Ruch rozpoczyna marsz. We wiadomym celu?

– Zaczynamy marsz we wiadomym celu – mówi Daniel Paszek, pomocnik Ruchu, przed niedzielnym (13.00) wyjazdowym spotkaniem z rezerwami Zagłębia Lubin, którym „Niebiescy” zainaugurują III-ligową wiosnę. Po trzech z rzędu spadkach migracja chorzowskiego klubu ma wciąż trwać, tyle że tym razem – w pozytywnym znaczeniu, czyli poprzez awans do II ligi. Ta perspektywa może znacznie oddalić się już w ten weekend, bo w skrajnym scenariuszu strata do rezerw Śląska Wrocław może wzrosnąć aż do 9 punktów.

Zaboli każda strata

Dlatego ta wiosna będzie potężnym testem i weryfikacją drużyny, która jesienią zaskarbiła sobie sympatię kibiców. Nie przeszła tak naprawdę żadnego kryzysu. Bo nieudany start sezonu – dwie porażki i remis – to nie był kryzys, a rezultat; letniej burzy finansowo-organizacyjnej, strajków pracowników, zawieszonych treningów. Potem przez całą ligową jesień „Niebiescy” sukcesywnie pięli się w tabeli, a przegrali – w 15 kolejkach – już tylko raz, z Gwarkiem Tarnowskie Góry, i to będąc stroną przeważającą.

Teraz sytuacja odrobinę się wyprostowała. Chorzowianie we względnym spokoju przepracowali zimowy okres przygotowawczy, jako zawodowcy trenowali nawet przez część grudnia, podczas gdy większość rywali przebywała już na urlopach.

Przy Cichej zaliczono dobre okienko transferowe, bo kadra nie uszczupliła się o ani jednego znaczącego gracza, a zakontraktowano Piotra Kwaśniewskiego, Kacpra Kawulę, no i Łukasza Janoszkę. Cała ta trójka jeszcze rok temu w komplecie biegała po I-ligowych boiskach.

Powtórzymy – to pierwszy tak poważny test w trenerskiej karierze 29-letniego Łukasza Berety. Jak przygotował zimą zespół? Jak szatnia pod jego wodzą zareaguje na ewentualny – mniejszy czy większy – kryzys? Skala oczekiwań w porównaniu do jesieni wystrzeliła w górę i tak naprawdę każda strata punktów w obliczu sześciu „oczek” straty do Śląska II będzie w Chorzowie odbierana w kategoriach niepowodzenia.

Finansowe meandry

Nie można jednak zapominać, że gdy Bereta w czerwcu parafował kontrakt, na awans dano sobie tyle czasu, ile obowiązuje, czyli dwa lata. To, że szansa nadarza się wcześniej, jest z perspektywy letnich zawirowań sensacją i nawet w przypadku braku końcowego sukcesu trudno będzie ciskać w stronę młodego szkoleniowca gromy za strącenie poprzeczki, bo poniekąd sam ją sobie tak wysoko zawiesił.

Nie zapominajmy też, że sytuacja klubu się prostuje, ale wciąż nie jest wyprostowana. Nie ma mowy o pełnej płynności finansowej, zawodnicy ostatnie pensje otrzymali za grudzień. Takich „pieniężnych” wątpliwości dotyczących spięcia budżetu nie brakuje.

Oficjalnych informacji brak, a z tych kuluarowych wynika, że wsparcie z firmy Alba może być o ponad połowę mniejsze niż zakładany milion złotych. Że Zdzisław Bik, udziałowiec klubu, też niekoniecznie położy na stół deklarowany milion, a być może jednak kwotę nieco mniejszą. Miasto już oświadczyło, że znów – jak w 2019 roku – wesprze Ruch za pośrednictwem umowy na usługi promocyjne. To będą 2 miliony złotych brutto, a wcześniej liczono, że miasto po prostu wykupi kolejne akcje spółki, co sprawiłoby, że z 2 milionów nie byłby odprowadzony tak wysoki podatek, jak przy okazji umowy na promocję.

