Ruch Chorzów. Słodki tort i obietnice

Wmawia się nam, że biedni się urodziliśmy i biedni musimy umrzeć. Nigdy tak nie myślcie! – nawoływał Szymon Michałek, gospodarz sektora rodzinnego, podczas happeningu na chorzowskim rynku, którym uczczono 6. rocznicę prezentacji… makiety nowego stadionu przy Cichej.


Słodkie obietnice – gorzka prawda – transparent tej treści, okraszony jeszcze podobizną Pinokia z charakterystycznym wydłużonym nosem, rozwinęli wczoraj po południu pod chorzowskim Urzędem Miasta kibice Ruchu, którzy uczcili nietypową rocznicę.

Dokładnie 6 lat minęło wczoraj od konferencji prasowej, na której włodarze miasta zaprezentowali makietę nowego stadionu przy Cichej 6. Jak doskonale wiadomo, inwestycja ta i jedna z obietnic wyborczych prezydenta Andrzeja Kotali nigdy nie została zrealizowana, o czym fani „Niebieskich” nie zapominają i regularnie przypominają.

Sześć świeczek

Wczoraj mimo fatalnej aury i roboczej pory zgromadziło ich się na rynku około setki. – Idealna pogoda. Leje nam na łeb, co przypomina, że cała Polska się buduje albo już jest zbudowana, a my nie – mówił Szymon Michałek, gospodarz sektora rodzinnego, były kandydat na prezesa Ruchu i przedstawiciel kibiców w komisji przetargowej pracującej nad nowym stadionem – ze sceny umieszczonej przy Urzędzie Miasta. Znalazł się też na niej okolicznościowy i imponujących rozmiarów tort z sześcioma świeczkami ułożonymi z cyfr 2 521 500.

– Tyle miasto wydało na projekt. Byłem na tyle uprzejmy, że nie doliczyłem poprawek – zaznaczał Michałek, a gdy kilkoro najmłodszych kibiców Ruchu zdmuchnęło świeczki, podsumował: – Ponad 2,5 miliona złotych poszło z dymem. Prezydent Kotala lubi mówić, ile można by zrobić dla dzieci za pieniądze na Ruch. Policzmy, ile dzieci za 2,5 miliona mógłby wysłać na zieloną szkołę, którą – swoją drogą – obiecywał kiedyś za złotówkę.

Będzie trzecia manifestacja

W okolicach rynku i oknach Urzędu Miasta pojawili się – jak zwykle przy takich okazjach – stróże prawa, ale było bardzo spokojnie. Bo był to happening, nawet niezgłoszony jako zgromadzenie publiczne. Dwie manifestacje odbyły się w tym miejscu w 2012 i 2019 roku. – Planujemy kolejną dużą manifestację, ale musimy ją dobrze zorganizować, by miała ręce i mogli.



Prezydenci Kotala i Michalik obśmiewali naszą ostatnią liczbę, mówili, że było nas 1,5 tysiąca. Ale liczby są nieważne. Piast zrobił kiedyś manifestację w 200 osób i od dawna ma stadion. Nas na ostatnim meczu było prawie 6000. To pokazuje, że stadion powinien powstać – podkreślał ze sceny Szymon Michałek, któremu towarzyszyli inni kibice zaangażowani w działalność sektora rodzinnego, czy też przedstawiciele stowarzyszenia „Wielki Ruch”.

Zrobieni „za bozna”

Pomysł na ten happening narodził się spontanicznie i dosłownie kilka dni temu, dlatego żadna cukiernia na Śląsku nie podjęła się… upieczenia tortu w kształcie makiety. Wodzirej wydarzenia przytoczył przykład z Sosnowca. – Powstaje tam stadion, hala, lodowisko. Pytałem o makiety, ale tam ich nie było. Jak chcesz budować, to budujesz, a pokazujesz makietę, jak chcesz kogoś „robić za bozna” i mamić, tak jak mamili nas prezydent Kotala i udający kibica Ruchu wiceprezydent Michalik.

Dali nam krepla, którego możemy polizać przez szybę, ale do ciastkarni już nie wejdziemy. Ta makieta pewnie dziś jest już pożółkła. Pewnie byłaby w muzeum Ruchu, gdyby takie istniało. Może jest na przedłużonej ulicy Wolności, w Centrum Przedsiębiorczości. Nie wiem, czym się ta spółka zajmuje, ale raczej nie przedsiębiorczością – ironizował Szymon Michałek.

Zasługują na więcej

W dyskusji o chorzowskim futbolu trzeba oddzielić dwie kwestie: infrastrukturę oraz bieżące wsparcie Ruchu, czyli spółki, której miasto jest największym (ale nie większościowym) udziałowcem. W tym roku przekazało 1,9 miliona złotych w formie wykupu akcji.
Michałek odniósł się do tego:

– W Katowicach 1,2 miliona dostaje sekcja kobiet GKS-u. To tak dla porównania, jak w Chorzowie traktowany jest Ruch. Dla prezydenta Kotali najlepiej byłoby, gdyby klub pozamiatano. Wtedy by się cieszył, miałby święty spokój. Ale dopóki żyję, on tego spokoju nie będzie miał. Obiecaliśmy to sobie z kibicami, że wspólnie w 2023 roku spróbujemy w wyborach odsunąć go od władzy. Tak jak w 2010 roku kibice przeważyli, że Kotala wygrał z Markiem Koplem, tak chciałbym, byśmy w 2023 roku mobilizowali rodziny, znajomych. Kotala nie może już wygrać.

Gdy na Śląsku coś obiecujesz, to nie możesz przez 11 lat „fuloć”. Powiem inaczej: jak raz się hukniesz w niską szafkę – trudno, może się zdarzyć. Drugi raz – to już musi być ten ostatni. A jak się hukniesz trzeci raz, to po prostu jesteś głupi. Gdy damy się nabrać kolejny raz, to po prostu będziemy głupi.

Najwyższy czas, by zebrać się w całość, zrobić porządek. Niech to miasto będzie zarządzane tak, jak na to zasługuje. Wmawia się nam, że skoro się biedni urodziliśmy, to biedni musimy umrzeć. Nigdy tak nie myślcie! Chorzów zasługuje na więcej. Inni wkoło się rozwijają, a my stoimy w miejscu. Najwyższy czas na Chorzów, najwyższy czas na Ruch! – mówił Szymon Michałek, a nim pokroił tort, żartował, że trzyma w rękach pierwszą łopatę.

To tak nawiązując do tej, o której mówił wiceprezydent Michalik dokładnie 6 lat temu, zapewniając, że zostanie wbita pod budowę stadionu w 2016 roku. Stadionu nie ma. Wczoraj kibicom pozostał słodki tort i gorzka rzeczywistość.



Na zdjęciu: „Nowy stadion dla Chorzowa” – wykrzyczeli deszczowego popołudnia pod Urzędem Miasta kibice Ruchu.
Fot. Maciej Grygierczyk