Ruch Chorzów. Uzbroić się w cierpliwość…

Ruch do rundy wiosennej przystąpi jako 12. zespół tabeli II ligi. Trzeciego z rzędu spadku i opuszczenia szczebla centralnego nikt w Chorzowie sobie nie wyobraża, a mówienie o awansie – nawet w obliczu świetnych zimowych rezultatów i kompletu sparingowych zwycięstw – to w tej chwili mrzonki. Przy Cichej chcą zbudować drużynę na okres dłuższy niż tylko trzech miesięcy, jakie zostały do końca sezonu. Na początku okresu przygotowawczego ówczesny dyrektor sportowy klubu, Krzysztof Ziętek, zastąpiony potem przez Marka Mandlę, mówił: – Nasze ruchy transferowe łączy jeden wspólny mianownik – zawodnik, który do nas trafia, nie przychodzi na pół roku, tylko na dłużej i ma to być piłkarz, który będzie w stanie pomóc nam w awansie do I ligi, bez względu na to, kiedy to nastąpi. A co do samego awansu, to nie wyobrażam sobie sytuacji, w której zawodnik wychodzi na pierwszy wiosenny mecz z myślą, że już nie ma na to szans.

Długa lista

Pamiętając o tych słowach, kibice tym bardziej mogli dziwić się, dlaczego nie wszyscy zawodnicy, którzy trafili tej zimy do Chorzowa, zostali sprowadzeni definitywnie. Pięciu zakontraktowano, a dwóch – tylko wypożyczono. Mowa o stoperze Łukaszu Wiechu i prawym obrońcy Konradzie Budku. Ten pierwszy został pozyskany ze Śląska Wrocław, ten drugi (mimo że ostatnio występował w Zniczu Pruszków) – z Zagłębia Sosnowiec, które zresztą znacząco partycypować będzie w kosztach jego utrzymania. Jak jednak tego typu działania mają się do budowania czegoś na dłużej?

– W tej chwili to półroczne wypożyczenia, ale w umowach są różne zapisy; m.in. takie, które umożliwiają nam pozyskanie zawodników na stałe – zaznacza Marek Mandla, dyrektor sportowy „Niebieskich”.

Budek i Wiech nie są oczywiście jedynymi zawodnikami, których umowy z Ruchem wygasną po sezonie. W sierpniu – już w trakcie sezonu – z Rakowa Częstochowa wypożyczono Lukasza Duriszkę, a z GKS-u Tychy – Piotra Giela. Wtedy jednak trudno było kręcić nosem i mówić o długofalowości, bo wzmocnienie zespołu było potrzebą chwili. Ponadto, latem roczne umowy – z opcją ich przedłużenia o 12 miesięcy – podpisali Wojciech Kędziora i Tomasz Podgórski, a już po zakończeniu okienka na takiej samej zasadzie z „Niebieskimi” związali się Paweł Mandrysz i Ukrainiec Pawło Miakhow. Do grona zawodników, których kontrakty wkrótce wygasną, dorzucić też można kilku młodzieżowców – jak Bartosz Nowakowski czy Bartłomiej Kulejewski. 30 czerwca dobiegnie też końca umowa jednego z motorów napędowych drużyny – Michała Walskiego.

Czekając na godzinę zero

Jak widać, Ruch nie jest w komfortowym położeniu. Dobra wiosna może poskutkować tym, że część zawodników wypromuje się i otrzyma atrakcyjniejsze propozycje z innych klubów, co skomplikuje ewentualną walkę o I ligę na 100-lecie klubu. Z kolei jeśli runda będzie dla zespołu trenera Marka Wleciałowskiego nieudana, szatnię i tak trzeba będzie przewietrzyć.

– Spokojnie. Na razie musimy uzbroić się w cierpliwość. Jest dopiero luty, a tych chłopaków na pewno będziemy mieli do końca czerwca. Jeszcze jest czas, by obie strony podjęły decyzję o ewentualnej dalszej współpracy – mówi Mandla.

A czy ewentualne ruchy przy Cichej są możliwe jeszcze tej zimy? – Do momentu wybicia „godziny zero” wszystko jest możliwe. Widać jednak, że drużyna się stabilizuje. Nie możemy w nieskończoność szukać, bo to znaczyłoby, że nie mamy pomysłu. Tak przecież nie jest. Zdajemy też sobie sprawę z naszych możliwości. Pytacie mnie, czy może przyjść do nas ktoś z ekstraklasy. Okej, nie zamykamy się na żaden pomysł, ale musimy trzymać się przyjętych ram finansowych – dodaje dyrektor Ruchu.

Bez zabobonów

Sparingowe zwycięstwa spowodowały, że sobotniej inauguracji wiosny – drużynę czeka wyjazd do Bełchatowa – wypatrują w Chorzowie z optymizmem. – Cieszę się z tych zimowych wyników. Jesteśmy takim trochę zabobonnym krajem. Niejeden mówi, że sparingi lepiej przegrywać. Ja wychodzę jednak z założenia, że jeśli wybiegasz na boisko, podwórko czy halę, to zawsze chcesz wygrać. Tego się trzymajmy – podkreśla Marek Mandla.

 

Na zdjęciu: Jednym z tych, którzy na Cichą zostali wypożyczeni do końca tego sezonu, jest Łukasz Wiech (z lewej).