Ruch Chorzów. Przełamanie

Daniel Szczepan znów strzela, Jakub Bielecki znów broni karnego. Chorzowianie odnieśli zasłużone zwycięstwo w Krakowie, zgarniając pełną pulę pierwszy raz od listopada.


Doczekali się! „Niebiescy” na najbliższym – niespełna 90-kilometrowym – wyjeździe w sezonie przełamali się, zgarniając pełną pulę pierwszy raz od 6 listopada (5:2 ze Śląskiem II Wrocław). Potem ponieśli 2 porażki i zanotowali 3 remisy, w tym ten rozczarowujący z rezerwami Lecha Poznań na inaugurację wiosny. Na wyjazdach nie potrafili wygrać od drugiego weekendu października, gdy wracali z tarczą ze Stężycy. Następnie ta sztuka nie udała mi się w Pruszkowie, Krakowie (na Hutniku), w Siedlcach i Bełchatowie. Teraz karta wreszcie się odwróciła.

Napastnik znów zasłużył

Przed tygodniem tytuł MVP spotkania z Lechem II zgarnął Daniel Szczepan, autor dwóch bramek. Teraz znów na niego zasłużył. Napastnik Ruchu, który na początku rundy jesiennej był krytykowany za nieskuteczność, początek wiosny ma piorunujący. W pierwszej kolejce ustrzelił dublet. Z Garbarnią znów trafił do siatki, ładnym uderzeniem głową pieczętując zwycięstwo swojego zespołu, no i to na nim w pierwszej połowie był rzut karny, wykorzystany przez Michała Mokrzyckiego (faulował Mateusz Bartków).

Bardzo ważną rolę odegrał też Jakub Bielecki. Golkiper chorzowian w ubiegłym tygodniu zawalił przy pierwszej bramce dla rezerw Lecha. Tym razem przy stanie 0:1, jeszcze w pierwszej połowie, być może niepotrzebnie wyszedł w boczny sektor pola karnego, co skończyło się „jedenastką”, mimo protestów dobrze widzącej tę sytuację chorzowskiej ławki. Bielecki obronił jednak strzał Daniela Morysa z „wapna”. W zapowiedzi tego meczu wspominaliśmy jesienną konfrontację Ruchu z Garbarnią, zakończoną bezbramkowym remisem, gdy bramkarz sprokurował karnego, a następnie go obronił. W sobotę znów był jak piroman-strażak, bo rozpalił pożar, by go ugasić.

Talizman z asystą

Bielecki mógł cieszyć się z czystego konta, w czym pomogła też obrona. Jako że uraz wyeliminował Filipa Nawrockiego, a kartki – Bartłomieja Kulejewskiego, ze środka pola do defensywy przesunięty został Patryk Sikora (a w drugiej linii zastąpił go Vanja Marković). Sikora stworzył trójkę stoperów z Remigiuszem Szywaczem (wygrał braterski pojedynek z 5 lat młodszym Wiktorem, pomocnikiem Garbarni), a także Konradem Kasolikiem.

W tym tygodniu „Kasol” co prawda walczył z bólem, ale zagrał i znów okazał się talizmanem „Niebieskich”, bo z nim w składzie nie przegrywają. Dołożył się do zwycięstwa nie tylko grą w obronie – to jego dośrodkowanie na drugą bramkę zamienił Szczepan.

Ruch wygrał w pełni zasłużenie. Stwarzał krakowianom sporo problemów wysokim pressingiem, nie pozwalał spokojnie rozgrywać, przez większość meczu panował nad sytuacją. To dobrze rokuje – trzeba pamiętać, że Garbarnia dotąd przegrała u siebie tylko raz (ze Zniczem), nie zdarzyło jej się to przez okrągłe pół sezonu. Z chorzowianami nieco więcej do powiedzenia miała dopiero wtedy, gdy wynik był już ustalony; raz, po rzucie rożnym, była bliska szczęścia, lecz piłka odbiła się od poprzeczki.

Humory dopisywały

W ekipie „Niebieskich” zadebiutowali lewoskrzydłowy Jakub Malec (nie mógł zagrać tydzień temu z powodu zapisów w umowie między Ruchem a Lechem, z którego został wypożyczony) oraz napastnik Kamil Chiliński, ale o wygranej przesądzili inni. Kibice Ruchu zajęli miejsce w sektorze gospodarzy i głośno dopingowali swój zespół. Humory dopisywały, dlatego gdy w końcówce murawę opuszczał Łukasz Janoszka i przechodził wzdłuż trybuny, przybił z fanami „piątki”.

Ruch pozostanie na 3. miejscu, ale wrócił na zwycięski szlak i obowiązkiem jest trzymać się też go w sobotę, gdy na Cichą przyjedzie beniaminek z Grodziska Mazowieckiego. Bo potem – wyprawa do Chojnic, na być może najważniejszy mecz wiosny, z największym – w obliczu supremacji Stali Rzeszów – rywalem w walce o bezpośredni awans.


Na zdjęciu: Obrona „Niebieskich”, w której z konieczności zagrał pomocnik Patryk Sikora, zachowała w Krakowie czyste konto.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus