Ruch Chorzów. W głowie milion scenariuszy

Filip Żagiel dotąd był skazywany na rolę zmiennika Tomasza Foszmańczyka czy Łukasza Janoszki, ale golem na wagę zwycięstwa z Wigrami Suwałki udowodnił, że trener Jarosław Skrobacz może na nim polegać.


Wiatr zawiał, żagiel odpłynął – te słowa, wypowiedziane w sobotni wieczór przez Filipa Żagla, pewnie nie zostaną prędko zapomniane przez sympatyków Ruchu, którym 23-letni pomocnik zafundował chwilę euforii. To jego bramka zdobyta w doliczonym czasie dała „Niebieskim” skromne zwycięstwo z Wigrami Suwałki.

– Osobiste odczucia? Ciężko to opisać. Czasem zastanawiasz się, co zrobisz w takim momencie. Można mieć w głowie milion scenariuszy, a wszystko i tak toczy się potem swoim rytmem. To był wspaniały moment – mówi Żagiel, który fetował gola wraz z kibicami na płocie trybuny prostej.

Kto wie, czy nie będzie to przełomowa chwila w jego przygodzie z Ruchem. Ofensywny pomocnik, sprowadzony latem z Polonii Bytom za około 20 tysięcy złotych, zaliczył w sobotę najdłuższy występ w chorzowskich barwach. Wskoczyć do wyjściowego składu w miejsce Tomasza Foszmańczyka czy Łukasza Janoszki nie było możliwe, dlatego na razie pełni rolę zmiennika. Z Wigrami rozegrał 50 minut, był bardzo aktywny, dochodził do pozycji strzeleckich. Choć wykorzystał tylko jedną, to udowodnił, że można na nim polegać.

– W środku tygodnia miałem urodziny i trener Skrobacz życzył mi jak największej liczby minut na boisku. To życzenie szybko się spełniło, niestety kosztem kolegi. Ja zrobiłem, co mogłem, choć… mogłem więcej, bo sytuacji miałem więcej niż na tylko jednego gola. Zmarnowałem co najmniej dwie dogodne okazje, ale drugi raz też mógłbym je zmarnować, byleby efekt był ten sam – przyznaje Żagiel, a mówiąc o nieszczęściu kolegi ma na myśli uraz pleców Łukasza Janoszki.

– Życzę „Ecikowi” zdrowia. Mam nadzieję, że to nic poważnego. Tyle razy w tym sezonie dawał przykład reszcie zawodników… Strzelał gole, asystował, grał dobry futbol. Możemy się od niego wiele nauczyć. Cieszę się, że w pewien sposób udało mi się go pomścić. Powiedziałem mu, że to dla niego ten gol, to zwycięstwo. „Fosa” w przerwie prosił, byśmy wygrali dla „Ecika” i cieszymy się, że tak wyszło – opowiada pomocnik II-ligowca. Możliwe, że najbliższy mecz – w Ostródzie z zamykającym tabelę Sokołem – zacznie od 1 minuty, choć zależeć to będzie od stanu zdrowia Janoszki.



Po weekendzie Ruch pozostał wiceliderem, ale do Stali Rzeszów traci tylko punkt, a na dodatek może pochwalić się mianem jedynego w stawce zespołu bez porażki. To robi wrażenie, skoro za nami już 9 kolejek.

– Wierzyliśmy w siebie i wiedzieliśmy, że jesteśmy mocnym zespołem. Przed sezonem nikt nie stawiał nas w roli faworyta. Sami siebie też nie stawialiśmy i nadal nie stawiamy. Z każdym kolejnym meczem chcemy wygrywać, grać naszą piłkę, bo jak widać, ona się wyróżnia. Mamy styl, mamy tożsamość. Mam nadzieję, że to utrzymamy. Jeśli będziemy grać swoją piłkę do końca rundy, a potem do końca sezonu, to kto wie, co się wydarzy – mówi Filip Żagiel.


3 MIESIĄCE z kilkudniowym okładem Filip Żagiel czekał na gola. Poprzedniego strzelił jeszcze dla Polonii Bytom, 12 czerwca w wygranym 3:1 meczu z ROW-em 1964 Rybnik.


Na zdjęciu: Choć Filip Żagiel wykorzystał tylko jedną z bramkowych okazji, to udowodnił, że można na nim polegać.

Fot. Marcin Bulanda/PressFocus