Twierdza na zastępstwo

Chorzowianie chcą dziś postawić kolejny krok ku ekstraklasie!


Na stadionie przy ulicy Okrzei w Gliwicach „Niebiescy” jeszcze nie przegrali. Z Resovią mają być trzy punkty.

Kocioł większy niż na Cichej

Gdy w styczniu powiatowy inspektor nadzoru budowlanego podjął decyzję o zamknięciu stadionu w Chorzowie i z powodu złego stanu technicznego nakazał wyciąć jedną ze „świeczek”, czyli legendarnych masztów jupiterowych, Ruch musiał naprędce szukać obiektu zastępczego. Niezależnie od dokonanego wyboru – a wszystkie ścieżki i tak prowadziły do Gliwic – trudno było nie mówić, że wyprowadzka z Cichej redukuje szanse zimujących na 3. pozycji „Niebieskich” na trzeci z rzędu awans. Minęły niespełna 4 miesiące, a na 5 kolejek przed końcem sezonu są wiceliderem. Ze stadionu Piasta zaś uczynili swoją twierdzę, 3-krotnie wygrywając i 2-krotnie remisując.

Mecze Ruchu przy Okrzei są świętem, o jakim gospodarz tego obiektu może tylko marzyć. Chorzowska społeczność udowodniła, że dom tworzą ludzie, a nie konkretne miejsce czy budynek. Trzykrotnie sprzedano wszystkie bilety – na spotkania ze Stalą, ŁKS-em i Wisłą – a starcia z Chrobrym i Podbeskidziem również przyciągnęły godną, ponad 8-tysięczną publikę.

Specyfika gliwickiego obiektu powoduje, że „kocioł” jest tam nawet większy niż przy Cichej. Zresztą, tylko Wisła spośród pięciu wiosennych rywali Ruchu nie straciła tam gola w doliczonym czasie gry. Nikt już nie mówi o stanie murawy, którą wspólnymi chorzowsko-gliwickimi siłami udało się doprowadzić do stanu używalności bez konieczności jej wymiany. Mimo delikatnie ochłodzonych relacji, Ruch i Piast dogadali się też w kwestii wykorzystywania strefy vip, pozostającej na starcie tej rundy w remoncie.

Kamień z serca

Nie dziwi, że chorzowscy działacze chcieliby spędzić tam jeszcze połowę przyszłego sezonu, a dopiero wiosną przenieść się ewentualnie na Stadion Śląski – gdy, w co chyba wszyscy chcą wierzyć, przy Cichej trwać już będzie budowa nowego obiektu.

W 5 spotkaniach rozegranych dotąd w Gliwicach Ruch zdobył 11 punktów, czyli punktuje z lepszą średnią niż jesienią w Chorzowie (18 pkt. w 9 meczach, bilans 5-3-1). To wszystko musi budzić w obozie wicelidera optymizm przed decydującymi momentami walki o awans. 3 z 5 ostatnich spotkań rozegra w roli gospodarza, zaliczy tylko wyjazd najdalszy (Gdynia) i najbliższy (Katowice), a podejmie rywali z dolnej części tabeli: dziś Resovię, potem Odrę, a na zakończenie sezonu GKS Tychy. Klub uruchomił zresztą sprzedaż trójpaków na te mecze.

Na dwóch z nich – nr 1 i nr 3 – zabraknie kibiców gości, bo taki jest zapis w umowie między Piastem a Ruchem dotyczący imprez masowych podwyższonego ryzyka, dlatego fanom „Niebieskich” udostępnionych zostanie 9913 miejsc. Pewnie wielu osobom spadł kamień z serca po ostatnim kwietniowym posiedzeniu Komisji Dyscyplinarnej PZPN, która ukarała Ruch za mecz z Wisłą 10 tysiącami złotych grzywny. Obeszła się łagodnie, zważywszy na drobną awanturę z ochroną i policją o sektorówkę oraz sporą ilość wypalonej pirotechniki.

Trzecie – też dobre

– Z pewnością stadion w Gliwicach jest naszym sprzymierzeńcem. Jeśli na trybunach jest prawie 10 tysięcy zdeterminowanych kibiców, którzy pójdą za nami w ogień, to gra się bardzo dobrze. Zdajemy sobie z tego sprawę – mówi Paweł Baranowski, doświadczony obrońca Ruchu.

Chorzowianie są jedną z aż 7 drużyn, która przed tym weekendem nie poniosła porażki w roli gospodarza (obok Wisły, Stali, ŁKS-u, Podbeskidzia, Bruk-Betu i Łęcznej). To tylko dowodzi, jak istotne może okazać się rozstawienie w barażach. Gdyby Ruch nawet przegrał walkę o 2. pozycję, warto z równie wielką mocą pilnować trzeciej – to właśnie z najniższego stopnia podium przystąpił przed rokiem do baraży w II lidze, mając przywilej gry u siebie i pokonując w półfinale Radunię Stężyca, a w finale Motor Lublin. Trybuny wtedy poniosły drużynę, a przy Cichej liczą, że podobnie – choć w Gliwicach – może być już na finiszu tego sezonu.

Gorszy moment za nimi

Napięcie rośnie, ale drużyna musi zachować chłodne głowy. – Każdy nasz mecz jest „na noże”, z tego jesteśmy znani. W trudnych momentach jako zespół dajemy sobie radę. Nie możemy patrzeć na to, który z rywali gra o utrzymanie, a który o coś więcej. Uważam, że kluczem do wszystkiego jest dobre przygotowanie się i skupienie na swojej grze. Podchodzimy do tego spokojnie. W życiu drużyny są różne momenty, nie zawsze jest kolorowo. Po czterech meczach bez zwycięstwa pokonaliśmy Wisłę, potem wygrywając z Sandecją w Niepołomicach potwierdziliśmy, że ten gorszy moment jest za nami – podkreśla Paweł Baranowski.

Poprawa wyników zbiegła się ze zmianą ustawienia. Z Wisłą i Sandecją chorzowianie zagrali na dwóch, a nie trzech środkowych obrońców, a parę stoperów stanowili Baranowski z Remigiuszem Szywaczem, na ławce zostawiając pewniaków z jesieni, czyli Konrada Kasolika i Przemysława Szura.

– Od początku tej rundy i mojego przyjścia do Ruchu w obronie są rotacje. Najważniejsze, że ktokolwiek wychodzi na boisko, wskakuje czy do dwójki, czy trójki środkowych, to daje sobie radę, ciągnie zespół do przodu. Już na początku tygodnia przed meczem z Sandecją wiedzieliśmy, że to ustawienie zostanie z nami, skoro zagraliśmy z Wisłą dość dobry mecz i na zero.

Według mnie największa różnica jest w chwilach, kiedy mamy piłkę. Gdy gramy na trójkę stoperów, wariantów zagrania do środka – czy generalnie do przodu – jest mniej. Przy dwóch stoperach można trochę swobodniej operować piłką, ale to też zależy od tego, jak podchodzi do nas przeciwnik – analizuje Paweł Baranowski.

Dziś z Resovią wicelider mierzyć będzie w trzecie z rzędu zwycięstwo.


Na zdjęciu: Obrońca Paweł Baranowski też przyznaje, że stadion w Gliwicach jest sprzymierzeńcem „Niebieskich”.

Fot. Marcin Bulanda/PressFocus