Nad klubem wciąż ciąży perspektywa spłat kwartalnych rat wynikających z układu sądowego z wierzycielami. Wniosek o zmniejszenie raty z 400 do 300 tysięcy złotych od lata jest w sądzie i do tego czasu spłata jest zawieszona, ale przecież nie będzie tak w nieskończoność. Do rozwiązania jest też kwestia ubiegłorocznej, 2-milionowej, pożyczki z miasta do klubu, której spłata została zimą prolongowana o termin październikowy. Jak widać, tych finansowych meandrów ciągle sporo.

Jeśli prezes Seweryn Siemianowski jakoś z nich wybrnie, Ruch będzie gotowy na II ligę, bo przecież koszty utrzymania drużyny, już dziś zawodowej, po ewentualnym awansie znacząco wzrosnąć nie powinny. A inne wydatki, jak wyjazdy? Nie przesadzajmy.

Nastawiają się na ekstraklasę

Zresztą „Niebiescy” na jutrzejszy mecz w Lubinie jadą z noclegiem. Sytuacja kadrowa przy Cichej jest lepsza niż… przez większość zimy. Trenują Łukasz Janoszka, Michał Mokrzycki czy Konrad Kasolik, których zabrakło w ostatnim sparingu ze Szczakowianką Jaworzno (4:2).

Ten ostatni nie wystąpił zimą w żadnym meczu kontrolnym, a gdy okazało się, w dwóch spotkaniach pauzować będzie Kacper Kawula (efekt 12 żółtych kartek ujrzanych jesienią w Bytovii), trener Bereta musiał zacząć szukać rozwiązań na środku defensywy. Przed tygodniem u boku Bartłomieja Kulejewskiego wystąpili Mateusz Lechowicz, Mateusz Iwan czy Patryk Sikora i wiele wskazuje na to, że sztab postawi na tego ostatniego, czyli nominalnego defensywnego pomocnika.

Patrząc tylko na tabelę, chorzowianie są zdecydowanym faworytem, bo Zagłębie II wygrało jesienią tylko jeden mecz i zimowało w strefie spadkowej, ale to może być złudne.

– Nie wiadomo, czy zagrają tą samą młodzieżą, co zawsze, czy jednak „zejdzie” część zawodników z kadry ekstraklasowego zespołu. Skoro rywale przełożyli mecz na niedzielę, przygotowujemy się na ten drugi scenariusz – przyznaje Łukasz Bereta.

W sobotę pierwsza drużyna Zagłębia gra z Lechią Gdańsk. Rezerwy podejmą Ruch na bocznym boisku, dlatego na mecz – przynajmniej w zorganizowanej grupie – nie będą mogli wejść kibice z Chorzowa.

106 DNI dzieli ostatni jesienny mecz Ruchu (1:1 w Pawłowicach) od pierwszego wiosennego (niedziela w Lubinie).

27 GOLI strzelili „Niebiescy” w 9 zimowych sparingach, notując 5 zwycięstw, 2 remisy i 2 porażki. 8 razy do siatki rywali trafiał Mariusz Idzik.

***
„Grzybek” za mikrofonem

Klub z Chorzowa, podobnie jak jesienią, przeprowadzać będzie internetowe transmisje z meczów o punkty. Koszt dostępu do przekazu z Lubina wynosi 12 złotych.

Spotkanie z rezerwami Zagłębia skomentują rzecznik Ruchu, Tomasz Ferens, a także Wojciech Grzyb. Dawny wieloletni kapitan „Niebieskich” mieszka w Lubinie, gdzie na co dzień w piłkę ręczną gra jego żona Kinga.

Na zdjęciu: Kibice „Niebieskich” liczą z pewnością, że Mariusz Idzik (z lewej) strzelecką formę ze sparingów przełoży na mecze o punkty.