Ruch ciągle jest atrakcyjny

Po dwóch porażkach z Siarką w Tarnobrzegu i Radomiakiem w Chorzowie zdenerwowani kibice „Niebieskich” domagali się zmiany trenera Dariusza Fornalaka. W klubie naturalnie też nikt nie przeszedł obojętnie obok faktu, że Ruch już na starcie sezonu wylądował na pozycji „Czerwonej latarni”, jednak chorzowscy działacze nie dali się ponieść negatywnym emocjom. – Musimy być cierpliwi. Na pewno nie będziemy robić nerwowych ruchów. Nie było i nie ma tematu dymisji trenera Dariusza Fornalaka – zapewnia prezes chorzowskiego Ruchu Jan Chrapek.

Fot. Norbert Barczyk/PressFocus

Zbigniew CIEŃCIAŁA: Jednak nawet sam Dariusz Fornalak przyznał na konferencji prasowej po słabym występie z Radomiakiem, że rozumie reakcje kibiców, choć równocześnie prosił, by nie dołować młodych zawodników. By dać czas chorzowskim talentom na „oswojenie” się z drugoligowymi realiami.

Jan CHRAPEK: – My również zupełnie inaczej wyobrażaliśmy sobie początek rozgrywek, takiego scenariusza nie było w żadnych planach. Tymczasem wciąż jesteśmy na etapie budowy nowej drużyny, a to wymaga czasu. To długi proces, a, niestety, wszyscy chcieliby wyników na już i my to rozumiemy. Wiemy, że – o czym zresztą mówił też trener Fornalak – zachwiane są proporcje między młodością a doświadczeniem. Dlatego chcemy wzmocnić zespół jeszcze co najmniej dwoma doświadczonymi zawodnikami, mającymi w CV grę na wyższych poziomach rozgrywkowych. Pion sportowy, jego dyrektor pracują nad tym i liczę, że w najbliższym czasie drużyna zostanie wzmocniona.

Dlaczego do tej pory tego nie zrobiono? Dlaczego tak późno szukacie wzmocnień?

Jan CHRAPEK: – To nieprawda. Wzmocnień szukaliśmy cały czas ale na końcu zawsze musi pojawić się wątek finansowy. To kwestia porozumienia się klubu z piłkarzem, a my dysponujemy zdecydowanie mniejszym budżetem niż w pierwszej lidze. Określiliśmy sobie więc pewien ekonomiczny pułap, limit płacowy, którego nie przekroczymy. Byli zawodnicy chętni na grę w Ruchu, my ich chcieliśmy, ale ich oczekiwania finansowe były wyższe niż nasze możliwości. Na tym polega problem, a nie na zbyt późnym rozpoczęciu poszukiwań. Ruch dalej jest magnesem, ciągle jest atrakcyjny, ale nie mogliśmy zaoferować tyle, ile dawali inni w pierwszej, czy nawet w drugiej lidze. Przypomnę też, że kiedy inne drużyny kontraktowały już piłkarzy Ruch ciągle czekał na decyzję Komisji Licencyjnej PZPN, a to nie ułatwiało rozmów z kandydatami do gry w Chorzowie.

Pieniądze nie od dzisiaj zdominowały piłkę. Jak bez nich myśleć o awansie na zaplecze ekstraklasy?

Jan CHRAPEK: – Są tacy, którzy mimo dużych budżetów nie zbudowali drużyny, a my chcemy to zrobić za relatywnie nieduże pieniądze. To właśnie jest sztuka, jakiej podjął się pion sportowy, dyrektor Krzysztof Ziętek, trener Bogusław Pietrzak. Rozumiem zniecierpliwienie po przegranych meczach, choć w Tarnobrzegu graliśmy zdecydowanie lepiej niż ostatnio w Chorzowie, ale punktów nie przywieźliśmy. Jednak realizujemy plan, jaki sobie postawiliśmy i będziemy w tym konsekwentni. Jestem przekonany, że uda się odwrócić złą kartę i odmienić naszą sytuację w tabeli. Nie zamierzamy modyfikować planów pod dwóch kolejkach. Zresztą dotychczasowe transfery uznaję za udane. Wojciech Kędziora wywalczył sobie miejsce w ataku, choć akurat z gry z Radomiakiem pechowo wyeliminowała go kontuzja. Tomasz Podgórski został kapitanem drużyny, a Robert Obst i Mateusz Bartolewski od razu wskoczyli do pierwszego składu.

Jakim budżetem dysponuje Ruch?

Jan CHRAPEK: – Tak jak mówiliśmy przed sezonem, w granicach 4 milionów. To chyba nie jest najmniejszy budżet w drugiej lidze. Kolejne wzmocnienia w drodze, dlatego raz jeszcze apeluję do kibiców o więcej wyrozumiałości i cierpliwości. To tylko sport, wszystko zdarzyć się może, ale wierzę, że już w sobotnim spotkaniu ze Skrą Częstochowa zobaczymy Ruch waleczny oraz, co najważniejsze, skuteczny i punktujący.