Ruch gościł na Stadionie Śląskim. „Mógłby tu grać 1,5 miesiąca”

Seweryn Siemianowski, prezes Ruchu, oraz Andrzej Kotala, prezydent Chorzowa, czyli największego udziałowca klubu, spotkali się wczoraj na Stadionie Śląskim z jego prezesem Janem Widerą, by rozmawiać o ewentualnych możliwościach i warunkach wynajmu obiektu na pierwszoligowe mecze.


W związku z pęknięciem podstawy jednego z masztów oświetleniowych. „Niebiescy” na razie nie mogą grać przy Cichej i nie wiadomo, kiedy tam wrócą, dlatego muszą szukać stadionu zastępczego. Na 99 procent będą to Gliwice, gdzie za niespełna 3 tygodnie meczem z Chrobrym Głogów zainaugurują pierwszoligową wiosnę, ale jak widać sondowane są różne opcje.

– Ruch zaczyna rundę 11 lutego i kończy 15 czerwca, podczas gdy do końca marca będzie trwać u nas modernizacja oświetlenia, która ze względu na warunki atmosferyczne może się przedłużyć o 1-2 tygodnie – mówi Jan Widera. – Już na początku czerwca zaplanowany mamy Memoriał Kusocińskiego, a po 20 czerwca – Igrzyska Europejskie. W związku z tym podałem, że Ruch mógłby u nas grać przez 1,5 miesiąca – od połowy kwietnia do końca maja. Nie ukrywamy jednak, że warunki, jakie trzeba spełnić – przede wszystkim w zakresie ochrony bieżni przed uszkodzeniem – wiążą się z dużymi kosztami. Czekamy, aż klub przedstawi oczekiwania względem nas, a my to wycenimy i przedstawimy drugiej stronie – informuje prezes Stadionu Śląskiego.

W rzeczonym okresie od połowy kwietnia do końca maja Ruch ma zagrać domowe mecze z Wisłą Kraków, Resovią i Odrą Opole. Już wcześniej zastanawiano się nad organizacją spotkania z „Białą gwiazdą” w „Kotle Czarownic” (22-23 kwietnia), by godnie uczcić 103. urodziny klubu, ale wtedy jako warunek nie do przeskoczenia podawano właśnie modernizację oświetlenia. Nawet teraz, gdy kolizji terminów nie ma, względy finansowe wydają się nie do przeskoczenia i nie zmienia tego naturalnie fakt, że w obliczu problemów z Cichą koszty wynajmu obiektu zastępczego zadeklarowało wziąć na siebie miasto. Z naszych informacji wynika, że na Śląskim każdorazowo trzeba się liczyć z wydatkiem rzędu około 700 tysięcy złotych. Za tę kwotę Ruch może zagrać 5-6 razy w Gliwicach i dziś tej wersji jest zdecydowanie bliżej, choć zwróci się do kierownictwa Stadionu Śląskiego z prośbą o wycenę.

A odnosząc się jeszcze do modernizacji oświetlenia „Kotła Czarownic” wskażmy, że taka inwestycja – warta ponad 10 mln zł – może zaskakiwać zważywszy, że został otwarty po długiej przebudowie niewiele ponad 5 lat temu.

– Tak, ale lampy zostały kupione znacznie wcześniej; podejrzewam, ze jeszcze przed 2010 rokiem – wyjaśnia prezes Widera. – Swoje przeleżały w magazynach, to stary typ oświetlenia, tzw. oświetlenie żarowe, które po wyłączeniu i ponownym włączeniu wymaga czasu, by dojść do odpowiedniej temperatury. Poza tym, starego typu jest też sterujący całym oświetleniem system BMS, na rynku nie ma już zastępczych materiałów pozwalających zareagować na awarię. To relikt poprzedniej epoki. Teraz modernizacja pozwoli nam wejść na wyższy poziom działalności. Lampy ledowe pozwolą grać światłem na każdej imprezie – czy to sportowej, czy koncercie, a jaki może dać to efekt, mieliśmy okazję zobaczyć choćby na mistrzostwach świata w Katarze. Modernizacja zwiększy atrakcyjność Stadionu Śląskiego – podkreśla nasz rozmówca.

Odkąd „Kocioł Czarownic” w 2017 roku został otwarty po 8-letniej przerwie, jeszcze nie grała na nim żadna klubowa drużyna. Nie sposób uwierzyć, że teraz miałby być to Ruch – nawet mając świadomość, że chorzowska rzeczywistość piłkarska pisze czasem takie scenariusze, jakie wcześniej trudno byłoby sobie wyobrazić.