Ruch Chorzów. Seria jeszcze trwa…

Wieczorem Ruch Chorzów zakończy 12-dniowy maraton meczem na szczycie I-ligowej tabeli z ŁKS-em, z którym nie grał od ponad 10 lat.


W środę minęły dokładnie 3 lata od pierwszego występu Ruchu w III lidze, przegranego przy Cichej z Foto-Higieną Gać. Jeszcze 2 lata temu na przełomie sierpnia i września rywalizował z rywalami pokroju Polonii Świdnica, Piasta Żmigród, Lechii Zielona Góra. Dziś z kolei w Łodzi zaczyna serię meczów z atrakcyjnymi rywalami. Na początek – ŁKS, potem Bruk-Bet Termalica Nieciecza, pucharowe derby z Górnikiem Zabrze, Podbeskidzie Bielsko-Biała, Zagłębie Sosnowiec, Wisła Kraków.

– Co mecz będzie ciężko o punkty – przyznaje Remigiusz Szywacz, obrońca „Niebieskich”.

Skala trudności w górę

Cała piątka najbliższych ligowych przeciwników chorzowian plasuje się dziś w czołowej siódemce tabeli zaplecza ekstraklasy. Ci zaś są jej wiceliderem z dorobkiem 12 punktów. Z jednej strony – patrząc na to, gdzie byli jeszcze 1,5 roku temu, to coś niesamowitego. Z drugiej strony – trudno dziś stwierdzić, że z umiarkowanie trudnego terminarza wyciągnęli maksimum. Domowe remisy ze Skrą Częstochowa, Górnikiem Łęczna i Chojniczanką to rezultaty, które raczej utrudnią niż ułatwią realizację celu, nawet jeśli wydaje się nim „tylko” spokojne utrzymanie, bo trzeciego z rzędu awansu oczekiwać mógłby chyba tylko szaleniec.

– A kto powiedział, że te zespoły, z którymi teraz zagramy są silniejsze od Chojniczanki, Łęcznej? Ja na pewno nie i tego nie powiem w szatni. Wręcz przeciwnie. Myślę, że będzie nam dużo łatwiej zmobilizować się na takie mecze – przekonuje trener Jarosław Skrobacz, ale patrząc na rozkład jazdy trzeba powiedzieć, że skoro najwyżej sklasyfikowanym zespołem, z jakim dotąd mierzyli się „Niebiescy”, jest ósma w stawce Skra, to skala trudności wystrzela ostro w górę. Należy powoli godzić się z tym, że takie serie, jakie śrubował Ruch w ostatnich miesiącach, zdarzać się raczej nie będą.

Ostatni niepokonani

Ale te serie na razie wciąż trwają; Ruch w tym roku przegrał przecież ledwie raz, 23 kwietnia u siebie z Radunią Stężyca 0:1. Poza tym w meczach o stawkę zanotował 13 zwycięstw i 9 remisów. Ani razu w 2022 nie poniósł porażki na wyjeździe. Ta ostatnia zdarzyła się 5 grudnia, w ostatniej ubiegłorocznej kolejce II ligi – co ciekawe, również w województwie łódzkim, bo w Bełchatowie (1:2). Po awansie chorzowianie z obu wyjazdów wracali bogatsi o 3 punkty, uzyskując je w Głogowie i Rzeszowie. Dziś są ostatnim zespołem spośród wszystkich grających na dwóch najwyższych szczeblach rozgrywkowych, który w tym sezonie nie znalazł jeszcze pogromcy.

Dziś Ruch zaczyna serię spotkań z silnymi przeciwnikami, a kończy maraton. Będzie to jego spotkanie nr 4 w ciągu ostatnich 12 dni.

– Zwykle dwa dni po meczu zawodnicy mają wolne, by mogli się zregenerować, dojść do siebie, ale nie narzekajmy, nie skupiajmy się tylko na tym. Sporo mówi się o terminarzu. Powtarzam, że my możemy grać często, ale niech wszyscy grają w tych samych terminach, mają takie same przerwy. Wtedy byłoby uczciwie, sprawiedliwie i nie byłoby powodów, by cokolwiek komentować – przyznaje trener chorzowian, od których ŁKS miał ponad dobę odpoczynku więcej, bo ostatni mecz grał we wczesne niedzielne przedpołudnie – a nie poniedziałkowy wieczór, jak Ruchu.

W samych superlatywach

W niedzielę łodzianie przerwali imponującą serię 4 zwycięstw, ulegając na wyjeździe Stali Rzeszów 0:1. Tak jak Ruch, mają na koncie 12 punktów.

