Ruch Chorzów. Wzmocnienia trzeba robić z głową

W 90-95 procentach nasza kadra jest już zamknięta – mówi prezes Seweryn Siemianowski.


– Oczywiście, że było ciężko. Długo to trwało, ale to też pokazuje, że jeszcze w naszym klubie nie jest na tyle dobrze, by takie kwestie szybko załatwiać – tak Seweryn Siemianowski, prezes Ruchu, opisuje pracę nad letnim hitem transferowym przy Cichej, bo powrót Macieja Sadloka śmiało na podobne miano zasługuje.

Siła perswazji

33-letni środkowy obrońca zameldował się w Chorzowie po 8 latach spędzonych w Wiśle Kraków, podpisał roczny kontrakt. – Fajnie, że spotkaliśmy się z Maćkiem w tej samej kropce na naszych liniach. Banku ten ruch z pewnością nie rozbija. To nie siła pieniądza, a raczej perswazji, wspólnej myśli, przekonała Maćka do powrotu. To pokazuje, że ma jeszcze ambicję osiągnąć coś sportowo. Wraca niemalże do swojego domu. Nadal stać go na wiele. Wierzę, że udowodni, iż warto było namówić go do powrotu, a siła naszej drużyny z nim jeszcze o kilka procent wzrośnie – przyznaje prezes „Niebieskich”.

Wielu kibiców obawia się jednak o dyspozycję Sadloka. 21 maja, w kończącym ekstraklasowy sezon meczu Wisły z Wartą Poznań, doznał urazu stawu skokowego i od tamtej pory jest wyłączony z pełnych treningów. Przy Cichej liczą, że wróci do nich jeszcze w tym miesiącu, ale na początku I-ligowych zmagań z pewnością zespołowi nie pomoże.

– Pod skórę nikomu się nie wejdzie, ale sam miałem wielokrotnie skręcone kostki. To uraz, po którym wraca się szybciej niż po innych, poważniejszych. Myślę, że nie będzie tragedii. Mamy nadzieję, że Maciek wróci jak najszybciej. Chwilę trzeba jeszcze poczekać – mówi Siemianowski.

Lepcie z tej gliny

W Chorzowie nadal pracują nad wzmocnieniami. Lada chwila powinno zostać sfinalizowane wypożyczenie Mateusza Winciersza z Piasta Gliwice, wychowanka Ruchu, który trenuje z drużyną niemal od początku okresu przygotowawczego i wystąpił we wszystkich sparingach. Trwają też poszukiwania młodzieżowca, mówi się o szansie na powrót Tomasza Neugebauera, sprzedanego zimą do Lechii Gdańsk.

– Myślę, że w 90-95 procentach nasza kadra jest już zamknięta. Coś z pewnością jeszcze może się wydarzyć, ale już z tej gliny można ulepić coś na tyle fajnego, by godnie grać w pierwszej lidze. Potrzebujemy jeszcze lepszego zgrania, ale konkurencja w zespole się wyostrzyła, co tylko będzie pracować na nasze dobro. Transfuzja zawodników w większości się dokonała, teraz trzeba nam odrobinę czasu. Tak jak mówi trener Skrobacz, celujemy jeszcze w młodzieżowców. Nie wiemy, kto do nas dołączy. Wiele kwestii musi się powyjaśniać, dlatego nie ma co rozdmuchiwać tematu – zaznacza Siemianowski.

DNA do wbicia

Nie ma też co ukrywać, że Ruchowi byłoby łatwiej, gdyby – mówiąc wprost i niezbyt ładnie – pozbył się zawodników z dość licznej listy transferowej, których Jarosław Skrobacz nie widzi w zespole, a obciążających budżet.

– Staramy się pracować nad tym, by odblokować te środki, ale nie jest to takie proste. Cały czas pilnujemy naszego budżetowego „X”. Na razie go nie przekraczamy. Nie można wariować, trzeba wzmacniać zespół umiejętnie, z głową. I nigdy ponad „X”! – podkreśla szef klubu z Cichej, który w stopniu tak dużym jak chyba żaden inny I-ligowiec opiera się albo na zawodnikach przez wiele lat grających w Ruchu, albo graczach z regionu, albo będących na wznoszącej, wyróżniających się w II lidze, dla których kontrakt w Chorzowie jest szansą.

– Prawie każdy ma wbite nasze DNA. Ci, którzy do nas przychodzą, mają być czegoś bardzo głodni i też je od razu załapują. Dobieramy nieprzypadkowych zawodników z przekonaniem, że zespół jest dobrze budowany – przekonuje Seweryn Siemianowski.

Zimny „szałer”

Dziś Ruch wznowi trening po 2 dniach oddechu. W sobotę zakończył tygodniowy pobyt w Kamieniu. Podczas zgrupowania w dzielnicy Rybnika przegrał dwa sparingi – 0:3 z GKS-em Jastrzębie i 0:1 z Podbeskidziem Bielsko-Biała.

– Gdy wygraliśmy na naszym bocznym boisku 3:0 z Odrą Opole, niektórzy kibice byli już w Champions League, a teraz dostaliśmy dwa „szałery”. Trochę zimnej wody czasem się przydaje, by robić postęp. Zawsze powtarzam, że zwycięstwa cieszą, a porażki uczą. Sparingi – sparingami, liga – ligą, ale mecz z Podbeskidziem pokazał nam, że wystarczy popełnić jeden błąd i się przegrywa. Takie to będą rozgrywki, bardzo wyrównane, dlatego trzeba podejść do każdego meczu z pokorą i ściągać z boiska to, co tylko będzie możliwe. Wiele kwestii jest jeszcze do poprawy, czasu nie zostało wiele, ale widać, że ta grupa zawodników ma umiejętności. Muszą się dotrzeć ze sobą wzajemnie na tyle, by stanowić dobrze naoliwioną maszynę – przyznaje prezes Siemianowski. Ruch sezon zaczyna już za 10 dni, kiedy to przy Cichej podejmie Skrę Częstochowa. Próba generalna przed ligową premierą – w sobotnim sparingu z innym I-ligowcem: niepołomicką Puszczą.




8 ZAWODNIKÓW pozyskał latem Ruch (Kacpra Michalskiego z Wigier, Łukasza Monetę ze Stomilu, Jakuba Piątka z Tychów, Artura Pląskowskiego z Chojniczanki, Macieja Sadloka z Wisły, Tomasza Swędrowskiego z Motoru, Przemysława Szura z Radunii, Bartłomieja Barańskiego z Lecha). Dziewiątym będzie Mateusz Winciersz, wypożyczony z Piasta.


Na zdjęciu: – Coś transferowego z pewnością jeszcze może się wydarzyć, ale już z tej gliny można ulepić coś na tyle fajnego, by godnie grać w pierwszej lidze – twierdzi prezes Ruchu.
Fot. Marcin Bulanda/PressFocus