.00, boiska były jak na tę suszę bardzo dobrze przygotowane. Teraz odpoczniemy, dojdziemy do siebie, spotykamy się we wtorek rano – zapowiedział Jarosław Skrobacz, przyznając, że… nie pamięta, kiedy jego drużyna zagra z Podbeskidziem o ligowe punkty. Stanie się to za 2 miesiące: 3 września pod Klimczokiem.


Ruch Chorzów – Podbeskidzie Bielsko-Biała 0:1 (0:0)

0:1 – Wełniak, 76 min.

RUCH: Bielecki (61. Osobiński) – Kasolik, Szur (46. Nawrocki), Szywacz (84. Franke) – Michalski (61. Roguła), Sikora (66. Swędrowski, 75. Barański), Swędrowski (46. Piątek), Foszmańczyk (61. Pląskowski, 84. Bąk), Moneta (46. Janoszka), Wójtowicz (61. Winciersz) – Pląskowski (46. Szczepan). Trener Jarosław SKROBACZ.

PODBESKIDZIE: Igonen – Bernard, Mikołajewski, Rodríguez, Markow – Celtik, Scalet, Bonifacio, Sitek – Drzazga, Biliński. II połowa: Igonen (60. Wieczorek) – Simonsen, Markow (63. Lipp), Rodríguez (63. Mikołajewski), Milasius – Abate, Jodłowiec (74. Frelek), Misztal, Janota, Roman – Wełniak. Trener Mirosław SMYŁA.


Na zdjęciu: Po 16 sezonach Tomasz Jodłowiec znów zagrał w Podbeskidziu. Na razie pół godziny, ale od czegoś trzeba zacząć…

Fot. Marcin Bulanda/PressFocus