Ruch Chorzów. Poślizg z ratą, ale ma być dobrze…

Nie zapłaciliśmy raty. Mamy termin przesunięty do poniedziałku i myślę, że wtedy powinna być spłacona – mówi Zdzisław Bik, prezes grupy kapitałowej Fasing oraz przewodniczący rady nadzorczej Ruchu Chorzów, pytany, czy „Niebiescy” wywiązali się z przypadającej na koniec grudnia daty uregulowania drugiej raty sądowego układu z wierzycielami.

O konsekwencjach nie mówmy

Raty wynoszą około 400 tysięcy złotych i spółka musi płacić je co kwartał. W ten sposób przez pięć lat będzie redukować swoje zadłużenie. Niedotrzymanie terminów może skutkować uchyleniem układu, a w konsekwencji – nawet likwidacją spółki.

– O konsekwencjach lepiej nawet nie mówić… – przyznaje Bik. Z czego wynika ten poślizg Ruchu? – Z braku pieniędzy. Spóźniają się pewne płatności. Spodziewamy się wpływu środków jutro, pojutrze (rozmawialiśmy wczoraj około południa – dop. red.). Liczę na to, że w poniedziałek rata będzie spłacona – podkreśla nasz rozmówca. Skąd „Niebiescy” mają mieć na to środki? I jak ma się ich brak do faktu, że spółka od października zaciągnęła cztery krótkoterminowe pożyczki, na łączną kwotę ponad 1,2 mln zł? Szef RN odsyła do zarządu.

– Monitoruję sytuację i z tego, co wiem, zarząd spodziewa się spływu środków, które miały trafić do klubu już w grudniu. Trochę się to opóźniło, ale w styczniu powinno być to wyregulowane – podkreśla Zdzisław Bik.

Dwumilionowy garb

Powiązana z kierowanym przez niego Fasingiem spółka Carbonex to drugi największy akcjonariusz Ruchu (24,27%). Tym największym jest miasto Chorzów (25,53%), które w projekcie budżetu na 2019 rok zapisało 2 mln zł na „promocję miasta przez sport” i to z tej puli dokapitalizowani zostaną „Niebiescy”.

– Poza firmą Carbonex, na polu bitwy pozostało już tylko miasto. Tylko te dwa podmioty realnie wspierają bieżącą działalność Ruchu. Oczywiście więc, że chcielibyśmy coś więcej. Nie jest to kwota zabezpieczająca nasz budżet. Zarząd prowadzi szereg działań w celu pozyskania innych sponsorów. Styczeń, luty – to właśnie okres takiej pracy. Myślę, że coś więcej o jej efektach będzie można powiedzieć przed wznowieniem rozgrywek. Zawsze pozostaję optymistą. Bez tego trudno zajmować się tym sportem – przyznaje prezes Bik.

Kibice mają jednak prawo się martwić. Spirala pożyczek, poślizgi w wypłatach dla zawodników, teraz brak spłaty raty układowej – mija czas, a z Cichej niezmiennie docierają mało optymistyczne wieści.

– Powodów do niepokoju jest dużo. Mamy garb w postaci 2 milionów w skali roku, wynikający z przeszłości, dawnych długów. Niektóre kontrakty są jeszcze ekstraklasowymi. Gdybyśmy zaczynali w drugiej lidze od poziomu startu, to można by te kontrakty inaczej układać. Nasz budżet jest na poziomie 6 milionów. Mniej więcej tyle zobowiązań generujemy w ciągu całego sezonu. Do tego dochodzi ten 2-milionowy garb. Budżet trzeba więc praktycznie konstruować na poziomie 8 milionów. On i tak dzięki ciężkiej pracy zarządu został zrestrukturyzowany. W pierwszej lidze wynosił prawie 12 milionów – zwraca uwagę przewodniczący rady nadzorczej klubu z Cichej 6.

Nie sprzedadzą Bogusza?

Działacze mogą liczyć, że sytuację finansową odrobinę poprawi sprzedaż Mateusza Bogusza. 17-letni środkowy pomocnik od dawna znajduje się na celowniku zagranicznych klubów. Najpoważniej mówiło się o zainteresowaniu angielskim Brighton.

Mateusz Bogusz. Fot. Michał Chwieduk/400mm

– Nie liczymy na te środki, bo nie chcielibyśmy nikogo sprzedawać. Skład Ruchu powinien być wzmacniany, a nie osłabiany – podkreśla Zdzisław Bik, a na sugestię, że to ostatnia okazja, by zarobić na Boguszu ciut poważniejsze pieniądze, odpowiada: – Nie powiedziałbym tak. Pan Bogusz ma bardzo duże perspektywy rozwoju. Im dłużej pogra u nas, im dłużej pogra w Polsce, tym jego wartość będzie wzrastała. Być może nie powinien się rozwijać tylko u nas. Różne opcje są brane pod uwagę. Chcemy, żeby maksymalnie wzmocnił nasz klub – mówi Bik i informuje, że Ruch pracuje nad przedłużeniem wygasającego z końcem czerwca kontraktu Bogusza.

Bednarz nieformalny

„Niebiescy” zimę spędzają na 12. miejscu w tabeli II ligi, z przewagą 4 punktów nad strefą spadkową i 11-punktową stratą do strefy premiowanej awansem. To chyba jasno definiuje cele na 13 wiosennych kolejek.

– Obecna sytuacja nie jest łatwa, ale sport jest nieprzewidywalny. Dyskutowaliśmy z zarządem na temat wzmocnienia się znacząco w okresie zimowym. To on zadecyduje o tym, jaki poziom wiosną będziemy prezentować. Trzeba solidnie przepracować te dwa miesiące. Zaplanowaliśmy dwa zgrupowania. W końcówce jesieni gra wyglądała już lepiej niż na jej początku. Mam nadzieję, że wiosna powinna należeć do Ruchu – zaznacza Bik.

Czy jeszcze wierzy w awans? – Nie mam podstaw, by tracić wiarę. Pan trener Wleciałowski też nie chciałby chyba budować swojego autorytetu na spadku czy utrzymaniu w drugiej lidze. W tej chwili planem minimum pozostaje powrót do pierwszej ligi na stulecie powstania klubu, które przypada za rok – odpowiada nasz rozmówca.
Informowaliśmy w „Sporcie”, że możliwy stał się powrót do chorzowskiego klubu Jacka Bednarza. – Nie dementuję, bo zabiegaliśmy o to. Jest naszym nieoficjalnym doradcą. Obowiązki, które ma, powodują, że na razie nie może u nas bezpośrednio pracować. Spotykamy się jednak i dyskutujemy o tym, jak poprawić kondycję klubu – zdradza Zdzisław Bik.

Na zdjęciu: Zdzisław Bik, najważniejsza osoba związana dziś z Ruchem, nie wyklucza scenariusza, w myśl którego Mateusz Bogusz zostanie przy Cichej.