Okazja do przełamania?

Zamykający tabelę Ruch Chorzów podejmie dziś Eurobud JKS Jarosław i planuje potwierdzić zwyżkę formy.


Drużyna z Chorzowa już zapomniała jak smakuje zwycięstwo. By odświeżyć pamięć, należy się cofnąć do początku czerwca, kiedy w turnieju barażowym o awans do PGNiG Superligi pokonała Varsovię. Ta wygrana zapewniła jej 2. miejsce, co było równoznaczne z brakiem promocji na najwyższy szczebel (wywalczył ją MKS Urbis Gniezno), ale… nie zamknęła drogi do elity. Dzięki przyspieszonej reformie i powiększeniu ligi z 8 do 10 zespołów, poprzez dołączenie Galiczanki Lwów, Ruch – spełniając wszystkie wymogi licencyjne – skorzystał z zaproszenia władz spółki i od września walczy o punkty w gronie najlepszych klubów.

Sensacja wisiała w powietrzu

Po pięciu seriach zamyka tabelę, a jego działacze widzieliby swoją ekipę znacznie wyżej i liczą, że w końcu się przełamie. Czy to będzie już dziś? Patrząc na ostatnie mecze oraz pozycję zajmowaną przez rywala, jest na to spora szansa. Po porażce z Piotrcovią „Niebieskie” pojechały do Lublina. W „jaskini lwa” były skazywane na pożarcie. Wielu przyjmowało zakłady, jak wysokie zwycięstwo odniesie wicemistrz Polski. Tymczasem chorzowianki toczyły z miejscowymi zacięty i wyrównany pojedynek, a w pierwszej połowie dwukrotnie obejmowały prowadzenie. W 55 minucie przegrywały tylko jedną bramką, więc sensacja wisiała w powietrzu, ale ostatecznie górę wzięła jakość MKS-u, który wygrał 27:22. Był to jednak mecz, którego „Niebieskie” nie musiały się wstydzić, czego potwierdzeniem były dobre recenzje rywalek.

– To było ciężko wywalczone zwycięstwo, a kamień spadający z naszych serc słychać było w Chorzowie. Były momenty, w których rywalki dyktowały nam warunki i dobrze się stało, że nie pozwoliłyśmy im wywieźć zwycięstwa – powiedziała Oktawia Płomińska, była skrzydłowa Ruchu, która z hali przy Dąbrowskiego wypłynęła na szersze wody, docierając do reprezentacji.

Dążenie do doskonałości

Jej słowa mogą świadczyć o stałym progresie, ale ten punktów na razie nie przynosi.

– Cały czas szukamy dobrego grania i próbujemy różnych rozwiązań. W Lublinie było to widoczne, ale jedynie w niektórych fragmentach spotkania. Zawsze powtarzam coś, co się nie zmieni – mecz trwa 60 minut i dopóki nie zabrzmi końcowa syrena, trzeba grać. W końcówce wkradły się błędy, do tego doszedł brak skupienia, co rywali wykorzystały. Chcemy grać na wysokim poziomie i stale do tego dążymy. Na każdy mecz przygotowujemy się na 100 procent i chcemy, żeby wszystko nam wychodziło – mówiła kapitan chorzowianek i najbardziej doświadczona w zespole, Karolina Jasinowska.

Skuteczność do poprawy

Może zabrzmi to niepoważnie, ale była to porażka, która daje nadzieję na lepsze czasy.

– Wracałyśmy z Lublina z podniesionymi głowami, bo wychodziło nam więcej elementów. Wierzymy, że to był solidny krok, aby następne mecze szły w jeszcze lepszym kierunku – zauważyła Natalia Kolonko. Prawa rozgrywająca, pod nieobecność kontuzjowanej Poliny Masałowej, otrzymuje znacznie więcej szans i często stara się zatrudniać bramkarki, nie tylko z rzutów karnych, które są ją domeną. Ze skutecznością jest na razie nieco gorzej; w Lublinie oddała 16 rzutów, zdobywając 4 bramki. Poprawa tego elementu przez cały zespół będzie stanowić klucz do ewentualnego sukcesu. Problem w tym, że dzisiejsze przeciwniczki planują poprawić pozycję w tabeli i też w niego wierzą. W tym sezonie okazały się lepsze jedynie od beniaminka z Gniezna, stąd czołówka wyraźnie im uciekła. Usprawiedliwieniem słabszej postawy jarosławianek w lidze mogą być ich występy na parkietach europejskich. Wydawało się, że po domowej porażce z Cabooterem Venlo pożegnają się z Pucharem EHF, ale w niedzielnym rewanżu zdołały odrobić straty, pokonały mistrza Holandii, znalazły się w 3. rundzie, co dziś może je dodatkowo zmotywować.

– Jesteśmy świadome, że rywalki będą trochę zmęczone, bo ostatnio miały sporo meczów. Wiemy jednak, że przyjadą do Chorzowa po wygraną, ale musimy pokazać, że jest to nasz parkiet i nie oddamy go łatwo. Mamy nadzieję, że wreszcie będziemy się cieszyć ze zwycięstwa – dodała Kolonko.


Na zdjęciu: W Chorzowie liczą, że nie tylko Natalia Kolonko będzie dziś regularnie trafiać do siatki.
Fot. Norbert Barczyk/PressFocus