Ruch Chorzów. Projekt stadionu trafi na półkę?!

– Nie tylko budowa stadionu Ruchu jest zagrożona – powiedział Andrzej Kotala, prezydent Chorzowa, odnosząc tę bardzo ważną dla miasta inwestycję do najnowszych propozycji rządu związanych ze zwolnieniem z podatku PIT osób do 26. roku życia, obniżkami podatku PIT z 18 do 17 procent, podwyżkami dla nauczycieli czy podwyżkami cen energii.

33 miliony mniej

– Wstępnie wyliczając, te pomysły mogą wpłynąć na budżet Chorzowa w skali 30 milionów złotych. To orientacyjna kwota, o którą byłby mniejszy nasz budżet na 2020 rok. Nasza nadwyżka, którą posiadamy i realizujemy z niej inwestycje czy obsługujemy kredyty, jest na poziomie 35 mln zł. Po tych wszystkich zmianach spodziewamy się, że do dyspozycji zostanie nam 2,2 mln. Z samego podatku PIT możemy stracić 20 mln. Z czego tu budować? Z czego remontować drogi? To jest totalny dramat, a spójrzmy na inne miasta, które mogą wylądować pod „kreską”. Ruda Śląska może mieć deficyt 8 mln, a Siemianowice 16 mln! Nie wierzę, że rząd doprowadzi do upadłości kilkudziesięciu miast czy gmin. Groźby upadku Chorzowa nie ma, ale wiele miast za niedługo będzie pod kreską. Trudno mówić o budowie stadionu, skoro walczy się, by przeżyć – zwracał uwagę prezydent Kotala.

Mieszkania i ulice

Nie ma co ukrywać, że obecna narracja chorzowskiego magistratu zmierza w stronę oswajania kibiców Ruchu z kolejnymi opóźnieniami w temacie budowy stadionu przy Cichej. – Moja determinacja, by go wybudować, była ogromna. Wszyscy powinniśmy uderzyć się w pierś. W 2016 roku to przede wszystkim kibice wywarli presję, by ratować klub pożyczką, a nie budować stadion. Dziś można mówić nie tylko o nim, ale też trzech ważnych drogach, które łącznie za około 15 mln chcemy wyremontować: Hajducką, Powstańców i 3 Maja. Na Karola Miarki rozpoczęła się budowa około 80 mieszkań komunalnych za ponad 18 mln zł. Wiele inwestycji staje dziś jednak pod znakiem zapytania. Wszystko jest zagrożone, skoro nadwyżka spada z poziomu 35 do 2 milionów. Z próżnego i Salomon nie naleje – podkreślał gospodarz Chorzowa.

Niezależnie od słów prezydenta, kibice zrobili we wtorek to, co zapowiadali – złożyli do Urzędu Miasta zawiadomienie o organizacji zgromadzenia publicznego. Uściślając – będzie to manifestacja w sprawie budowy stadionu. Zaplanowano ją na 5 września (czwartek). Powód manifestacji to niedotrzymanie kolejnego terminu prac. Przetarg na generalnego wykonawcę stadionu miał zostać ogłoszony do końca sierpnia. Jest już jasne, że jeśli to nastąpi – to z poślizgiem.

Co z nowym domem dla „Niebieskich”?

– Bardzo mi zależy, by kibice zrozumieli też, w czym jest problem. Bo to problem nie tylko Chorzowa, ale wszystkich miast. Niewiele jest takich, którzy to przetrzymają. U nas może są 3-4. Tychy, Gliwice, Katowice, Dąbrowa Górnicza… – przekonywał Kotala.

Kibice mają dość

Procedury „okołostadionowe” toczą się. Projektant stadionu, mysłowicka firma GMT, do 21 sierpnia ma przygotować poprawki do programu funkcjonalno-użytkowego. Dokumentacja dotyczącą przetargu na generalnego wykonawcę ma być gotowa do 16 września.
– To, co dzieje się w związku z projektowaniem stadionu, toczy się swoim rytmem i nie będzie przerwane. Ten projekt prędzej czy później powstanie. Czy do końca sierpnia, czy do początku września – nie ma to większego znaczenia przy inwestycji za 200 mln zł. Chcemy szukać rozwiązań, przedstawić rządowi nasze propozycje na jego pomysły – byśmy jako samorządy nie stracili pieniędzy. Jeśli je stracimy, kilka inwestycji będzie musiało trafić na półkę. Projekty będą sobie leżały i czekały na lepsze czasy – mówił Andrzej Kotala.

To wszystko nie przekonuje kibiców. Szymon Michałek, przedstawiciel grup kibicowskich w komisji przetargowej dot. powstania stadionu, nie ukrywa już zmęczenia tematem nowej Cichej.

– Mówiąc z przymrużeniem oka, miasto przez ostatnich dziewięć lat mogło nawet nazbierać gotówkę na tę inwestycję. Włodarze mieli mnóstwo czasu, by się do niej przygotować. Za obecnych rządów przychody Chorzowa wzrosły o 300 milionów, dlatego trudno, aby ludzie dali teraz sobie nawinąć makaron na uszy, że 20 milionów mniej w budżecie cokolwiek zmienia. Miasto po prostu nie chce postawić tego stadionu i widzi to każdy normalny człowiek. Zostaliśmy już tyle razy wykiwani w sprawie terminu budowy, kolejnych przetargów, że zaczyna to już być niesmaczne nawet jak na polityków. Dlatego też we wrześniu odbędzie się manifestacja – powiedział nam Michałek. Fani Ruchu czują się oszukiwani, niepoważnie traktowani, a przedstawiciele grup kibicowskich rozważają nawet opcję starania się o referendum ws. odwołania prezydenta Kotali.

Coś się wyjaśni

Andrzej Kotala z optymizmem mówi za to o przyszłości Ruchu. – W najbliższym czasie, jeszcze w tym roku, pewne rzeczy się powyjaśniają. Być może będzie inna sytuacja, inna rzeczywistość. Póki co ja się nie martwię – i radzę też innym, by nie martwili się o przyszłość Ruchu – przekonuje prezydent miasta, czyli jednego z trzech największych akcjonariuszy klubu. Dwaj pozostali to Zdzisław Bik i Aleksander Kurczyk, którzy w ostatnich dniach przejęli akcje od swoich czy też powiązanych z nimi firm – Carbonexu (Bik) oraz Ado-Med (Kurczyk).
– I bardzo dobrze! W końcu mamy konkretne osoby, które są odpowiedzialne za tę sytuację finansową. Nie spółki, nie firmy, podmioty, a konkretne osoby. Dziś można z nimi rozmawiać – a nie z innymi, będącymi w pewnej części uzależnionymi od udziałowców, właścicieli. Myślę, że to dobry krok, w dobrym kierunku – twierdzi Andrzej Kotala.

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