Niebieskie „kopiuj-wklej”. Ruch Chorzów znów zawodzi

Czujemy ogromny niedosyt. Prowadziliśmy, mieliśmy sytuacje, żeby ten mecz zakończyć. Nie zrobiliśmy tego, więc tracimy dwa punkty – komentował piątkowe spotkanie Artur Balicki. Swoją drogą jego wypowiedź można zaliczyć – co podkreślali także jego koledzy z drużyny – do kategorii „Kopiuj i wklej”. Który to już raz Ruch Chorzów w tym sezonie prowadząc przez większą część meczu, będąc lepszym zespołem, mając wszystkie argumenty po swojej stronie, by cieszyć się z wygranej, schodzi z boiska bez kompletu oczek, a piłkarze mówią o niedosycie? –  Jesteśmy mocno rozczarowani – kręcił głową z niedowierzania trener Dariusz Fornalak – ale nie możemy dać się zwariować. Musimy dalej grać. Pracujemy nad tym, by nie powielać pewnych błędów, bo mamy sytuację „kopiuj-wklej” czy to z  Boguchwały, czy z meczu z Gryfem. Zawodzi czynnik ludzki, bo wiemy jak rywale grają, a tracimy bramki i punkty.

„Kopiuj i wklej” to dziś najczęściej powtarzana fraza w Chorzowie, bo choć Ruch nie przegrał już siódmego spotkania a rzędu, co nie zdarzyło się bardzo dawno, to radości z tego faktu nie ma zbyt wiele. – Brak trzech punktów to dla nas porażka, trzeba to sobie otwarcie powiedzieć  – przyznawał po meczu Wojciech Kędziora. – Pretensje możemy mieć jednak tylko do siebie. Zawiodła przede wszystkim skuteczność. Mieliśmy tyle sytuacji, że mogliśmy mecz spokojnie zamknąć wcześniej.  Notujemy długą serię bez porażki, ale słabszy początek sezonu powoduje, że nie jesteśmy w górnej części tabeli

– Ostatnio przegraliśmy dwa mecze, w tym z najsłabszym zespołem w stawce. Ta liga jest taka, że każdy może wygrać z każdym i wiele zależy od dyspozycji dnia. My przyjechaliśmy tutaj osłabieni brakiem dwóch najlepszych zespołów, stanowiących w 25 procentach o sile zespołu, to chcieliśmy chociaż wywieźć jeden punkt i to jest dla nas sukces – oceniał trener Zbigniew Szymkowicz. – Przed sezonem miałem w kadrze tylko czterech zawodników, skład był więc robiony z łapanki, a kilku moich zawodników, jak wyszło na znakomitą murawę, a potem, gdy usłyszeli doping chorzowskich kibiców, to ich zamuliło.

– Na pewno fajnie było wrócić do Chorzowa. Jeszcze nie miałem okazji podziękować tym kibicom, którzy mnie wspierali po kontuzji. Chciałbym im wszystkim teraz podziękować, tylko nie działaczom. Fajnie się wraca do Ruchu, miło wspominam cały zespół i kibiców. Szacun dla nich. Mam nadzieję, że wrócą tam, gdzie ich miejsce, czyli do ekstraklasy – podkreślił Adrian Liberacki, który w Ruch Chorzów występował w sezonie 2017/18.