– ŁKS przed sezonem był typowany do top6 naszej ligi i nic tu się nie zmienia. Latem został trochę przebudowany, trudno ocenić, czy w porównaniu do poprzedniego sezonu jest mocniejszy, ale część podstawowego składu została. To doświadczeni zawodnicy, mocni szczególnie na swoim terenie, piłkarsko i mentalnie. To jedna z lepiej operujących piłką, utrzymujących się przy niej drużyn w tej lidze, kreatywna, stwarzająca sporo sytuacji. Można się o ŁKS-ie wypowiadać w samych superlatywach – ocenia Skrobacz, który dziś będzie musiał zestawić skład najpewniej bez stopera Przemysława Szura i defensywnego pomocnika Patryka Sikory. Obaj zmagają się z naciągniętymi mięśniami dwugłowymi, urazy te złapali w meczu z Górnikiem Łęczna. Sikora wrócił już do treningu indywidualnego, Szur ma uczynić to na początku przyszłego tygodnia.

Przegrane mistrzostwo

Ruch zagra z ŁKS-em po ponad 10 latach. Po raz ostatni mierzył się z nim wiosną 2012, walcząc o mistrzostwo Polski. Przy Cichej w trzeciej od końca kolejce sezonu padł wtedy remis 2:2, po golach Arkadiusza Piecha, Piotra Stawarczyka, Artura Gieragi i Rafała Kujawy. Z powodu kary za zadymę podczas derbów z Górnikiem, mecz obejrzeć mogło jedynie 199 widzów, w większości były to dzieci.. Łodzianie spadli z ekstraklasy, a chorzowianom tych 2 punktów zabrakło do tytułu, który zdobył Śląsk Wrocław. Na stadionie ŁKS-u ostatnio Ruch gościł jesienią 2011, wygrał 4:0 po trafieniach Stawarczyka, Piecha, a także Rafała Grodzickiego i Pawła Abbotta. Mimo tak długiej przerwy od bezpośrednich starć, tylko z dwoma zespołami Ruch stoczył w swojej historii więcej starć, a są nimi Wisła Kraków i Legia Warszawa. Zresztą, pierwszą bramkę w ekstraklasowych dziejach „Niebiescy” wbili właśnie ŁKS-owi (w kwietniu 1927, zdobył ją Józef Sobota).

Dziś Ruch pierwszy raz zagra na nowym stadionie przy Alei Unii Lubelskiej. Nie będzie mógł liczyć na wsparcie swoich kibiców, na których ciąży 3-meczowy zakaz wyjazdowy za wydarzenia z Głogowa.

Dodajmy, że w ten weekend ważny dla części kibiców Ruchu będzie nie tylko dzisiejszy wieczór i mecz, ale też rozpoczynająca się w niedzielę o 10.00 sprzedaż biletów na pucharowe derby z Górnikiem. Pierwszeństwo mieli karnetowicze oraz ci, którzy byli na spotkaniu z Puszczą Niepołomice, dlatego pula jest bardzo ograniczona i powinna rozejść się natychmiast.


  • 133 MECZE z ŁKS-em rozegrał w swojej ligowej historii Ruch. Wygrał 59, przegrał 42, a 32-krotnie padł remis
  • 1 PORAŻKĘ w 23 tegoroczych meczach o stawkę zanotowali „Niebiescy”
  • 114 URODZINY świętować dziś będzie ŁKS przy okazji meczu z Ruchem

Spotkanie po latach

Tomasz Musiał będzie sędzią dzisiejszego meczu ŁKS – Ruch. Krakowski arbiter nie prowadził spotkania z udziałem „Niebieskich” od pamiętnego zdarzenia z maja 2017. W przedostatniej kolejce ekstraklasowego sezonu uznał gola Rafała Siemaszki strzelonego ręką, Arka zremisowała z Ruchem 1:1, wskutek czego ten stracił szanse na utrzymanie w elicie.

– Błąd jak sk…syn – mówił Musiał jeszcze w przerwie tamtego meczu, a kilka dni później Franciszek Smuda, trener drugiego obok Ruchu spadkowicza, czyli Górnika Łęczna, powiedział, że „jeden błąd pogrążył dwa kluby”. Po ponad 5 latach ścieżki Musiała i Ruchu znowu się przecinają. O tamtym „babolu” fanatycy „Niebieskich” dobrze pamiętają do dziś, pamięta zapewne też Wojciech Grzyb, który obecnie – jak wtedy – był w sztabie szkoleniowym. Gdyby miał prowadzić mecz przy Cichej, aż trudno wyobrazić sobie, jak zostałby „powitany” przez trybuny… Na jego szczęście, dziś Ruch gra w Łodzi bez udziału swoich kibiców, na których ciąży zakaz.


Na zdjęciu: Należy nastawić się, że w starciu z 4. w tabeli ŁKS-em defensorzy „Niebieskich”, m.in. Konrad Kasolik, będą mieli więcej pracy niż w kilku wcześniejszych spotkaniach.
Fot. Marcin Bulanda/PressFocus